Przy tych samochodach nawet Rolls-Royce wydaje się masówką. Jeździłem nimi cały dzień
Spędziłem dzień z marką Alpina. Model, na który najbardziej czekałem, okazał się trochę rozczarowujący. Były też zachwyty. Jeździłem Alpiną B4, B5, B8 i XB7.
Rolls-Royce to przy marce Alpina prawdziwa masówka. Rocznie wyjeżdża na drogi około pięć tysięcy brytyjskich samochodów z miękkimi dywanami, a manufaktura z niemieckiego Buchloe wytwarza co najwyżej dwa tysiące wozów. Sami rozumiecie, że po usłyszeniu zaproszenia na dzień z Alpiną poczułem podekscytowanie.
Zwłaszcza że przejechałem się nie jednym, a aż czterema egzemplarzami
To już znaczący procent całej rocznej produkcji. Nigdy wcześniej nie jechałem Alpiną, a teraz miałem poznać spory przekrój gamy tego tun… ekhm, przepraszam. To nie jest tuner. Samochody z niemieckiej manufaktury, owszem, powstają na podstawie modeli BMW, ale mają nabijany nowy numer VIN. Kiedyś nabijano drugi – alpinowski obok beemowskiego – ale rodziło to potem sporo zamieszania w urzędach i na stacjach kontroli pojazdów. Zostawiono jeden.
Po co ktoś miałby kupić samochód marki Alpina zamiast BMW M?
Z takim pytaniem w głowie przyszedłem na spotkanie i takie też pewnie zadaje sobie spora część czytelników. Jak brzmi odpowiedź? W teorii, Alpiny mają być alternatywą niemal równie (lub po prostu równie) szybką, ale bardziej komfortową, wykończoną bardziej luksusowo i oferującą moc dostępną niżej – a więc bardziej użyteczną na co dzień. A w praktyce? „Ruszamy, proszę zająć miejsca za kierownicą” – usłyszałem, gdy już zakończył się krótki wykład na temat historii firmy i jej przychodów. Zapamiętałem, że oprócz samochodów, Alpina zajmuje się też sprowadzaniem i dystrybucją win. Niestety, te gałęzie biznesu nie idą w parze, więc tym razem mogłem tylko pojeździć.
Najpierw wsiadłem do Alpiny B4 Gran Coupe AWD
W słowniku Alpiny, to oznacza „podstawą było BMW 4 Gran Coupe”. Alpina nie zajmuje się modyfikacjami dwudrzwiowego coupe – wzmocniła jedynie wersję GC. Jest w tym sens. BMW nie oferuje bowiem M4 Gran Coupe, więc chętni „muszą” zwrócić się do Alpiny. Jest jeszcze model D4, z silnikiem Diesla.
W benzynowym B4, moc rzędowego, sześciocylindrowego silnika wynosi 495 KM (M4 ma 475-510 KM), a moment obrotowy to 730 Nm. Przyspieszenie od zera do 100 km/h zajmuje 3,7 s, a prędkość maksymalna wynosi 301 km/h. Alpina nie stosuje elektronicznych ograniczników prędkości.
Czy kontrowersyjny przód z wielkim grillem wygląda lepiej w wydaniu BMW czy dotknięty ręką stylistów Alpiny? Na to pytanie musicie odpowiedzieć sobie sami, bo ja muszę już siadać za kierownicę. Swoją drogą, widok kierownicy (nie tej z M-pakietu) z logo Alpiny, a nie BMW, wymaga na początku przyzwyczajenia. Można mieć wrażenie, że coś tu nie gra.
Alpina B4 jest niezwykle zwinna
To, jak dużo werwy ma ten samochód na niskich obrotach, poczułem od razu po ruszeniu spod warszawskiego (i jedynego w Polsce) salonu marki. Swoją drogą, firma Auto Fus sprzedaje też m.in. BMW i Rolls-Royce’y. Auta na ekspozycji są ustawione w taki sposób, że najpierw przechodzi się przez dział z BMW, potem Alpinę, a na końcu salonu stoją Rollsy. To podobno droga, którą często przechodzą klienci – z BMW przesiadają się do bardziej luksusowej i droższej Alpiny, a potem kończą na modelu Ghost albo Cullinanie.
W pierwszej chwili uznałem, że błyskawiczna i dość ostra reakcja na gaz może tu nawet przeszkadzać. Szybko się jednak do niej przyzwyczaiłem i reszta jazdy była już czysta przyjemnością. Auto jest niezwykle szybkie w każdym zakresie obrotów – z jednej strony to nic dziwnego przy 500-konnym motorze, z drugiej często bywa tak, że motory mocne na dole szybko tracą urok, w miarę podróży wskazówki obrotomierza w górę. Ten tak nie ma.
Alpina B4 rzeczywiście jest wygodna
Osiągi, reakcja na gaz i dźwięk silnika są ewidentnie sportowe. Auto jest też zwarte i prowadzi się rewelacyjnie – choć czuć, że ma tendencję do tego, by tył chadzał tu własnymi drogami. Nie jest ekstremalnie neutralnym czteronapędowcem, zachowuje tylnonapędowy charakter.
Ale resorowanie jest komfortowe. Auto gładko połyka nierówności i nie dobija na tych poprzecznych, do czego BMW ze znaczkiem M mają tendencję. Jest szybkie i wygodne – ale czekałem na przejażdżkę większymi modelami, bo to w nich bardziej czuć i widać wyjątkowość marki Alpina. W takim razie kolejny był największy, jaki jest w ofercie.
Czyli Alpina XB7
Gdy XB7 stanęło obok B4 Gran Coupe, miałem wrażenie, że B4 mogłoby przejechać pod SUV-em. Podstawą do stworzenia tego modelu było BMW X7 – ale nawet najmocniejsza wersja M50i nie może się równać osiągami z Alpiną. Moc silnika 4.4 V8 podwyższono tu z „beemowskich” 530 KM do 621. Przyspieszenie do 100 km/h wynosi 4,2 s (mówimy o mierzącym niemal 5,2 m i ważącym 2,73 tony aucie), a prędkość maksymalna według danych wynosi 290 km/h. Tak naprawdę, jak usłyszałem od przedstawicieli marki, jest ona podobno podawana „ostrożnie”. Realnie XB7 może przekroczyć 300 km/h. Spójrzcie na bryłę tego auta i powiedzcie to na głos. Zdumiewające.
Jak jeździ Alpina XB7? Gdy przesiadłem się z B4 do XB7, poczułem się jak w innym świecie. Pachnące skórą wnętrze jest gigantyczne jak hala magazynowa. Fotel umieszczono tak wysoko, że byłem zdziwiony, że za oknem widzę jeszcze coś oprócz chmur. Miejsca nad głową jest więcej niż podczas zwiedzania gotyckiej katedry… a ta hala i katedra w jednym jest absurdalnie szybka.
Alpina XB7 przyspiesza w niesamowitym tempie. Co ważne, równie chętnie skręca. Dopiero bardzo długie albo bardzo ostre zakręty przypominają kierowcy, że steruje tankowcem. Nadwozie się przechyla, ale auto zachowuje się neutralnie. Hamowanie też jest piekielnie skuteczne. Tarcze mają pewnie rozmiar pizzy XXL.
To niezwykły pałac na kołach, który zadziwia załogę i innych kierowców swoimi osiągami. Można by na pewno spędzić wiele czasu, zachwycając się jakością tapicerki, podziwiając przeszycia albo doceniając połączenie „tradycyjnego” alpinowskiego niebieskiego z klasycznymi kalkomaniami. Uważam, że X7 w wydaniu tej firmy wygląda trochę lepiej niż to ze znaczkiem BMW na kierownicy – choć i tak mówimy jeszcze o wersji sprzed liftingu, tej najnowszej nie widziałem. Ale skoro miałem czas właściwie tylko na jazdę, wcisnąłem gaz i ruszyłem przed siebie – i wysiadłem pełen respektu do XB7.
Potem znowu przykleiłem się do asfaltu
„Którym samochodem jeździło ci się najlepiej?”. Gdyby ktoś mnie o to spytał, odpowiedziałbym, że XB7 mnie zachwyciło tym, jak szybkie i zwinne jest mimo swoich gabarytów, a B4 było po prostu szybkie i zwinne, ale całościowo najlepiej wspominam B8, czyli BMW 8 Gran Coupe przyprawione dodatkami Alpiny i wzmocnione do 621 KM. Jest o 4 KM słabsze od topowego M8. Przyspiesza do 100 km/h w 3,4 s, a naprawdę ogromne wrażenie robi tu prędkość maksymalna. To 324 km/h.
Nie miałem oczywiście okazji rozpędzić się tak mocno. Poczułem jednak, że długie i szerokie czterodrzwiowe coupe (o ile uznajemy istnieje takiego segmentu) trzyma się drogi jak przyklejone. Precyzyjny układ kierowniczy i nadal całkiem komfortowo zestrojone zawieszenie dopełniały całości. To idealny samochód do pokonania długiej trasy w tempie pociągu magnetycznego. Nie jestem tylko pewien, czy równie dobrze nadaje się do miasta. Pamiętam z testu BMW 8 Gran Coupe, że długi przód „lubił” zahaczać na zjazdach i krawężnikach o podłoże. Alpina nie dodała funkcji jego podnoszenia.
Na końcu – rozczarowanie
Nie ukrywam, że najbardziej czekałem na jazdę Alpiną B5 Touring. Zielone (rewelacyjny kolor!) kombi (rewelacyjne nadwozie!) z brązowym (rewelacyjna tapicerka!) wnętrzem było moim ulubionym samochodem z całego zestawu. Ma 621-konny silnik, napęd AWD, a skoro BMW nie oferuje M5 Touring (zapewne nie tylko ja się dziwię, a Audi się cieszy), to jedyna szansa na tak mocną serię 5 z dużym bagażnikiem.
Jazda pozostawiła mi jednak uczucie małego rozczarowania. Nie chodzi w żadnym wypadku o osiągi (3,4 s do setki, prędkość maksymalna to kosmiczne 330 km/h, choć oczywiście jej nie sprawdzałem). Nie chodzi też o wykonanie auta (jest świetne) ani nawet o jego wnętrze. Niektórzy powiedzą, że jest przestarzałe (bo to poprzednia generacja kokpitów BMW, mniej dotykowa), ale dla mnie jest w sam raz. Ergonomia – na pięć z plusem.
W czym tkwi problem? Niestety, Alpina B5 Touring ma nerwowo zestrojony (i inaczej niż w BMW) układ kierowniczy. Podczas jazdy na wprost wymaga ciągłych korekt, co jest męczące. Auto na pewno świetnie jeździ na ciasnych zakrętach, ale na co dzień nie dawałoby mi poczucia stabilności, które w 600-konnym kombi jest więcej niż mile widziane. Wysiadłem zdziwiony, choć nadal zauroczony stylem i wyglądem B5.
Dzień z marką Alpina był bardzo miły
W najbliższej przyszłości firmę czekają zmiany. Została wykupiona przez BMW. Co będzie dalej? W pesymistycznym scenariuszu straci swojego ducha. W optymistycznym zostanie sportową, spalinową „dywizją” firmy. Obecny szef Alpiny podkreśla, że nie zamierza działać przy żadnych modelach elektrycznych. Pozostaje nam czekać. Teraz, Alpina ze swoim stylem i charakterem małej, rodzinnej manufaktury jest przyjemnym powiewem starych czasów w motoryzacji. Z bardzo współczesnymi osiągami. A co lepiej wybrać – BMW M czy Alpinę? To kwestia gustu, ale jeśli ktoś nie lubi mieć tego, co inni, odpowiedź jest tylko jedna.