REKLAMA

Nie można nie wpuścić kogoś, kto jedzie BMW X5. Ten kierowca już to wie, tylko co to da?

Tak jak to często bywa, nagrywający dołożył swoje trzy grosze do powstania niebezpiecznej sytuacji. Ale agresor w BMW i tak wygrał olimpiadę głupoty.

agresor w bmw
REKLAMA
REKLAMA

„Mógł go wpuścić”. Taka myśl pojawia się w mojej głowie wyjątkowo często po obejrzeniu filmików z serii „Stop Cham” i różnych podobnych. Niewpuszczanie kogoś, kto bardzo chciałby wjechać na nasz pas, prowadzi do niebezpiecznych momentów i może wywołać agresję. Oczywiście, nie chodzi o sytuację, w której wjeżdżający ewidentnie wpycha się na siłę np. z pasa do skrętu albo z pobocza. Wtedy kibicuję temu, który wpuścić nie ma ochoty. Ale gdy ktoś po prostu chce zmienić pas i odpowiednio to sygnalizuje, wyjeżdża z bocznej uliczki prosto w korek albo chce wjechać przed nas „na suwak” przy kończącym się pasie, podjeżdżanie do zderzaka poprzedzającego auta – choć zgodne z prawem, bo obowiązku wpuszczania nie ma - jest czystą złośliwością. Można popsuć tym dzień i komuś i sobie.

Poza tym, takie zachowanie może wzbudzić agresję

Nie wolno być agresywnym za kółkiem. W razie stresującej sytuacji - dwa głębokie wdechy, policz do dziesięciu, uspokój się, zamiast wysiadać do kogoś albo trąbić jak oszalały. To jednak nie zmienia faktu, że pewne zachowania mogą wzbudzić agresję u innych.

Na przykład takie, jak w tym filmie. Po obejrzeniu jego początku pomyślałem sobie właśnie „mógł go wpuścić”. Co by to szkodziło nagrywającemu? Gdy jednak nie wpuścił, doskonale wiedziałem, co zdarzy się później.

Agresor w BMW najpierw długo gonił nagrywającego

Widok z tylnej kamery dodaje nagraniu emocji. Widać, że X5 próbuje wyprzedzać, czai się i jedzie dwoma pasami naraz. Raz jego kierowca już nawet wysiada, ale nagrywający wtedy rusza. Potem kilka razy przyspiesza, by agresor w BMW nie dał rady wyprzedzić. W końcu po krążeniu pod marketem budowlanym i osiedlowych uliczkach, nastaje moment, w którym SUV znalazł się przed autem z kamerą. Co dzieje się dalej?

Wiadomo – agresor w BMW staje się agresorem poza BMW, bo wysiada i idzie w stronę autora filmu. Ten dość daleko cofa i udaje mu się uciec. Odjeżdża w drugą stronę. Tym razem udało się uniknąć bezpośredniego starcia. Mam jednak wrażenie, że obydwaj kierowcy musieli przez tę sytuację zmienić swoje plany podróży – jeden nadłożył drogi, żeby gonić, a drugi zaczął uciekać w drugą stronę niż pierwotnie planował. Kto zrobił gorzej? Oczywiście agresor w BMW – i powinien ponieść za to karę. Ale nagrywający też dołożył tu trochę od siebie. Kto czegokolwiek się z powodu tej sytuacji nauczy? Obawiam się, że niestety nikt.

REKLAMA

Można tylko się zastanawiać, co by się stało, gdyby nagrywający nie wpuścił starszej pani w Toyocie Aygo.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA