Napsikałem na pasy bezpieczeństwa. Trzeba się zwijać
W moim Peugeocie 206 pas bezpieczeństwa kierowcy co prawda jeszcze trochę się zwija, ale bardzo powoli. To typowy problem w starszych autach. Kupiłem więc puszkę specyfiku, która miała pomóc.

Pasy bezpieczeństwa są krytycznie ważne dla bezpieczeństwa pasażerów. Nie tylko zapobiegają swobodnym wędrówkom ciała po kabinie auta podczas kolizji czy wypadku, ale też - dzięki pirotechnicznym napinaczom - są w stanie przyciągnąć ciało z powrotem do oparcia, by spotkanie z poduszką powietrzną nie było bliższe niż to sobie konstruktorzy wymyślili.
Choć za bezpieczeństwo bierne odpowiadają w dużej mierze same napinacze - te zwykłe i te pirotechniczne - to samo zwijanie pasów też powinno przebiegać płynnie i bez przeszkód. Po pierwsze, jeśli zwijacz miałby ulec poważniejszemu uszkodzeniu, to można by było tego nawet nie zauważyć, jeśli ktoś jeździł z niezwijającym się pasem. A uszkodzony zwijacz to potencjalny problem z działaniem pirotechniki w układzie pasów bezpieczeństwa, a więc i większe ryzyko odniesienia obrażeń.
Poza tym w trakcie jazdy pas powinien przylegać do ciała
Oczywiście nie mówimy tu o nagiej skórze, ale o ile jakaś koszulka, bluza czy sweter są w porządku, to gruba kurtka zimowa już nie. Pas może wtedy nie zapewniać wystarczającej ochrony, a my na własne życzenie ograniczamy sobie pewność prowadzenia samochodu. Pewnie czytają ten tekst też jacyś pojedynczy przeciwnicy zapinania pasów, ale mogą mówić co się żywnie podoba - precyzyjne, bezpieczne i zarazem komfortowe prowadzenie auta po prostu wymaga zapiętych pasów - zwłaszcza, gdy fotel nie zapewnia dużego trzymania bocznego. Koniec, kropka.
Tak czy owak, nie ma co czekać, aż pas całkiem przestanie się zwijać
Trzeba działać wcześniej. Kupiłem więc coś o nazwie „środek do regeneracji pasów bezpieczeństwa”. Wybaczcie, że nie podam producenta, ale jeśli kiedyś narzekaliście na opłacane teksty gdziekolwiek w sieci, to tu macie absolutną pewność, że ten opłacony nie był. Ale jeśli ktoś chciałby sobie kupić to samo, to na Allegro znajdzie za 18-20 zł (plus koszt wysyłki).

Choć wydawałoby się, że wszystkie te spreje to jedno i to samo, to wcale tak nie jest
Duża grupa produktów bazuje na węglowodorach lekkich i można je pod względem działania i trwałości porównać np. ze sprejami silikonowymi - zresztą takie np. K2 BELSO (ichni środek do pasów - ale nie ten który kupiłem) i K2 SIL (sprej silikonowy) mają niemal identyczne karty MSDS, choć zapewne odrobinę się różnią składem. Ja wybrałem środek, który bazuje na benzynie lekkiej obrabianej wodorem - teoretycznie powinien mieć większą trwałość. Natomiast niezależnie od tego, jaki środek do regeneracji pasów się kupi, producenci zapewniają zwykle o tym, że potraktowane tym pasy nie brudzą i nie zostawiają śladów na odzieży - z komentarzy wynika, że nabywcy to potwierdzają.
Instrukcja mówi, żeby po prostu popsikać specyfikiem pas z obu stron
Ale nie bądźmy barbarzyńcami. Jeśli auto ma parę lat na karku, to warto zacząć od umycia pasa ciepłą wodą z mydłem i dokładnego wytarcia go. Po co jeszcze wcierać w niego brud? Pas można też zablokować przed zwinięciem i pozostawić do samoczynnego wyschnięcia, ale to już raczej kwestia osobistych preferencji.
Później faktycznie toto się nakłada (po uprzednim wielokrotnym potrząśnięciu puszką), psikając na pas z obu stron z odległości zwykle ok. 20-30 cm - ale może to zależeć od konkretnego produktu i np. rodzaju dyszy, warto przeczytać instrukcję. Tego już nie wycieramy - w zamian należy zwinąć i rozwinąć do końca pas co najmniej kilka razy, by możliwie dokładnie rozprowadzić chemię po jego powierzchni. Można także powtórzyć aplikację (i ponownie rozprowadzić środek po pasach). Tyle teorii.
Czy to naprawdę działa?
Działa, i to jak. Wystarczy spojrzeć na poniższą rolkę (jeśli się nie wyświetla - kliknij tutaj), gdzie można sprawdzić, jak pracował pas kierowcy przed zastosowaniem preparatu, a jak po. Przyznam szczerze, że gdy piszę te słowa, to od aplikacji środka minął niecały tydzień i nie wiem jeszcze, czy efekt utrzyma się przez dłuższy czas. Ale... póki co jest tak samo dobrze jak zaraz po aplikacji, a puszka jest spora, więc przy cenie rzędu 20 zł to i tak dobry zakup, choćby trzeba było powtarzać zabieg co miesiąc. Sama aplikacja środka i jego rozprowadzenie (przez kilkukrotne zwinięcie i wyciągnięcie pasa) zajmuje nie więcej niż jakieś 3 minuty.
Czy widzę jakieś wady? Tak, ale nie ma tu niczego niespodziewanego
Po pierwsze, lepiej zaraz po zastosowaniu takiego produktu chwilę odczekać z ruszeniem w drogę - a najlepiej wywietrzyć samochód. Opary tego rodzaju środków nie należą do prozdrowotnych, a w przypadku mojego spreju i innych opartych na tych samych składnikach są po prostu toksyczne - trzeba unikać wdychania tego. Opary znikają jednak szybko, w zasadzie po kilku minutach zapachu nie było już w aucie czuć, nawet po bliższej inspekcji pasa bezpieczeństwa (czytaj: po przytknięciu do pasa własnego kinola).
Dobrze by było też użyć rękawiczek ochronnych, ponieważ producent ostrzega, że środek działa drażniąco na skórę. Przyznam, że ja rękawiczek nie miałem i niczego takiego nie odczułem, ale zgaduję, że bez rękawiczek nie obejdą się np. osoby zmagające się z jakimiś problemami dermatologicznymi czy też po prostu ze skaleczeniami czy innego rodzaju nieciągłościami skóry. To, co odczułem po regeneracji pasów, to cienką, charakterystyczną w dotyku warstwę na palcach. Prowadzi to do wniosku, że po pierwszych kilku przejażdżkach po zastosowaniu preparatu dobrze by było dokładnie umyć ręce.
Środki tego typu nie powinny być stosowane (w sensie: aplikowane) przez kobiety w ciąży, ponieważ podejrzewa się, że te produkty i ich opary mogą być szkodliwe dla dziecka w łonie matki. Jeśli pasy w samochodzie ciężarnej kobiety wymagają tego rodzaju odświeżenia, powinien się tym zająć kto inny, a auto tym sumienniej trzeba wywietrzyć.
Podsumowując...
Produkt działa. Jestem bardzo zadowolony, że wystarczy teraz odpiąć pas, a on bez problemu wraca na swoje miejsce. Aplikacja jest przy tym łatwa, a cena - przystępna. Jeśli pas w twoim aucie nie stanął jeszcze na amen - polecam wypróbować, niezależnie od produktu.
Zdjęcie główne: freepik, Freepik.com







































