REKLAMA

Straż Miejska nielegalnie wywiozła kilka samochodów. Teraz nie może ich odwieźć, bo to nielegalne

Kierowcy na pamięć jeżdżą, a Strażnicy Miejscy w Lublinie na pamięć interweniują. Nakazali odholowanie samochodów zaparkowanych w miejscu, przed którym kiedyś stał znak zakazu zatrzymywania się i postoju. I choć przyznali się do błędu, odmawiają odstawienia aut z powrotem.

Straż Miejska odholowała prawidłowo zaparkowane auta
REKLAMA
REKLAMA

Nasz lubelski oddział Autobloga żyje tą sprawą od samego rana. Jak donosi Dziennik Wschodni, w nocy odholowano trzy samochody zaparkowane przy chodniku na ulicy Niecałej. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że postoju w tym miejscu nie zabraniały żadne znaki. Tzn. niby powinny, bo po tej stronie ulicy jeszcze jakiś czas temu stał odpowiedni znak, ale już go nie ma. O ten tu, z prawej strony:

straż miejska lublin

Zakaz parkowania wciąż obowiązuje na wcześniejszym odcinku, ale w miejscu wskazanym na mapie już go nie ma. Wcześniej mamy skrzyżowanie, więc zgodnie z obowiązującymi przepisami należałoby oczekiwać, że jeśli za skrzyżowaniem wciąż nie można parkować, to powinien o tym informować odpowiedni znak.

Brak znaku nie przeszkodził strażnikom w przeprowadzeniu interwencji

Obudzeni błyskającymi światłami mieszkańcy zwrócili strażnikom uwagę, że nie działają zgodnie z przepisami. Dwa z trzech zaparkowanych w tym miejscu aut to wozy z tablicami rejestracyjnymi z Ukrainy, trudno oczekiwać, by ich kierowcy wiedzieli, jakie znaki stały przy ulicy w przeszłości. Ale i to nie dało do myślenia strażnikom, więc kierowcy lawet mieli łatwy zarobek. Wszystkie trzy auta trafiły na parking strzeżony.

Straż miejska przyznaje się do błędu

Dziennik Wschodni poprosił o wyjaśnienie sprawy rzecznika Straży Miejskiej. Ten przyznał, że funkcjonariusze zasugerowali się dotychczasową organizacją ruchu, która przewidywała, że za skrzyżowaniem powinien stać odpowiedni znak.

Nie wiadomo, czy strażnicy nie zwrócili uwagi na to, że go już tam nie ma, czy podjęli interwencję z premedytacją, mając pełną świadomość, że postępują wbrew prawu. Być może ktoś powinien zrobić im jakiś sprawdzian ze znajomości przepisów, za nieprzestrzeganie których karzą mieszkańców Lublina.

Sprawa ma jeszcze jeden interesujący wątek

REKLAMA

O ile do odholowywania aut nie trzeba było strażników zachęcać, to ze zwrotem jest już kłopot. Nie ma możliwości, by samochody wróciły w ten sam sposób na swoje miejsca, ich właściciele muszą się pofatygować na wskazany parking. Rzecznik Straży Miejskiej twierdzi, że odstawienie aut na miejsce, z którego zostały zabrane, byłoby sprzeczne z zasadami prawa, bo tamtejsze oznakowanie jest niekompletne i w każdej chwili może być uzupełnione.

Ale jakby odstawić auta na miejsce po powtórnym montażu znaku, to potem można by je ponownie zabrać. Tym razem legalnie. Biorąc pod uwagę kreatywność lubelskich strażników, aż dziwne, że nikt na to nie wpadł. Skoro szybciutko znaleźli w nocy chętnych laweciarzy, którzy grzecznie wykonali polecenie bez zbędnych pytań o szczegóły, to i do postawienia znaku też pewnie ktoś by się znalazł.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA