Cztery koła przyszłości: jak napęd 4x4 zmienia elektryczne Škody w auta na każdą drogę
Pewna rodzina od dawna planowała zimowy wyjazd w Tatry. Wybrała się tam elektryczną Skodą Enyaq z napędem na cztery koła. Jak poradził sobie ten rodzinny SUV?

Sanki, zjeżdżanie z góry na „jabłuszku” i gorąca czekolada w górskiej chacie. Dzieci od tygodnia mówiły tylko o tym. Rodziców bardziej interesują narty, no i odrobina wolnego czasu na nadrobienie zaległości w czytaniu książek. W planach: także szukanie najsmaczniejszego oscypka i sprawdzenie restauracji polecanej przez znajomych. Tak czy inaczej, na długo wyczekiwany wyjazd w góry cieszyli się wszyscy. Ale najpierw trzeba było tam dotrzeć.
Droga wije się serpentynami, a śnieg pada
Trasa w góry nie należy do najłatwiejszych. Długie, autostradowe proste szybko ustępują miejsca serpentynom. Droga pnie się mozolnie pod górę, a lśniąca nitka asfaltu potrafi być bardzo śliska. Chwilami w ogóle znika pod śniegiem. Na miejscu trzeba jeszcze pokonać stromy podjazd i jakoś zaparkować na zaśnieżonym parkingu.
Nie każdy samochód zapewni bezpieczeństwo i pewność w czasie takiej trasy. Na szczęście tym razem rodzina wybrała się w góry swoją nową Skodą Enyaq 85x. „Iks” na końcu charakteryzuje odmianę z napędem na cztery koła.
To elektryczny SUV

Dwa silniki elektryczne: jeden na przedniej osi i drugi na tylnej, 285 KM i moment obrotowy dostępny od pierwszego dotknięcia pedału gazu. Oto tylko niektóre z najważniejszych cech Enyaqa 85x. Przydadzą się w miejscach, gdzie droga nie zawsze wybacza błędy.
Pierwszy test przyszedł szybciej, niż się spodziewali. Już za Krakowem zaczęło sypać, a za Nowym Targiem zaczął się prawdziwy zimowy spektakl - zaspy, lód na zakrętach i kierowcy w autach z napędem na jedną oś, którzy walczyli z podjazdami. Ktoś nawet zatrzymał się, by założyć łańcuchy. Tata, siedząc za kierownicą, czuł się jednak pewnie. Enyaq po prostu jechał. Bez szarpania, bez buksowania kół. „Nie muszę nawet o tym myśleć, on sam wie, gdzie przenieść moc” – powiedział do żony, gdy w lusterku zobaczył, jak inny SUV - zapewne z napędem na przód - bezradnie próbuje ruszyć pod górę.
To zasługa elektrycznego 4x4. Od klasycznego układu różni się tym, że działa bez wałów, centralnych dyferencjałów i opóźnień. Tu moment obrotowy trafia natychmiast tam, gdzie potrzebna jest przyczepność. Gdy trzeba, pracują oba silniki, a gdy droga jest spokojna i mniej wymagająca - auto przełącza się na tylną oś, oszczędzając energię. W trasie oznacza to niższe zużycie, a w górach: pełną kontrolę.

Na szczycie przełęczy nasi podróżni zatrzymali się na chwilę, by nacieszyć się widokiem. Śnieg skrzypiał pod butami, dzieci rzucały w siebie śnieżkami, a w kabinie samochodu panowała cisza i było ciepło. Mama zauważyła: „Jeszcze niedawno mówiło się, że elektryki w zimie się nie sprawdzają. A ja mam wrażenie, że nigdy nie jechałam tak spokojnie”.
Enyaq jest gotowy na zimowe wyzwania

Podczas dalszej podróży w stronę Zakopanego Enyaq miał okazję pokazać coś więcej niż tylko pewność na śliskiej nawierzchni. Gdy natrafili na stromą trasę, uruchomił się asystent zjazdu: auto samo kontrolowało prędkość, delikatnie hamując każdym kołem osobno. Tata trzymał ręce na kierownicy, ale nie musiał walczyć z autem. A kiedy na bocznej drodze jedno z kół zawisło w powietrzu, elektronika przeniosła moc na pozostałe. Samochód płynnie ruszył dalej. Reszta pasażerów nawet nie zauważyła, że coś jest nie tak.
Enyaq nie udaje terenówki, ale jego napęd daje poczucie, że nic cię nie zaskoczy. Wnętrze samochodu dopełnia całości. Cisza, trzystrefowa klimatyzacja, ogrzewanie postojowe (z pompą ciepła), wygodne fotele, a dla dzieci z tyłu – dużo miejsca i ulubiona muzyka z systemu Canton. Nawet stanie w korku jest relaksujące. Aktywny tempomat rusza i hamuje sam.

Technologia w Enyaqu działa w tle
Kamera Area View 360° pokazuje otoczenie, predykcyjny tempomat ACC dostosowuje prędkość do zakrętów, a układy Lane Assist (utrzymywanie pasa ruchu) czy Emergency Assist (reagowanie na niebezpieczne sytuacje) dbają, by nawet w trudnych warunkach kierowca nie został sam. To sprawia, że Enyaq nie tylko jedzie, ale też daje spokój. W końcu tego szuka się najbardziej, gdy w aucie jedzie cała nasza familia.

Wieczorem, gdy rodzina dotarła już do pensjonatu, dzieci wybiegły na śnieg, a rodzice spojrzeli po sobie z ulgą. Droga, która wcześniej była powodem do stresu, tym razem okazała się częścią przyjemności. Samochód elektryczny zdał egzamin śpiewająco: spory zasięg i niskie zużycie energii sprawiły, że po drodze nie trzeba było robić zbędnych przerw (choć przy podróżowaniu w pełnym składzie warto czasami się zatrzymać i rozprostować nogi), a cała podróż upłynęła w ciszy i komforcie.
Škoda Enyaq 85x pokazuje, że elektryk nie musi być tylko samochodem miejskim. Napęd 4x4 w wydaniu elektrycznym to nie tylko lepsze przyspieszenie (0–100 km/h w 6,7 s - gdy warunki są dobre, a droga pusta, można dostarczyć sobie naprawdę dużo przyjemności z dynamicznego prowadzenia) i moc, ale przede wszystkim pewność i spokój. To świadomość, że nieważne, czy jedziesz w góry zimą, stoisz w korku do przedszkola, czy parkujesz na podmokłym gruncie - auto zawsze dowiezie cię tam, gdzie trzeba.







































