REKLAMA

Przyjechał Nissanem, odjechał Toyotą – nie zauważył różnicy. To się dzieje stale

Współczesne samochody są do siebie bardzo podobne. Szczególnie, gdy ktoś zacznie je oglądać po kilu głębszych.

podobne samochody
REKLAMA
REKLAMA

Jak kiedyś napisaliśmy, że współczesne samochody projektuje to samo oprogramowanie, to odsądzaliście nas od czci i wiary, gdy udowadnialiśmy, że dzieje się tak od dawna, to twierdziliście, że się nie znamy. A jednak fakty zdają się potwierdzać, że coś z tymi samochodami jest nie tak. Albo z kierowcami – to też możliwe.

Najwięcej przykładów potwierdzających tę tezę można znaleźć za Oceanem

Tu można poczytać o kobiecie z Ontario, która wychodząc z Walmarta pomyliła wynajętego Nissana Sentrę z Infiniti, ale nie doprecyzowano którym. Odjechała spod sklepu Infiniti, korzystała z niego przez kolejne dwa tygodnie, po czym oddała do wypożyczalni z pretensją, że w środku był bałagan, a w bagażniku kije golfowe. Przez te dwa tygodnie jej Nissan grzecznie czekał pod sklepem, a lokalna policja szukała skradzionego Infiniti, którego właściciel inteligentnie trzymał klucz w schowku na rękawiczki. Żeby się nie zgubił – auto miało silnik odpalany z przycisku, więc klucz był zbędny.

Natomiast ten Kalifornijczyk facet pomylił Nissana Murano z Rogue (po naszemu – X-Trailem). Wsiadł do nieswojego auta i nie niepokojony przez nikogo odjechał z parkingu. Policja po otrzymaniu zgłoszenia o kradzieży Murano, zainteresowała się Roguem, który stał na parkingu centrum handlowego po jego zamknięciu. Funkcjonariusze podjechali pod adres, do którego prowadziły tablice rejestracyjne auta i na miejscu zobaczyli poszukiwane Murano. 78-latek był przekonany, że wrócił do domu Roguem i nie potrafił wyjaśnić jak to się stało, że przyjechał innym autem.

Ale żeby nie było, że to potrafią tylko nieszczególnie inteligentni Amerykanie, mamy przykład z własnego podwórka

Jak donosi serwis lublin112.pl, w weekend właściciel niesprecyzowanego modelu Nissana przyjechał do warsztatu samochodowego w Białej Podlaskiej. Porozmawiał z pracownikami, wsiadł do Toyoty należącej do właściciela zakładu i odjechał do domu. Zawiadomieni policjanci sprawdzili do kogo należy Nissan, udali się pod wskazany adres i spotkali tam 72-latka, który przyznał, że faktycznie był w warsztacie, ale wrócił do domu własnym autem. Gdy zobaczył w garażu nieswoją Toyotę – bardzo się zdziwił.

REKLAMA

Sprawa jest wciąż badana przez policję, całe zajście komplikuje fakt, że według zeznań świadka, starszy pan wyglądał na nietrzeźwego, a badanie wykonane u niego w domu potwierdziło, że miał we krwi ponad promil alkoholu. Czy był nietrzeźwy już podczas wizyty w warsztacie – to ma się dopiero wyjaśnić.

Oczywiście możemy przyjąć, że te trzy wspomniane przypadki, to tylko wypadki potwierdzające regułę, że samochody jednak diametralnie się różną. Dziwne, że w każdej opowieści pojawia się Nissan. Może to problem dotyczący wyłącznie tej marki, a nie całej branży?

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA