REKLAMA

Saab 900 - ile kosztuje szwedzka klasyka gatunku w dobrym stanie?

W kolejnym odcinku o ciekawych samochodach używanych wybierzemy się do Szwecji. W końcu żaden przegląd klasyków nie jest kompletny, dopóki nie pojawi się w nim Saab 900.

saab-900-4
REKLAMA
REKLAMA

Właściciele Saabów, z którymi rozmawiałem do tej pory, cierpieli na syndrom sztokholmski. Wszyscy - jak jeden mąż (chociaż rozmawiałem też z kilkoma właścicielkami) twierdzili, że ich krokodyle wcale nie są drogie w serwisowaniu i że te internetowe plotki o utrzymaniu krokodyli to tylko złośliwe pomówienia.

A potem pytałem się, ile wydali na swojego Saaba np. w zeszłym roku i podawana przez nich kwota nigdy nie była mniejsza niż kilka tysięcy. Oczywiście to tylko dowód anegdotyczny i może się okazać, że np. reszta właścicieli Saabów nie ma takich problemów. Mam zresztą nadzieję, że tak jest, bo znalazłem dwie fajne 900-tki do kupienia:

Saab 900: może nie ma turbo, ale jest w automacie.

saab-900-1

Pierwszy jest w automacie, ma radio z epoki i najbrzydszą kierownicę na świecie. No i żółte tablice. Obecny właściciel sprowadził go sobie w 2011 r. ze Szwajcarii i twierdzi, że przez te 7 lat zrobił nim w Polsce zaledwie 6 tys. km. Chyba nigdy nie zrozumiem kolekcjonerów. Gdybym ja był właścicielem tego Saaba, to przez 7 lat zrobiłbym nim ponad 200 tys. No chyba, że przez większość czasu samochód stałby w warsztacie.

Serwisowanie tego modelu nie jest zresztą taką prostą sprawą. Inżynierowie Saaba uparli się, że ich projekty będą unikatowe, przez co np. w 900-tce silnik zamontowany jest wzdłużnie, ale nad przednią osią, ani przed nią jak w Audi, ani za nią, jak w Renault 4. Skrzynię biegów włożono zaś pod silnik. No i stacyjka znajduje się na tunelu środkowym, a nie - tak jak u wszystkich - przy kierownicy. Dlaczego tak? Żeby w razie wypadku kluczyk nie wbił się kierowcy w kolano. Poza tym to po prostu fajnie wygląda. Jak w samolocie.

A przecież Saab robił też samoloty, nawet myśliwce.

Nie mogło zabraknąć też klasyki gatunku.

saab-900-2

Tyle, że ten automat za 12,5 tys. jakoś do mnie nie przemawia. O wiele bardziej podoba mi się ta wersja z manualem, spoilerem z tyłu i turbo pod maską. 900-tka przecież musi mieć turbo. Poprzedni model Saaba - 99 był pierwszym wielkoseryjnym samochodem z benzynowym, turbodoładowanym silnikiem. A 900-tka to takie lepsze 99 po lifcie. Wiele części mają zresztą wspólnych. Swoją drogą, w latach 80. Saab miał bardzo fajne reklamy tego modelu. Np. tę:

REKLAMA

Ten drugi egzemplarz ma już typową, kolekcjonerską cenę, ale i tak warto go obejrzeć. Właściciel wspomina, że dwa lata temu samochód przeszedł kompletny remont blacharsko-lakierniczy. No i zmieniono mu silnik. Szkoda tylko, że nie wiadomo na jaką wersję. Tych turbodoładowanych dwulitrówek było kilka wersji - od 145 do 185 KM. Na wersję Carlsson (ta, która miała fabrycznie 185 KM) nie ma raczej szans. Z fabryki wyszło tylko 600 egzemplarzy na rynek wewnętrzny Wielkiej Brytanii.

Saab 900 to na pewno fajny wybór dla kogoś, kto nie chciałby się za bardzo wyróżniać, ale nadal jeździć czymś oryginalnym. Ceny tych dwóch egzemplarzy nie należą do najbardziej przystępnych, ale jeśli idą w parze z bardzo dobrym stanem, to pewnie znajdą swoich amatorów. Niektórzy są w stanie zapłacić więcej za malucha...

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA