Co jakiś czas na Allegro wypływają ciekawe repliki i kopie najdroższych samochodów zabytkowych. Tym razem oprócz znanej już karoserii do Bugatti pojawiła się replika Mercedesa 540K Special Roadster za jedyne 200 000 zł, ale w postaci... gołego nadwozia. Co można zrobić z taką propozycją i czy jest ona warta choćby połowę tej ceny?
Jak rozpoznać podróbkę torebki Louis Vuitton? Jeśli widzisz ją w tramwaju, to podróbka. Tak samo jest z drogimi klasykami. Jeśli widzisz w ogłoszeniach na Allegro Bugatti Atlantic albo Mercedesa 540K, to replika/kopia/podróbka. Samochody tego typu, jeśli są oryginalne, sprzedają się za miliony euro w domach aukcyjnych. W Polsce jest jeden udokumentowany egzemplarz Mercedesa 540K. Był drugi, a nawet prawdopodobnie trzeci – zanim rozkradziono znaną kolekcję Tadeusza Tabenckiego. Ponoć złodzieje rozcięli oryginalnego 540K na pół, żeby móc łatwiej wynosić go z szopy. Dobry plan.
Mercedes 540K powstawał w latach 1936-1940. Wykonano 406 sztuk i był to jeden z najdroższych wówczas samochodów dostępnych w... tym kraju, który teraz nazywa się „Republika Federalna Niemiec”. Nietrudno się domyślić, dla kogo produkowano 540K, więc Mercedes średnio chętnie chwali się tym modelem. Właściciele 540K rzadko kiedy byli sympatycznymi miłośnikami wielokulturowości. Sam samochód ustanawiał nowe standardy, zarówno inżynieryjne, jak i designerskie oraz oczywiście był horrendalnie drogi. 5,4-litrowy silnik miał osiem cylindrów w rzędzie i mechaniczny kompresor, a przy obrotach mocy maksymalnej rozwijał 160 KM, wydając przy tym przerażające wycie pochodzące z pracy kompresora.
Oryginalne 540K Special Roadster sprzedają się na aukcjach za kwoty, które trudno sobie nawet wyobrazić.
W ostatnich latach w domach aukcyjnych właścicieli zmieniły 4 sztuki 540K, przy czym najtańszy sprzedał się za 4 mln dolarów, a najdroższy za 10 mln. Według różnych szacunków powstało 25 lub 26 sztuk Special Roadstera z oryginalnymi nadwoziami Mercedesa, ale wyprodukowano także ok. 30-40 samych podwozi do karosażu, które później zabudowano różnymi nadwoziami w zewnętrznych firmach, takich jak Saoutchik.
Potem zaczęły się dziać rzeczy dziwne. Na przykład w Stanach Zjednoczonych wypłynął 540K Special Roadster, który według wszelkich znaków na niebie i ziemi nie był Special Roadsterem. W dodatku wystawiono go na sprzedaż, i to od kolekcjonera, który miał jeszcze dwa inne Special Roadstery – jednego po Jacku Warnerze (od Warner Bros.) i drugiego po Hermannie Goeringu (od Luftwaffe). Kolekcjoner ten zmarł na początku XXI w., a auta rozsprzedano dalej. Okazało się, że ten nie-Special Roadster to rzeczywiście oryginalny 540K, który rozpoczął żywot jako kabriolet, ale gdy buda skorodowała (Mercedesy = rdza, rozumiecie), zabudowano zupełnie nowe nadwozie.
Wyprodukował je amerykański blacharz polskiego pochodzenia, Kazimierz „Cass” Nawrocki. Napisał on także książkę o formowaniu blachy pt. „Niemożliwości w kształtowaniu nadwozi”, gdzie szczegółowo opisał, jak poradzić sobie z niemożliwymi do odtworzenia na pierwszy rzut oka przetłoczeniami blach. Nawrocki zrekonstruował co najmniej dwie sztuki Special Roadstera i nawet specjaliści od zabytkowych Mercedesów potwierdzają, że są one wykonane idealnie.
Jednak sprzedawane nadwozie na kołach nie pochodzi od Nawrockiego – wtedy cena 200 000 zł byłaby zupełnie okazyjna. Taka rzecz byłaby raczej warta 200 000 dolarów. Na sprzedaż jest nadwozie wykonane samodzielnie przez polskiego blacharza, posadzone na ramie od Mercedesa „Adenauera”. To nadwozie opisywano nawet w sekcji informacyjnej portalu eBay. Wtedy miało tylne lampki, a teraz je straciło. Wygląda na wykonane z wielkim nakładem sił, starannie wyklepane żeby przypominało prawdziwego 540K Special Roadstera. Ponoć „nie wymaga szpachli”, choć trudno mi wyobrazić sobie, żeby ktoś polakierował je w tej postaci, bez oszpachlowania i wygładzenia.
Przypuśćmy, że chcemy wydać 200 000 zł na taką budę. Co dalej?
Taki samochód buduje się, żeby ludzie go podziwiali podczas motoryzacyjnych wystaw i wydarzeń. Odbiorcy takich pojazdów dzielą się na dwie grupy: amatorów, którzy lubią popatrzeć sobie na stare wozy (99,99%) i specjalistów od danego modelu (0,01%). Procentową proporcję podałem w sposób przybliżony na bazie własnych doświadczeń. Jeśli chodzi o amatorów, będą oni podziwiać taki samochód niezależnie od tego czy jest repliką, czy nie. Ludzie tego typu nie odróżniają od siebie samochodów zabytkowych, pokazując na Baby-Steyra i mówiąc „mój dziadek miał taką Syrenę” albo upierając się, że ich cioteczny wujek miał dwudrzwiową Warszawę coupe, i że naprawdę taka była, to wielka rzadkość.
Dlatego można postąpić na dwa sposoby. Można włożyć w taki projekt jeszcze kolejnych 200-300 tys. zł, aby powstała bardzo dobra replika Mercedesa 540K, warta ok. 300-500 tys. dolarów (pod warunkiem zdobycia np. oryginalnego silnika R8), co doceni zapewne ten 0,01% specjalistów. Na pewno nie będzie to ani łatwe, ani nie uda się tego zrobić w kilka miesięcy. Ale przynajmniej rezultat będzie coś wart. Można też pójść od razu w styl kubański – pod maskę dać silnik od balerona, wrzucić wnętrze z kilkoma losowymi wskaźnikami i fotelami od Golfa, i gotowe. Można cieszyć się czymś, co wygląda trochę jak 540K i dla 99,99% odbiorców będzie „fajnym starym samochodem”.
Ale w tym drugim przypadku nie trzeba wydawać 200 000 zł, bo za 42 000 zł można mieć miks przedwojennego Aero ze Skodą 1100. Też jest roadsterem i wygląda przedwojennie. 99,99% odbiorców nie zauważy różnicy.