REKLAMA

Znikający punkt Grójec edition: kilkudziesięciokilometrowy pościg, strzelanina oraz ranny podejrzany

zOglądaliście kiedyś kultowy film Vanishing Point, czyli Znikający punkt? Musicie go koniecznie zobaczyć, bo to jeden wielki pościg, a w nim biały Dodge Challenger ucieka przed amerykańską policją przez zachodnią część USA. Grójec miał Volkswagena zamiast Dodge'a, ale pościg też był widowiskowy.

pościg
REKLAMA
REKLAMA

Pościg nie przebiegał może przez kilka stanów, a jedynie przez trzy powiaty, a uciekający jechał nudnym Volkswagenem zamiast rasowego muscle cara, ale co z tego? Jaki kraj, taki znikający punkt. Na szczęście w polskiej wersji wydarzeń nikt nie zginął. Co konkretnie się tam wydarzyło?

Pościg: Grójec edition. Policja Mazowiecka podała w swoim komunikacie przebieg wydarzeń

Jest niedziela, ok. 8:40 rano w Grójcu. Policja chce zatrzymać do kontroli kierowcę Volkswagena, ale ten ignoruje polecenia mundurowych. Zamiast tego zaczyna uciekać, po drodze uszkadzając oznakowane radiowozy. Rozpoczyna się pościg.

W powiecie białobrzeskim, na widok policyjnej blokady kierowca zatrzymuje się, po czym wycofuje. Niestety to nie koniec, bowiem oskarżony rusza wprost na umundurowanego funkcjonariusza. Policjant oddaje w kierunku Volkswagena kilkanaście strzałów, jednak kule nie zatrzymują kierowcy, który uderza w oznakowane radiowozy i kontynuuje jazdę. Ten akapit brzmi jak żywcem wyrwany ze scenariusza Znikającego Punktu. Po nieudanej blokadzie i strzelaninie rozpoczyna się kolejny etap oraz kilkudziesięciokilometrowy pościg w kierunku Radomia.

pościg
Poturbowany radiowóz. Źródło: Policja Mazowiecka

Ostatecznie Volkswagen zostaje zatrzymany po kilkudziesięciu kilometrach w powiecie radomskim w okolicy miejscowości Sewerynów. Za kierownicą siedział 34-latek z powiatu radomskiego, który miał ponad 2 promile alkoholu w organizmie. 38-letni pasażer został ranny w wyniku oddanych strzałów i został przetransportowany do szpitala, jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Oprócz tego w Volkswagenie mundurowi ujawnili maczetę.

Obecnie trwają już czynności procesowe oraz ustalany jest szczegółowo przebieg zdarzenia, ale nawet opisana wersja jest przerażająca. Żeby samochód trzeba było zatrzymywać za pomocą strzałów z broni palnej? Takie rzeczy kojarzą mi się z gangsterskimi porachunkami, a nie niedzielnym porankiem w Grójcu.

Czy ta historia ma jakiś morał? Filmowy kierowca - Kowalski - w ostatniej scenie filmu postanawia rozbić się o blokadę i popełnić samobójstwo. Na szczęście w polskiej wersji nikt nie zginął. Mimo to jestem przerażony - miałem nadzieję, że Polska choć pełna wad, to jednak nie jest krajem, gdzie takie scenariusze się dzieją naprawdę.

Każdemu pasjonatowi motoryzacji serdecznie polecam zobaczyć Vanishing Point z 1971 roku oraz remake z 1997 roku. To dwie naprawdę ciekawe pozycje kina motoryzacyjnego.

Czytaj dalej:

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA