Samochody elektryczne kupują ci, którym leży na sercu dobro planety? Tak, jasne
Polestar zapytał swoich amerykańskich kierowców, co skłoniło ich do zakupu samochodu na prąd. Kwestie ekologiczne schodzą na dalszy plan.
W moim garażu właśnie stoi kolejny, testowy samochód elektryczny. Jeżdżąc nim dziś pomyślałem sobie, co mogłoby mnie skłonić do zakupu wozu na prąd. Najpierw pomyślałem o przyjemnych wrażeniach z jazdy – jest cicho, a auto żwawo przyspiesza. To byłoby jednak niewystarczające. Z zamyślenia wyrwał mnie wielki korek na warszawskim, wiecznie remontowanym Moście Łazienkowskim. Zasmuciłem się, że stracę mnóstwo czasu, oglądając przesuwający się o pół metra do przodu i zatrzymujący tył furgonetki przede mną. Wtedy przypomniałem sobie, czym jadę. Ha! – zakrzyknąłem triumfalnie i wjechałem na buspas. Chwilę później korek był dla mnie już tylko wspomnieniem.
To mogłoby mnie przekonać do zakupu auta elektrycznego
Dopóki można nimi wjeżdżać na buspasy i parkować w strefie płatnego parkowania za darmo – choć wiadomo, że takie przywileje nie potrwają wiecznie – „elektryki” dużo zyskują. Gdybym mieszkał po jednej stronie zakorkowanego mostu i pracował po drugiej, pewnie wieczorami przeglądałbym oferty leasingu na coś, co może mieć zielone tablice rejestracyjne.
Czy do takiego zakupu mogłaby mnie przekonać troska o planetę? Niespecjalnie. Staram się oszczędzać wodę, segregować śmieci i nie mam w garażu wielkiego V8 (no dobrze, tutaj powód też jest inny), ale myśląc o zakupach wozu na prąd, szukałbym innych argumentów niż te ekologiczne. Myślałem, że jestem w tym osamotniony i że może brakuje mi empatii. Ale okazuje się, że inni też tak mają.
Firma Polestar zapytała ludzi, co myślą o autach elektrycznych
Badanie przeprowadzono wśród 5086 amerykańskich kierowców, którzy mają już samochody elektryczne. Na pytanie o to, co skłoniło ich do zakupu, aż 55 proc. z nich podało powody inne niż te związane z troską o środowisko i dbałością o ograniczenie emisji szkodliwych substancji.
Przykładowo, aż 48 proc. klientów zostało przekonanych niższymi kosztami eksploatacji, a 30 proc. nabywców skusiło się na auto elektryczne ze względu na to, jakie osiągi zapewniają. Doskonale to rozumiem - a Polestar też nie powinien rozczarowywać, zwłaszcza w swoich ponad 400-konnych wersjach.
Nabywcy aut elektrycznych – nie tylko marki Polestar – liczą się też ze swoim wizerunkiem
To nie do końca powiązane wyłącznie z kwestiami ekologicznymi. Owszem, mogą mieć wpływ na to, jak jest postrzegany nabywca – ale ekologia to nie wszystko, bo liczy się też image człowieka nowoczesnego, który jest otwarty na nowinki. To, jak mocno taka kwestia wpływa na klienta, zależy od jego wieku. Jak wynika z badań, wizerunek jest najważniejszy dla 12 proc. klientów w wieku 18-24 lat, 6 proc. osób w grupie wiekowej 24-41 lat i tylko dla 4 proc. dla osób po 57 roku życia. Teoretycznie, bo ludzie nie lubią przyznawać się do tego, że dbają o to, jak postrzegają ich inni – ale i tak o tym myślą.
Zamiast ratowania planety, klienci interesują się oszczędzaniem pieniędzy i czasu. Nic dziwnego. Omijając korek buspasem też nie chciałem dziś zbawiać świata. Najwyżej swój własny, unikając spóźnienia.