Oto nowa Toyota Crown. Jest wszystkim, czym do tej pory Toyota Crown nie była
Nowa Toyota Crown to podwyższony sedan z napędem na przód albo na cztery koła, z seryjnym napędem hybrydowym. Niezły przeskok w porównaniu z wcześniejszymi generacjami.
Kiedy model Crown, jeszcze pod marką Toyopet, debiutował w Stanach Zjednoczonych w roku 1957, stał się obiektem drwin z powodu swojej prymitywnej konstrukcji i niedostosowania do jazdy po autostradzie. Testowe Crowny gotowały się jak parówki na śniadanie, a kulminacją była awaria na stromym podjeździe w stanie Nevada w okolicach Las Vegas. Toyota wycofała się z USA na jakiś czas, uznając że trzeba się „przezbroić” i zmienić strategię. Zmieniono też nazwę, bo „Toyopet” brzmiał jak „zabawkowe zwierzątko” (Toy - o - pet).
Dalej było tylko lepiej
O ile linia modeli Crown nigdy nie przyjęła się szczególnie ani w Stanach, ani w Europie, była filarem Toyoty na rynku japońskim i we wschodniej Azji. Przez lata był to największy sedan w ofercie (aż do pojawienia się Celsiora i Century), zawsze z napędem na tył, z dotknięciem premium – z czasem nawet dostał silnik V8 i wersje specjalne typu Athlete. Oferowano go również w Chinach. To była taka beemka piątka z Japonii. Auto miało jednak wizerunek pojazdu mocno konserwatywnego, dla lekko grzybowych nabywców, lub dla firm, które nie chciały by pracownicy wyższego szczebla byli widziani w aucie z importu.
Do niedawna w sprzedaży była piętnasta generacja, zaprezentowana w roku 2018. Miała wiele wspólnego z Lexusem GS, a napędzał ją silnik 2.0 Turbo (bez hybrydy), 2.5 R4 z hybrydą i 3.5 V6, też z hybrydą.
Ale to już wszystko przeszłość, bo nadeszła teraźniejszość
Toyota Crown po wieloletniej przerwie wraca na rynek amerykański i będzie crossoverem, bo wszystko musi być crossoverem. Aż dziwne, że nie zrobili jeszcze Supry Cross. W każdym razie nowy Crown bazuje na platformie TNGA-K i ma wiele wspólnego z nowym Lexusem RX. Poprzecznie umieszczone silniki 4-cylindrowe napędzają w nim koła przednie, a koła tylne dopędza dodatkowy silnik elektryczny, czyli jest to typowe i-AWD znane już z wielu modeli Toyoty. Do wyboru będzie albo wolnossący 2.5 + napęd hybrydowy, albo całkiem nowy HYBRID MAX, czyli 2.4 z turbodoładowaniem i hybrydą. W tej wersji nie będzie przekładni E-CVT, tylko sześciobiegowy „automat”, a moc łączna ma wynieść ponad 340 KM. Wariant wolnossący ma spalać 6,2 l/100 km, turbodoładowany ma się mieścić w 8,4 l/100 km. Topowy wariant Crown Platinum otrzyma zaawansowany napęd na 4 koła E-FOUR ADVANCED-cośtam, który pozwoli przenieść nawet 80% momentu obrotowego na tył, oczywiście chwilowo – a to za sprawą większego, chłodzonego płynem silnika elektrycznego przy tylnym dyferencjale.
Na temat wizualnej strony samochodu trudno mi się wypowiadać
Amerykanie lubią takie rzeczy i nie jest to pierwszy taki model Toyoty na tamtejszym rynku – wystarczy wspomnieć pojazd pod nazwą Venza, też był połączeniem osobówki z SUV-em. Tutaj dziwności dodaje jednak tylna część nadwozia, która czyni z Crowna typowego sedana. Trudno mi uwierzyć, że w 2022 r. ktoś będzie chciał kupić samochód tak skrajnie niepraktyczny, z klapą bagażnika mniejszą niż w Trabancie. A nie, czekajcie, oni kupują Teslę Model 3...
Nowa Toyota Crown ma być takim przedsmakiem Lexusa
Dołożyli więc jej sporo wyposażenia, w tym aktywowany głosem system multimedialny „Hej, Toyota”, jest oczywiście bezprzewodowa ładowarka, jest mnóstwo wygłuszeń i szyby wyciszające szum zewnętrzny oraz oczywiście bardzo dużo Bezpieczeństwa, włącznie z układem, który sprawdza, czy nie zostawiliśmy dziecka na tylnym siedzeniu opuszczając pojazd. Dobrze, że nie sprawdza, czy to na pewno nasze dziecko. Cen jeszcze nie podano, ale Amerykanie już mogą się cieszyć, bo zamiast nieco zgrzybiałego już Avalona dostają pięknego sedan-crossovera, którego zdecydowanie im brakowało. Europejczycy go nie dostaną, ale na naszym rynku niszę sedan-crossoverową wypełnia Citroen C4 X.
Crossover to tylko jedna z czterech wersji „nowej rodziny Crown”
Oprócz tego – na rynkach pozaamerykańskich – znajdzie się też tradycyjny sedan, wyglądający jak Mirai II, Crown Sport (mniejszy SUV) i Crown Estate (duży SUV). Toyota nie byłaby sobą, gdyby nie skomplikowała gamy w sposób niedający się już objąć umysłem.
A i tak najpiękniejszym Crownem był ten: