Oczywiście że obejrzę Fast & Furious 9 i będę się świetnie bawił
Mam tylko nadzieję, że w Fast & Furious 9 zrezygnują z tego zbytecznego elementu, jakim jest fabuła.
Oczywiście, że widziałem wszystkie poprzednie części Fast & Furious, czasem porykując ze śmiechu, a czasem posapując z żenady. Najlepsza była oczywiście część pierwsza i trzecia, tj. Tokyo Drift. Keiichi Tsuchiya w roli złośliwego wędkarza – życiowa rola. Można było nawet wybaczyć to, że główny aktor był naturszczykiem i nie pamiętał swoich kwestii.
Od trzeciej części do ósmej filmy przyjęły podobny poziom
Historyjka była nieważna, ważny był Vin Diesel wypowiadający chrapliwym głosem krótkie kwestie zawierające słowo „family”, wybuchy i niewiarygodne wyczyny kaskaderskie. Samolot startujący 20 minut po tym samym pasie czy łódź podwodna goniąca samochody to zupełne drobiazgi w porównaniu z tym, że w którejś części pojawił się autonomiczny Volkswagen Passat B5. Serio, tajemnicza organizacja przejęła kontrolę nad samochodami i one same jeździły, kręcąc kierownicą, a wśród nich był Passat B5, model roku 1996.
Czas na zajawkę Fast & Furious 9, oto ona:
Z pewnością ucieszy fanów różnorodności etnicznej. Zawsze mnie bawiło, że w tych filmach rzeczywiście obsada jest bardzo różnorodna (czarni, Azjaci, kobiety i w ogóle), ale oni wszyscy są zawodowymi, zdemoralizowanymi przestępcami, podczas gdy walczący z nimi policjant jest biały jak śnieg. No ale nieważne, ważne że będzie to co lubimy. Już w pierwszej sekundzie pojawia się podłubany Nissan 240Z i Skyline R34. Potem zmiana biegów, zgodnie ze znanym schematem:
Dalej jest tylko lepiej. Starsza pani robi Aaltonena (obrót o 360 stopni) jakimś supersportowym samochodem, który trudno na pierwszy rzut oka rozpoznać. Ktoś ucieka Mustangiem przed zawalającym się budynkiem. Toyota GT86 przebija ścianę domu i wpada do kontenera od ciężarówki, lecąc bokiem (ale nie driftem, tylko naprawdę bokiem). Jest wszystko, czego oczekujemy. Producenci już dobrze wiedzą, że fabuła nie ma żadnego znaczenia i chodzi tylko o te absurdalne sztuczki. Pod tym względem na pewno ten film będzie ucztą dla oczu.
W produkcjach tego typu chodzi o to, żeby były głupie
Dzięki temu można na chwilę rozłączyć mózg i pozwolić mu się zrelaksować, w czasie gdy patrzy na zupełnie kosmiczną choreografię fruwających samochodów. A skoro już przy tym jesteśmy, to pozwolę sobie przypomnieć mój pomysł na fabułę kolejnej części F&F. Ma ich w sumie powstać 11, bo potem Vin Diesel będzie już za stary, więc wciąż jest potencjał na wykorzystanie poniższej koncepcji: