Oto Nissan Z Proto – następca 370Z, którego nie zobaczymy w Europie
Pierwszy od lat sportowy model marki Nissan – Z Proto – nie trafi do nas, bo to się nie opłaca.
Na początek strzał z liścia dla Europy – barbarzyńska pora, na jaką planowane są premiery nowych modeli (Hyundai Tucson o 1:30 nad ranem, Nissan Z Proto – o 2:30) zdradzają, że nasz kontynent traci na znaczeniu. W przypadku Nissana stracił do tego stopnia, że najważniejszy od lat model, który wskrzesza legendę sportowej rodziny Z, w ogóle do nas nie trafi.
W oświadczeniu marki można przeczytać, że kurczący się rynek samochodów sportowych i specyficzne przepisy dotyczące emisji (CO2) sprawiają, że Nissan nie ma możliwości stworzenia sensownego modelu biznesowego, pozwalającego na wprowadzenie tego modelu do Europy. W Europie priorytetem marki pozostaje odnawianie gamy crossoverów i przyspieszanie rozwoju modeli elektrycznych.
Wspaniale, ciśnienie z rana podskoczyło mi na tyle, że dziś kawa nie będzie potrzebna. Teraz obejrzyjmy co nas ominie:
Nissan Z Proto – powrót do korzeni
Kształt nadwozia przypomina, że rynkowo Z Proto, które będzie sprzedawane prawdopodobnie jako 400Z to bezpośredni następca 370Z. Jednak stylistycznie model czerpie garściami z dużo bardziej utytułowanych modeli.
W linii dachu i długiej masce ewidentnie można się doszukiwać podobieństw do pierwszej Zetki – modelu 240Z.
Reflektory nawiązują do sprzedawanego krótko w Japonii w latach 70. modelu 240ZG, w którym przednie źródła światła przykryto pleksą.
Za to z tyłu charakterystyczny kształt świateł przywodzi na myśl legendarny model 300ZX.
Nissan budując Z Proto nie próbował na siłę stworzyć modelu retro, ale wkomponował legendarne elementy w bardzo nowoczesną stylizację auta. W moim odczuciu udało mu się to świetnie, mam tylko wątpliwości co do prostokątnego wlotu powietrza z przodu, przypominającego ten z 350Z, ale może w realu nie wygląda to źle.
Kabinę urządzono bardzo prosto, bez zbędnych udziwnień, ale współcześnie (czyt. ekrany muszą być). Purystów ucieszą za to analogowe zegary na szczycie konsoli centralnej informujące o ciśnieniu doładowania, prędkości obrotowej turbosprężarek i napięciu akumulatora.
Wisienką na torcie jest za to manualna, sześciobiegowa przekładnia.
Nissan Z Proto wraca również do korzeni pod względem układu napędowego
Japończycy nie podali szczegółowych danych, ale ogłosili, że auto będzie napędzane turbodoładowanym silnikiem V6. Do układanki świetnie pasowałby trzylitrowy VR30DDTT montowany w Infiniti Q50/Nissanie Skyline – szczególnie, że ma właśnie 400 KM. Nissan zapowiedział, że nowa Zetka będzie sprzedawana wyłącznie ze wspomnianą sześciobiegową przekładnią manualną, która będzie przekazywała napęd na tylne koła. Klasyka gatunku – 3.0 V6 bez elektryfikacji, nawet mild hybrid – i już wiemy, dlaczego nie zobaczymy jej w Europie.
Nie pozostaje nam nic innego, jak cieszyć się szczęściem reszty świata. I pobiec do salonu po nowego Qashqaia, czy innego Juke'a. Albo – ku uciesze wicepremier Emilewicz – nowego Leafa.