REKLAMA
  1. Autoblog
  2. Felietony /
  3. Porady

Miałem stłuczkę i było całkiem przyjemnie. Mam kilka przemyśleń

Stało się! Miałem stłuczkę i mój piękny lakier Cosmoschwarz przestał być nieskazitelny. W ogólnym rozrachunku było całkiem przyjemnie. 

08.11.2022
7:01
miałem stłuczkę
REKLAMA
REKLAMA

Dawno nie miałem żadnej stłuczki i w końcu przyszła kryska na matyska, kobyłka zaparkowała u płotu, zawisło to, co nie utonęło itd. Wyjeżdżałem ze sklepowego parkingu, mijając samochód, który na niego wjeżdżał. Niestety wykonał swój manewr z gracją i zwrotnością Titanica. Skutkiem tego był przerysowany tylny zderzak w moim BMW. Poczekałem, aż kierowca zacumuje swojego transatlantyka i podszedłem powiedzieć, że doszło między nami do kontaktu. Kierowca był zdziwiony, ale ślady były jednoznaczne.

miałem stłuczkę

Z racji tego, że nie pochwalam idei mandatu w wysokości 1500 zł za stłuczkę, to spytałem się, czy spisujemy oświadczenie, czy jednak zawracamy głowę policji. Kierowca miał podobne podejście jak ja, więc przystąpiliśmy do spisywania oświadczenia. I tu pojawił się pierwszy problem. Nigdzie w okolicy nie było drukarki, więc trzeba było spisać oświadczenie ręcznie, jak w XIX wieku. Oczywiście nie noszę ze sobą zeszytu i długopisu, więc poszedłem kupić niezbędne akcesoria, odpaliłem internet, żeby wiedzieć, co trzeba w nim ująć i wiem jedno.

NIGDY WIĘCEJ

Nie ruszam się już z domu bez wydrukowanego oświadczenia sprawcy. Pisanie tego wszystkiego ręcznie to strata czasu i bezsensowna czynność. Wiecie, byliśmy nowocześni: w internecie mieliśmy wzór oświadczenia, na drugim telefonie odpalona była strona UFG, dzięki której zweryfikowałem numer polisy sprawcy, ale ten zeszyt pomiędzy nami psuł wszystko. Efekt wyszedł średnio, bo nigdy nie miałem ładnego charakteru pisma, a lata obcowania z klawiaturą sprawiły, że piszę ręcznie jeszcze brzydziej niż wyglądam.

miałem stłuczkę

Dlatego mądra rada — wydrukujcie sobie wzór takiego oświadczenia z dowolnej strony i noście ze sobą. Pozwala oszczędzić masę czasu i nie trzeba pisać w zeszycie jak w podstawówce. Zdjęcia uszkodzeń wykonane, oświadczenie spisane, pozostało nam rozjechać się w zgodzie i zająć się likwidacją szkody.

Bałem się tego etapu

Pracowałem kiedyś dla dużego ubezpieczyciela, parę razy miałem w życiu stłuczkę (nigdy z mojej winy), więc nie byłem optymistycznie nastawiony do tematu likwidacji szkody. Ale spotkało mnie miłe rozczarowanie. Teraz mamy nowoczesność nawet na tym polu. Zgłosiłem szkodę online, dostałem dane do logowania się do panelu klienta, tam po kolei odhaczałem punkty w rodzaju zrób zdjęcie uszkodzeń, zrób zdjęcie całej sylwetki pojazdu itd. Proste, czytelne i przez cały proces zostałem przeprowadzony za rączkę. Po jednym dniu dostałem propozycję odszkodowania wraz z metodologią jej wyceny. Ku mojemu zaskoczeniu była większą niż zakładałem, więc bez problemu polakieruję za nią zderzak. Dodatkowo w kosztorysie znalazłem dane kontaktowe do zakładu lakierniczego na terenie Lublina, który na pewno w tej cenie wykona naprawę. Jestem po prostu w szoku, że dało się to tak usprawnić. Rano zaakceptowałem propozycję ugody, po południu pieniądze były już na koncie. Takie stłuczki to ja rozumiem, bo to czysta przyjemność.

REKLAMA

Ale serio wydrukujcie sobie oświadczenie sprawcy. Może się nie przyda, ale nie będziecie jak zwierzęta długopisami machać na parkingu. A poza tym nie panikujcie, nie przeżywajcie, bo jest lepiej niż parę lat temu. Ucywilizowało się.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA