REKLAMA

Kłoda pod nogi właścicieli elektryków. Przez złodziei nie naładujesz samochodu

Kiedyś złodzieje kradli trakcję kolejową albo akumulatory. Dziś coraz częściej zabierają się za kable do ładowania samochodów elektrycznych.

kradzieże kabli
REKLAMA

Niedawno prawdziwą plagą w dużych, polskich miastach były kradzieże katalizatorów. Wyspecjalizowani złodzieje kładli się pod autem i chwilę później - zanim ktokolwiek zdążył się zorientować - odbiegali z cennym łupem. Za „kata” na skupie można dostać porządne pieniądze, więc nie brakowało chętnych na zaryzykowanie, że dostaną wyrok.

REKLAMA

Teraz złodzieje mają nową „specjalność”

Jak podaje Polskie Stowarzyszenie Nowej Mobilności, w ostatnich miesiącach w Polsce odnotowano falę kradzieży kabli z ogólnodostępnych stacji ładowania samochodów elektrycznych. Skala zjawiska jest duża: mowa o dziesiątkach incydentów w całym kraju, często powtarzanych według identycznego schematu. Przykładem jest Wrocław, gdzie we wrześniu jednej nocy zniszczono instalacje w kilkunastu lokalizacjach. 

To nic miłego: każdy tego incydent oznacza realne straty i utrudnienia dla kierowców aut elektrycznych. Pozbawione kabli ładowarki są całkowicie wyłączone z użytku, a ich naprawa wymaga czasu, specjalistycznych komponentów i oczywiście pieniędzy. Część uszkodzonej infrastruktury powstała ze wsparciem publicznych dotacji, co dodatkowo komplikuje sytuację.

Czy da się z tym coś zrobić?

Monitoring i alarmy: oto, co robią operatorzy stacji ładowania. Niestety, to często nie chroni przed samym złodziejstwem, a co najwyżej ułatwia złapanie sprawców. Z punktu widzenia kogoś, kto po prostu chce naładować auto: żadna różnica.

Policja już wie o problemie. Według PSNM w ostatnich tygodniach doszło do kilku zatrzymań. W Lubinie i Polkowicach ujęto mężczyznę, który - mimo używania maski - szybko został zidentyfikowany; jako recydywiście grożą mu surowsze konsekwencje. Pod koniec października na Pomorzu zatrzymano kolejnych dwóch sprawców dzięki czujności ochrony, przy czym jeden z nich miał już na koncie podobną kradzież. 

REKLAMA

Nie byłoby sprawy, gdyby złodzieje nie mieli co zrobić ze skradzionymi kablami

Czyli: gdyby właściciele skupów metali odsyłali ich z kwitkiem. PSNM podkreśla, że przyjmowanie kabli z ładowarek to „działalność wysokiego ryzyka, praktycznie pozbawiona realnego zysku, a jednocześnie narażająca właścicieli punktów skupu na zarzuty paserstwa – przestępstwo zagrożone karą nawet do pięciu lat więzienia”. Skupy mają prawny obowiązek weryfikowania pochodzenia metali i przechowywania dokumentów sprzedaży przez pięć lat. Stowarzyszenie wystąpiło więc do prezydentów 37 największych miast w Polsce z apelem o przeprowadzenie dodatkowych kontroli w takich miejscach.

Niestety - złodziejstwo kabli to kolejna kłoda pod nogi właścicieli aut elektrycznych. Ładowarek przybywa, ale niektóre z nich są potem wyłączone, bo ktoś je okradł. Ale są też jasne strony: z wozu na prąd przynajmniej nikt nie ukradnie katalizatora…

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-11-17T17:44:06+01:00
Aktualizacja: 2025-11-17T17:07:27+01:00
Aktualizacja: 2025-11-17T14:23:35+01:00
Aktualizacja: 2025-11-17T10:40:54+01:00
Aktualizacja: 2025-11-17T10:21:54+01:00
Aktualizacja: 2025-11-16T18:00:00+01:00
Aktualizacja: 2025-11-16T12:00:00+01:00
Aktualizacja: 2025-11-15T16:00:00+01:00
Aktualizacja: 2025-11-15T13:00:00+01:00
Aktualizacja: 2025-11-15T11:30:00+01:00
Aktualizacja: 2025-11-15T09:30:00+01:00
Aktualizacja: 2025-11-14T18:45:03+01:00
Aktualizacja: 2025-11-14T14:30:00+01:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA