Auto kompaktowe do 100 000 zł? Tak, to możliwe. Nie musisz nawet brać tabletki
Tabletki na sen. Kompakt do 100 000 zł nie brzmi jak jakiś przesadnie porywający temat, więc w tym miejscu muszę was zaskoczyć:
Albo w sumie nie jestem w stanie. To będzie przegląd dla osób, które chcą kupić jak najtańsze auto, ale jednocześnie ma być ono nowe, ma być przynajmniej trochę kompaktowe, ma kosztować mniej niż 100 000 zł i jednocześnie... nie ma być SUV-em. Nie jest to porywający zestaw parametrów, a i auta, które udało się w tym przeglądzie wylosować starannie wyselekcjonować, nie są specjalnie uduchowione, ale mam jedną dobrą wiadomość:
Są.
Na początek szybka porada: kup crossovera
Nie, nie dlatego, że jest lepszy, bo raczej nie jest. Po prostu rynek samochodów kompaktowych i okołokompaktowych skurczył się znacząco, natomiast segment B zrobił się miejscami tak absurdalnie drogi i przetrzebiony, że zasadność kupowania należącego do niego auta jest mocno dyskusyjna. Crossoverów za mniej niż 100 000 zł wprawdzie też nie ma całej armii, ale przynajmniej jest jako tako w czym wybierać.
Zresztą przyznajmy to - przeważnie i tak większość osób jeździ samochodem w pojedynkę, większych bagaży zazwyczaj nie ma, jak ktoś ma jechać z tyłu, to i tak się zmieści na tył B-crossovera i najwyżej mu się powie, żeby nie jęczał, bo będzie szedł z buta jak jakiś nawiedzony zbiorkomiarz, któremu tramwaj uciekł sprzed nosa.
Ale jeśli ktoś bardzo chce lepszego samochodu (jak możecie) i nie musi siedzieć wysoko w aucie, które tak naprawdę i tak jest często mniejsze od klasycznego kompakta, to zapraszam. Weźcie przed czytaniem coś na sen, ale takiego do walki ze snem - bo gwarantuję, że nadejdzie i to dość szybko.
Seat Leon i zostaje nam stówka
Szkoda, że nie kombi, ale przynajmniej uczciwy hatchback i mieścimy się w setce - nie uda nam się to np. z bliźniaczym Golfem, jeśli chodzi o egzemplarze z placu dealerskiego.
Fanów Skody muszę niestety od razu zmartwić, bo Style nie oznacza tutaj (w sumie w Skodzie raczej też już nie) jednego z wyższych poziomów wyposażenia, a wręcz przeciwnie - poziom startowy. Na luksusy więc nie liczcie, ale spodziewajcie się, że ramki dookoła ekranu centralnego będą porównywalne powierzchnią z samym ekranem. I że oczywiście pod maskę trafi 1.0 110 KM, połączony z manualną przekładnią, ale tutaj nie powinno być akurat jakiegoś strasznego dramatu.
Poza tym to wciąż całkiem spore i wygodne auto, nowe, za mniej niż stówkę i nie-SUV.
Kia Ceed i coś się miało rymować, ale nie będzie
Nie ma bowiem na świecie takiej siły, żeby ktokolwiek próbował pisać o Ceedzie wiersze, a jeśli tak, to nie jestem pewien, czy ta osoba ma prawo do opuszczania swojego aktualnego miejsca pobytu i czy to miejsce pobytu ma klamki po wszystkich stronach drzwi. Gdyż Ceed... po prostu istnieje, to tyle, co można o nim napisać.
Można też o nim napisać, że jest kompaktem, ma pod maską standardowo 1.0, ale już o mocy 120 KM, więc można trochę utrzeć nosa tym, którzy kupili Leona. Wyposażenie obejmuje głównie to, co sprawia, że samochód jest samochodem, ale jakiś Bluetooth i elektrycznie regulowane lusterka się znajdą.
Nie ma co narzekać, bo od setki dzieli nas w tym przypadku naprawdę sporo - można resztę pieniędzy przeznaczyć na inne cele, np. jako 50 proc. wpłaty własnej na rower ze średniej półki.
Hyundai i30, ale stalaki 15
Skoro był Ceed, to i i30 też może trafić na listę - zresztą w podobnej cenie, z tą samą jednostką napędową i rozpieszczający porównywalnym luksusem w postaci, chociażby 15-calowych felg stalowych. Szczęśliwie, o ile z zewnątrz całość wygląda dość smutnawo, to w środku znajdziemy trochę dobra - chociażby w postaci systemu multimedialnego z CarPlayem i Android Auto.
Wprawdzie cena z ogłoszenia to cena przy leasingu oferowanym przez dealera, ale poniżej 100 000 zł spokojnie znajdziemy jeszcze kilka egzemplarzy i30, więc miejsce na liście zasłużone.
Opel Astra, no i basta
Nie da się być kompaktem bardziej niż Opel Astra, więc i Astra niczego w sumie więcej nie próbuje - może poza tym, że ten front naprawdę się Oplowi udał. Niestety, dla równowagi, siedząc w środku, nie będziemy mogli go podziwiać, za to skutecznie postraszą nas monstrualne ramiszcza dookoła cyfrowych zegarów.
Na tym tle aż trochę dziwi skórzane wykończenie kierownicy (raczej prawdziwa skóra to to nie jest...), ale skoro dali, to należy docenić. Można też docenić cenę poniżej 90 000 zł oraz fakt, że pod maską nie znajdziemy silnika benzynowego o pojemności 1.0, a 1.2. Choć czy to 1.2 jest takim faworytem wszystkich kupujących, to akurat bym się spierał.
Ale na plus - 6 przełożeń w manualnej skrzyni biegów, bo nie każdy może to zaoferować.
Skoda Scala na piątkę
To znaczy 5-biegowa jest w tym przypadku przekładnia manualna, więc nie jestem pewien, czy rzucałbym się to auto, jeśli byłbym fanem dłuższych i szybszych przejazdów, choć do tego akurat nie będzie też zachęcać "osłabione" 1.0 95 KM. Można też dyskutować długo i bez sensu na temat tego, czy Scala jest pełnoprawnym kompaktem, ale idę o zakład, że większość osób po przejechaniu się tym autem uznałoby, że "no, eee, jeździ po prostu i jest spore w środku". I tyle większości wystarczy.