REKLAMA

Uroczy van zezłomowany przez celników. Poszło o nielegalne logo Volkswagena

Pewien amerykański importer samochodów z Japonii stracił czas i pieniądze z powodu kei-vana ze znaczkiem Volkswagena. Uznano, że ten samochód to podróbka i musi trafić do zgniatarki.

kei-van
REKLAMA

Nigdy nie rozumiałem fascynacji busami Volkswagena z lat 60 czy 70. Dzieci-kwiaty, stary Woodstock, przeraźliwie powolny wóz bez hamulców z motorem z Garbusa – to nie moje klimaty, a odkąd kiedyś przejechałem się T2, stłumiłem w sobie tlące się resztki zainteresowania takimi wozami. Kei-vanów też jakoś nie kocham, ale w garażu marzeń miałbym Subaru Libero. Jest urocze, tyle że pewnie bałbym się nim jeździć. Można zginąć po zderzeniu z gołębiem, ale jego omijanie też nie wydaje się najlepszym pomysłem.

REKLAMA

A jeśli połączy się kei-vany z autem dzieci-kwiatów?

To całkiem popularny kierunek modyfikacji w Japonii. Tamtejsi specjaliści biorą małe, kanciaste kei-vany i przerabiają je tak, by przypominały Volkswageny T1 z czasów The Doors i wyjątkowej popularności środków psychodelicznych. Dwukolorowe malowanie w charakterystyczny wzór, urocze kołpaki, a także znaczek VW z przodu – i w ten sposób Suzuki Carry czy Subaru Sambar zmieniają charakter. Są jak Japończyk, który zapuścił włosy, założył spodnie dzwony i pojechał grać na gitarze w San Francisco. Nie chodzi tu o to, by zbudować idealną replikę. Nikt się nie nabierze, że kei-van to T1. Chodzi o swego rodzaju hołd. No i o to, by japońskie pudełko wyglądało uroczo.

Niestety, taki kei-van nie powinien przyjeżdżać do Stanów Zjednoczonych

kei-van

Portal The Drive opisuje historię pana Tylera Barga, prowadzącego niewielką firmę Tiki Bunny Imports, zajmującą się sprowadzaniem samochodów z Japonii do USA. Na początku 2021 roku podjął się ściągnięcia Subaru Sambara dla kogoś znajomego. Znalazł interesujący egzemplarz z 1996 roku, z przebiegiem nieco ponad 85 tysięcy kilometrów i z dobrym wyposażeniem, czyli m.in. z rzadkim szyberdachem. Miał też tak przerobione nadwozie, by przypominać VW T1.

Transakcja ze stroną japońską odbyła się bez kłopotów. Barg zapłacił 9500 dolarów i czekał, aż statek przypłynie z Japonii. Wtedy zaczęły się problemy. Amerykańska służba celna (US Customs and Border Protection) musi sprawdzić każdy samochód również pod kątem legalności i praw autorskich. Mogłoby się wydawać, że takie przepisy tyczą się przede wszystkim zegarków czy koszulek lub butów, ale szukanie podrabianego logo Louis Vuitton to nie wszystko. Uroczy kei-van też musiał zostać obejrzany. Niestety, elementem pakietu „upodabniającego” do Volkswagena był… znaczek Volkswagena.

Celnicy zapytali VW, czy kei-van może nosić ich logo

Odpowiedź była oczywiście odmowna, w związku z czym Subaru zostało zatrzymane. Pan Barg nie dowiedział się o tym w porę ze względu na literówkę w adresie e-mail. „„Wtedy tego nie wiedziałem, ale ta literówka kosztowała mnie możliwość wysłania furgonetki z powrotem do Tokio i uratowania jej” – opowiada.

kei-van

Barg złożył przedstawicielom Volkswagena kompromisową propozycje – chciał usunąć znaczek VW, przyczepić logo Subaru, wysłać zdjęcia, które to udowodnią, a potem cieszyć się kei-vanem (i sprzedać go klientowi). Niestety, nie udało się. Samochód nigdy nie został mu zwrócony. Co się z nim dzieje? Prawdopodobnie został „zniszczony i zutylizowany zgodnie z obowiązującymi wytycznymi”.

kei-van
REKLAMA

Cała ta sytuacja kosztowała pana Barga sporo nerwów i 9500 dolarów. Klient zadowolił się „zastępczym” Nissanem Pao, tym razem już oznaczonym wyłącznie symbolami „swojej” marki. Bohater artykułu podkreśla, że chciał podzielić się swoją historią, by ostrzec innych. Takie sytuacje w Stanach Zjednoczonych się zdarzają – i tłumaczenia, że kei-van to „hołd” dla Volkswagena, a nie podróbka, zdają się na nic. Podobno VW mógł nawet dochodzić od Barga odszkodowania w wysokości sięgającej połowy wartości wozu. Niech Subaru zostanie Subaru – po co zmieniać coś, co jest dobre? Szkoda wozu.

Fot. zdjęcia z japońskiej aukcji, The Drive

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-18T10:07:49+02:00
Aktualizacja: 2025-06-17T19:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-17T13:53:06+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T21:07:03+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T17:18:55+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T16:00:39+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T14:26:29+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T11:01:21+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Do sprzedania jest czterodrzwiowa Syrena. Smutna to historia z Kutna

Pojazd FSO Syrena Vosco z AMZ Kutno był być może jedyną nowożytną polską próbą stworzenia rodzimego samochodu osobowego. Po projekcie nie ma już śladu, ale pojawiło się ciekawe ogłoszenie.

Do sprzedania jest czterodrzwiowa Syrena. Smutna to historia z Kutna
REKLAMA

Wystąpił taki krótkotrwały moment jakieś parę lat temu, że nagle znikąd wypełzły najdziwniejsze firmy, twierdzące że one zbudują nowe wcielenie któregoś polskiego samochodu. Miała być nowa Warszawa „New Warsaw”, nowy Polonez, nowy Maluch no i oczywiście nowa Syrena, i to w dwóch wydaniach. Pierwszym był projekt „AK Motors Nowa Syrena”, który zakończył się zbudowaniem jednego samochodu, tj. auta sportowego z rurkowym szkieletem o nazwie „Meluzyna R”. Dla odmiany zupełnie niezwiązane z nim przedsięwzięcie „FSO Syrena” prowadzone przez firmę AMZ z Kutna miało o wiele lepsze podstawy, ponieważ firma AMZ faktycznie zajmuje się budową samochodów – wprawdzie są to samochody specjalne, ale jednak posiada ona halę, wykwalifikowany personel czy opanowaną kwestię rejestracji.

REKLAMA

Prototypy FSO Syreny Vosco widziałem kilka razy nawet na żywo

W tym jeżdżące. Nawet udało się jeden rozbić w Warszawie. To, co trzeba wiedzieć, to że producent samochodu przyjął nazwę FSO Syrena, a sam pojazd nazwano Vosco, co miało brzmieć trochę jak „Bosto” (przynajmniej ja mam takie skojarzenie). Potem jednak znalazłem informację, że chodziło o nawiązanie do Mieczysława Wośko, prezesa firmy Polfarmex, która była partnerem AMZ Kutno w projekcie FSO Syrena. Z początku wystąpiła krótka seria prototypów spalinowych, które bazowały ponoć na Oplu Corsie, następnie zapowiedziano szumnie wersję elektryczną z akumulatorami o pojemności ok. 32 kWh. Losy tego projektu zasługują na książkę, bo tam się działo bardzo dużo: zmiana właściciela, dotacje z NCBiR, śledztwo prowadzone przez CBA, pokazanie prototypu elektrycznego i w końcu zakończenie przedsięwzięcia z uwagi na brak środków na prowadzenie produkcji seryjnej.

Sprzedawany egzemplarz to zapewne jeden z tych z wczesnych, z mechaniką z Opla Corsy, zbudowany w roku 2018. O dziwo jego przebieg nie jest wcale taki mały, bo wynosi 45 tys. km, więc ktoś tego pojazdu realnie używał. Zapewne z silnikiem z Opla to bezproblemowe małe auto do jazdy, w dodatku da się do niego normalnie kupić części (chyba że nadwoziowe). Estetycznie wykonana deska rozdzielcza też ma elementy z Opla, jak na przykład nawiewy, cały projekt jest jednak zauważalnie inny. Ogólnie wizualnie to wcale nie jest zły samochód, oczywiście jego produkcja nie miała nigdy szans zaistnieć...

Powstało zapewne 8 egzemplarzy Vosco

Miały jeszcze dodatkowe oznaczenie S106 jako historyczne nawiązanie do Syren, których numeracja skończyła się na 105. Dobrze, że nie wypuszczono tego na rynek, bo prawnicy Peugeota zniszczyliby naszą rodzimą fabrykę w sądzie. Z ogłoszenia dowiadujemy się, że na sprzedaż jest nie jeden, ale trzy egzemplarze, zapewne wszystkie w tej samej cenie. Oczywiście mam nadzieję, że zostaną one rozsprzedane po muzeach motoryzacji w Polsce, bo właściwie tylko tam widzę miejsce dla takiego Vosco. Cena 29 000 zł za sztukę wydaje mi się całkiem realistyczna.

REKLAMA

Dlaczego nie możemy mieć polskiego samochodu?

To bardzo proste: ponieważ nie ma żadnej siły wspieranej przez nieskończone zasoby finansowe, która chciałaby zaryzykować setki milionów czy miliardy złotych dla niepewnego zysku w długiej perspektywie finansowej. Należałoby najpierw zbudować markę – i to od razu nie tylko w Polsce, ale także na eksport. Na ekstremalnie mocno obsadzonym rynku szanse na to są znikome. Z technologią nie byłoby żadnego problemu, można ją kupić od Chińczyków, ale weź to sprzedaj pod własnym „brandem”. Jednak jeśli ktoś naprawdę chce mieć współczesny polski samochód, to właśnie wraz z tym ogłoszeniem nadarza mu się szansa.

zdjęcia z ogłoszenia – autor nie podany

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-15T16:00:39+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T14:26:29+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T11:01:21+02:00
Aktualizacja: 2025-06-14T15:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T17:01:10+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T13:38:38+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T12:01:39+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T07:02:48+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T18:45:44+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T11:51:33+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T11:10:48+02:00
REKLAMA
REKLAMA