Jeep zrobi radykalnie terenowego Wranglera, idealnego do lansowania się na promenadzie
Auto jest tak napchane off-roadowymi gadżetami MOPAR-a, że aż szkoda nim zjeżdżać z asfaltu, żeby ich nie uszkodzić.
Amerykanie to mają dość łatwo. W Europie nie ma już Jimny, nowy Defender to sympatyczne auto uterenowione, G-klasa służy tylko do lansowania się po bulwarze (bardziej „prospekcie”), możemy oczywiście dalej kupić sobie Wranglera, ale nie takiego:
Ten potwór powyżej to Jeep Wrangler JPP 20, gdzie JPP oznacza Jeep Performance Parts, a 20 to rok modelowy. Dali czadu – ta wersja będzie naprawdę dostępna w salonie. I naprawdę zamiast drzwi będzie mieć rurowe stelaże, żeby było widać spodnie i buty osób, które nim jadą. W końcu nie po to kupuje się spodnie za 22 tys. zł żeby nie było ich widać. Jeep JPP 20 będzie mieć dodatkowy pakiet oświetlenia LED, żeby można było przedzierać się przez najdziksze ostępy amerykańskiego freewaya także w nocy. Oświetlenie pozwoli też zobaczyć dokładnie, kto strzela nam fotki na insta.
MURICA
Zamiast standardowego dachu zamontowano tu „mesh sunbonnet”, czyli siatkową osłonę przed słońcem. Z przodu znalazł się stalowy zderzak przedni, który pozwoli skutecznie roztrącić gapiów, zbyt nachalnie przyglądających się naszemu nowemu nabytkowi. Silnik ochroni specjalna metalowa płyta mocowana od spodu, która w sumie nie ma żadnego zastosowania podczas lansu na nadmorskiej promenadzie, ale można chwalić się nią, gdy opowiadamy znajomym o swoim nowym Jeepie. Zawieszenie podniesiono o dwa cale, przez co żaden krawężnik nie będzie dla nas przeszkodą. A gdy utkniemy oblepieni tłumem fanów off-roadu, będzie można skorzystać z wyciągarki z 30-metrową syntetyczną liną. Do wyboru będą różne rodzaje kół i opon oraz dwa kolory nadwozia – biały lub niebieski, z możliwością zamieszczenia grafiki przedstawiającej amerykańską flagę na masce.
Niestety nie przewidziano miejsc na montaż broni, ale to pewnie żaden problem. Firmy od aftermarketu tylko na to czekają. Tu uchwycik, tam obejma i już można polować na bizony bez wysiadania z auta. Do bagażnika można schować wielkiego grilla, na którym usmażymy ogromne stejki. No i można ruszać na podbój terenu, oczywiście pod warunkiem że jest to teren zabudowany, najlepiej w godzinach wieczornych i w okolicach jakichś imprezowni – żeby nikt, ale to nikt nie miał szans przeoczyć naszego Jeepa. W końcu powstał po to, by go podziwiać i by podtrzymywać dumę z amerykańskiego stylu życia, w którym skromność jest cechą najniżej ocenianą.