REKLAMA

Jak nie jeździć na suwak? Tutaj wszystko poszło nie tak, jak powinno

Film nagrany na warszawskim odcinku trasy S8 pokazuje, jak nie jeździć na suwak. Warto walczyć o miejsce w sznurze aut za wszelką cenę!

jak nie jeździć na suwak
REKLAMA
REKLAMA

Często jeżdżę po trasie, którą można obejrzeć w filmie wstawionym na kanał „Bandyta z kamerką”. To warszawski, a dokładniej żoliborsko-bielański odcinek trasy S8, zaraz za mostem Grota. Kto tam nie prowadził auta, ten nie zna życia. Za każdym razem, gdy tam jestem – czyli praktycznie codziennie – komuś uda mi się mnie zaskoczyć jakimś manewrem. Korek, wiele kończących się pasów, dużo pasów ruchu w jedną stronę, buspas, pośpiech, ciężarówki, wyprzedzanie poboczem. To wszystko tworzy mieszankę wybuchową. Tylko dla kierowców o mocnych nerwach.

Nie wszyscy mają mocne nerwy. Potem pokazują, jak nie jeździć na suwak

Kierowca pomarańczowego (ładny kolor - no i trudno go przegapić!) Forda chce zmienić pas, bo ten, po którym jedzie się kończy. Może to zrobić i liczyć, że jadący po pasie obok go wpuszczą. Występuje tu „znaczne spowolnienie ruchu”, czyli warunek, który w przepisach jest wymieniony jako ten, który wprowadza zasadę jazdy na suwak.

To oznacza, że kierowca Volkswagena Passata na rejestracji z Opatowa powinien wpuścić Forda przed siebie. Widocznie uznał, że tyle walczył o miejsce w sznurze aut, że się tak łatwo nie podda i tanio skóry nie odda.

Przecież nie można pozwolić, by ktoś jechał przed nami!

Najpierw specjalnie podjechał tak, by Ford nie mógł zmienić pasa. Zrównał się z nim i na filmie widać, że „w ruch” poszła boczna szyba. Pewnie wygłosił zapierającą dech w piersiach przemowę. Następnie wydawałoby się, że Ford jednak uzyska swoje miejsce… ale Volkswagen nie dał za wygraną, podjeżdżając i ryzykując otarcie lakieru. Uff, gotowe. Teraz każdy może dalej jechać w sznurze aut, jeden za drugim. Z pewnością Passat dojedzie do celu o wiele szybciej.

Niestety, niektórym nadal wydaje się, że gdy ktoś wjedzie przed nich w korku to trochę tak, jakby odkroili sobie kawałek siebie. Jakby poświęcili honor, oddali wszystko, co mają i dali się pokonać. Nie można na to pozwolić, nawet za cenę spowodowania stłuczki i stracenia nie dwóch sekund, a najpierw połowy dnia na czekanie na policję, a potem jeszcze masy czasu na dzwonienie po warsztatach i ubezpieczycielach. Muszą mieć smutne życie. Nie chcę ich spotykać nawet na chodniku. Niestety, właśnie zaraz ruszam na S8.

REKLAMA

Czytaj również:

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA