REKLAMA

IKEA przechodzi na rowery cargo do dowozu mebli. Ten pomysł to cyrk na trzech kołach

Na trzech kołach z elektrycznym wspomaganiem i ładownością 150 kg. Ale to nadal bez sensu.

IKEA testuje rower cargo do dowozu mebli. Istny cyrk na trzech kołach
REKLAMA
REKLAMA

Rower cargo – gdyby to urządzenie miało jakikolwiek sens, to dawno wszyscy by z niego korzystali. Powstało, żeby udowodnić, że można. Wprawdzie nie ma to cienia uzasadnienia, ale można, tak jak można wbiec na ostatnie piętro One World Trade Center, chociaż większość ludzi skorzysta z windy. Teraz IKEA wchodzi do gry w swojej walce o węglową neutralność, nie zauważając że o wiele szybciej osiągnęłaby węglową neutralność gdyby w ogóle przestała produkować cokolwiek. Pilotażowy program prowadzi placówka IKEA w Delft w Holandii.

Rowery świetnie sprawdzają się w transporcie

Widzimy to codziennie. Dostawcy na rowerach dostarczają jedzenie w specjalnych plecakach lub miękkich kufrach. Na zwykłych rowerach dwukołowych, nie na cargo, bo te cargo są o krawężnik potłuc z ich długim rozstawem osi, małym przednim kołem i ogólnie nonsensownym założeniem. IKEA w pewnym sensie to zauważyła, bo ich rower cargo jest trzykołowy i ma pakę z tyłu, dzięki czemu jest o wiele stabilniejszy. Jest też jednak szeroki i staje się już wózkiem czy też rikszą rowerową, przez co nie powinien jechać po drodze rowerowej, ale po jezdni.

Nadal przeoczono najważniejszy problem

Najważniejszy problem jest taki, że to nie ma żadnego sensu ze względu na specyfikę produktów i ze względu na rozlokowanie punktów dystrybucji. O ile są na świecie sklepy IKEA, w przypadku których dowóz rowerem jest znakomitym pomysłem, o tyle w większości przypadków jest to bez sensu, ponieważ IKEA jest jedna na całe miasto i przeważnie znajduje się daleko od ścisłej zabudowy, z którą w dodatku jest połączona raczej drogą szybkiego ruchu niż uliczkami po których można jechać trzykołowym rowerem. A tak wygląda sklep, w którym testowany jest dowóz rowerowy.

Dowóz gastronomii rowerem ma mnóstwo sensu, bo jest bardzo wiele punktów, które tę gastronomię dystrybuują i jest też możliwość wzięcia kilku zamówień naraz. Dlatego rowerzysta może objechać kilka miejsc i wykonać parę dostaw, zanim wróci na bazę po następne, co podnosi efektywność. W przypadku mebli z Ikei, gdzie sklep jest jeden, a rowerzysta bierze na skrzynię jedno, maksymalnie dwa zamówienia, rower cargo musi za każdym razem powrócić do magazynu, żeby się załadować ponownie. Jeśli porównamy efektywność elektrycznego vana typu Nissan NV-200, który na pakę bierze pewnie 10-12 zamówień i objeżdża je w 2-3 godziny kontra rower, który bierze jedno zamówienie i to jedno zamówienie zajmuje mu też z 2 godziny, to mamy obraz firmy, która z jakiegoś powodu chce sobie sama zrobić krzywdę.

Rower trójkołowy z Ikei ma wspomaganie elektryczne w przednim kole i zasilanie z paneli słonecznych

Już więcej greenwashingu wcisnąć się nie da. Jest nieefektywny w tym zadaniu i nic tego nie zmieni, ale ładnie wygląda. Natomiast bardzo bym chciał, aby z dnia na dzień cała IKEA przeszła wyłącznie na takie rowery i żeby otrzymali odgórny zakaz jazdy samochodem w ogóle, żeby zobaczyć co by się wtedy stało i jak wpłynęłoby to na zyski. Ciekawe ile dodatkowych osób trzeba byłoby zatrudnić do obsługi tego – może nikogo, bo pracownicy dostaliby nakaz jazdy na rowerach cargo po godzinach pracy.

REKLAMA

Oczywiście bez obaw, oni dalej jeżdżą furgonami z dieslem

Ten rower to jest tak dla hecy, chociaż na przykład w przypadku Ikei w Wiedniu miałby akurat najwięcej sensu. Rower ma dobrze wyglądać i przypominać, że martwimy się o planetę. A następnym razem, zanim kupicie coś w Ikei, to sprawdźcie gdzie jest produkowane – wytworzenie tego lokalnie oszczędza o wiele więcej CO2 niż kupienie czegoś wyprodukowanego na innym kontynencie i dowiezienie tego na ostatnim kilometrze rowerem cargo.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA