REKLAMA

Można jeździć po Google Maps jak w starych GTA. Zmarnujcie na tym piąteczek

Japoński programista stworzył rozwiązanie, które pozwala na wirtualne przejażdżki w świecie uwiecznionym przez mapy Google.

Google maps gra
REKLAMA
REKLAMA

Gdy zobaczyłem to dziś rano, w pierwszej chwili przypomniały mi się początki serii gier Grand Theft Auto. GTA, GTA 2, GTA: London 1961 – w każdej z tych gier świat obserwowało się z lotu ptaka.

Google maps GTA

Zagrywałem się w nie niemiłosiernie i gdy weszło prawdziwie trójwymiarowe GTA 3, dla mnie gra straciła swój wyjątkowy klimat. A piszę o tym dlatego, że Katsuomi Kobayashi stworzył coś takiego:

Wykorzystał możliwości jakie daje API Google Maps i stworzył banalnie prosty symulator jazdy. Banalnie prosty pod względem użytkowania, tożsamy ze sposobem w jaki grało się w pierwsze części GTA. Na środku mapy postawił samochód, którym steruje się za pomocą strzałek. Tak naprawdę strzałki powodują, że przesuwa się mapa, samochód się co najwyżej obraca, ale w grach chodzi przecież o to samo. O tak jak w GTA, tylko bez wysiadania.

Można jeździć w każdym kawałku świata, który uwieczniono w Google Maps

REKLAMA

A najfajniej jeździ się tam, gdzie świat nie jest wyłącznie mapą, a został sfotografowany. Ja na przykład pokulałem się trochę po osiedlu, na którym kiedyś mieszkałem, a później pojeździłem trochę po największych miastach świata. I mam na liście jeszcze kilka miejsc do odwiedzenia – muszę tylko wejść w mapy Google i przekleić ich koordynaty geograficzne. Wspaniały zabijacz czasu. Do tego API pozwala na zbliżenie lub oddalenie kamery, a także na zmianę kąta obserwacji otoczenia – można przechylić mapę i uzyskać namiastkę widoku 3d.

Niestety, prostota, o której wspomniałem wcześniej, skutkuje również tym, że samochód może poruszać się po całej powierzchni mapy – nie wyłącznie po drogach. Można więc jechać przed siebie niezależnie od tego, co pokazuje obraz. Albo ustawić prędkość i podziwiać zmieniający się krajobraz. Ale można też zadać sobie trud i faktycznie poruszać się po ulicach. Ja na ten przykład zaraz jadę na Nurburgring. Przynajmniej mam pewność, że nie zaatakują mnie czołgi i nie skończę z napisem BUSTED.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA