REKLAMA

Ten Ford Mustang po tuningu nie wygląda źle. Ale dlaczego nazwano go „Warszawa M20 GT”?

Nowy dzień, nowa próba „wskrzeszenia legendy polskiej motoryzacji”. Nie lubię nadmiernych regulacji, ale coraz częściej skłaniam się ku myśli, że to powinno być zakazane. Przestańcie grzebać w tych grobach!

Warszawa M20 GT
REKLAMA
REKLAMA

New Warsaw, Syrena Meluzyna, Nowa Syrenka, New Polonez, Ryś, Miś, nowa WSK-a – co łączy te projekty? Dwie podstawowe cechy: wszystkie odwołują się do legend polskiej motoryzacji i żadna z nich nie wyszła poza stadium projektu. Po okresie zachłyśnięcia się pomysłami na „Make Polish Cars Great Again”, zapoczątkowanym przez całkiem niezłą replikę Syreny Sport zbudowaną na Triumphie Spitfire, przyszło ostatnio już jakieś ochłodzenie. Przynajmniej miałem taką nadzieję. Większość projektów zamknięto i aktualizacje po prostu przestały się pojawiać.

Natura nie znosi jednak próżni

I oto pojawia się kolejny projekt ze słowem „Warszawa” w nazwie. Co więcej, firma, która go firmuje, twierdzi że posiada wyłącznie prawo do używania znaku towarowego „Warszawa”. Ratusz stolicy może więc mieć spory problem. Ciekawe, czy będzie musiał płacić firmie KHM tantiemy za każdym razem, kiedy użyje w swoich materiałach słowa „Warszawa”. Nie sądziłem nawet, że słowo „Warszawa” można zarejestrować jako znak towarowy. Sądziłem, że nazwa stolicy kraju jest dobrem publicznym, którym każdy może się posłużyć. Ale mogę być w błędzie. Może Bezprawnik rozwieje moje wątpliwości.

Firma KHM wcześniej nazywała się Aquila Automotive Poland i zasłynęła z jednorazowej wizualizacji „nowej Syreny Sport”. Jej projektantem był Pavlo Burkatskyy, znany też jako designer samochodów Arrinera. To bardzo utalentowany i ciekawy człowiek, możecie poczytać sobie z nim wywiady w internecie. Oczywiście wizualizacja była ostatnim stadium projektu nowej Syreny Sport, czyli wszystko było w porządku.

Warszawa M20 GT
Krasawa.

Shit got serious

Tym razem jednak już nie ma żartów. Nowa nazwa firmy, nowy projekt – i to jak najbardziej jeżdżący. Warszawa M20 GT. Świetna nazwa. Taka nasza, polska, patriotyczna. Wstawanie z kolan nasila się. Zawsze mnie to fascynuje, czy ten cały internetowy gimbopatriotyzm ma jakiekolwiek przełożenie na siłę nabywczą. Czy to „aaaach”, które wyrywa się z piersi młodych ludzi, kiedy wizualizują sobie powrót polskiej motoryzacji do potęgi, którą nigdy nie była, faktycznie gdzieś-kiedyś zakończy się realnym wydaniem pieniędzy? Ja na przykład spoglądam w supermarkecie na producentów żywności i staram się kupować produkty polskie. W przypadku samochodów takich dylematów już nie mam i kupuję te niezawodne. Przepraszam, dygresja. Wróćmy do Warszawy M20 GT.

Fot KHM Motor / warszawam20gt.com

Czy nikt nie ma odwagi powiedzieć, że król jest nagi?

Lubię tuning. Byłem nadredaktorem czasopisma tuningowego. Doceniam, jak ludzie robią coś ciekawego ze swoimi samochodami. Nie ma w tym nic złego i będę bronił ludzkiego prawa do przerabiania swoich samochodów wedle uznania. Tutaj mamy Mustanga po tuningu. Powiedzmy głośno: tu nie ma żadnej Warszawy M20 GT, bo nie ma tu żadnej myśli konstrukcyjnej. Jest Mustang ze zmodyfikowanym nadwoziem, które wygląda całkiem nieźle. Kiedyś – jakieś 20-30 lat temu – było całkiem sporo firm, które przerabiały samochody, żeby wyglądały inaczej. To był zupełnie dobry biznes. Przypomnijmy sobie zapomnianego Felbera, Stroska, Koenig-Specials, Riegera i wiele innych. Serio, nie ma nic złego w dobrym tuningu wizualnym.

Gorzej, jeśli zaczynasz twierdzić, że to nie tuning.

Gorzej, jeśli piszesz: musieliśmy stworzyć pojazd, który będzie przyciągał nowoczesnym i eleganckim designem, ale również osiągami. Niczego nie stworzyliście – zmodyfikowaliście pojazd już istniejący i to jedynie wizualnie. Takich projektów były w Polsce dziesiątki, i to o wiele lepszych. Syrena pożeniona z Mercedesem SL 500 albo z Porsche – pamiętacie je? Były świetne. Syrena połączona z Citroenem CX? Też znakomita. Wszystkie te projekty biją na głowę „Warszawę M20 GT” jeśli chodzi o wkład pracy inżynierskiej.

Gorzej też, jeśli piszesz, że zawarłeś z Fordem umowę o dostarczanie komponentów mechanicznych dla nowej „Warszawy M20 GT”, a potem rzecznik polskiego oddziału Forda w krótkich, żołnierskich słowach pisze że to bzdury, i żebyś przestał.

REKLAMA
fot. KHM Motor / warszawam20gt.com

Nie chce mi się już nawet dalej strzępić klawiatury na ten kolejny żenujący przykład ekshumacji wielokrotnie sprofanowanych zwłok. Może by tak „z młodymi naprzód iść, po życie sięgać nowe”, a nie w kółko dręczyć te same od dawna zdechłe pomysły. Nawet młodzi patrioci w koszulkach ze śmiercią wrogom ojczyzny mają swój próg wytrzymałości. A swoją drogą, martwi mnie, że te polskie projekty są wszystkie przeróbkami jakichś aut zachodnich. To taki trochę rechot historii. Co gorsza, te samochody są coraz mniej przerobione. Ten Mustang już jest właściwie tylko taki przypudrowany przeróbkami. Czekam na ten moment, kiedy próg bezczelności zostanie przełamany i ktoś po prostu klepnie logo FSO na beemce piątce, twierdząc że to nowa, polska limuzyna.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA