Kamper rodem z koszmarów. Nie wiem, czy jest bardziej brzydki, czy bardziej bez sensu
Dawno nie widziałem takiej motoryzacyjnej potworności. Brakuje tylko, żeby na jego pace siedzieli kowboje ubrani w amerykańską flagę i strzelali z karabinów w powietrze.
Nie będę Was trzymał w niepewności, oto on:
Tak, to jest kamper na podwoziu ciężarówki Ford. Konkretnie jest to model F-750, ale nie zostało z niego wiele, cały samochód został zbudowany od nowa, włącznie z rozcięciem nadwozia wzdłuż i poszerzeniem go. Koszt tego przedsięwzięcia podobno oscylował wokół 6 milionów dolarów. Nie ma jednak faktury, która by to potwierdzała, więc może właściciel po prostu chce się pochwalić.
Kamper-Ford F750 był oferowany na sprzedaż, ale nie sprzedał się
Trudno się dziwić, skoro już na zdjęciach wygląda jakby miało zaraz się złamać. Nie bardzo rozumiem, po co komuś kamper-pickup. Oczywiście są i dłuższe pojazdy, ale ten ma jeden problem – długość autobusu, ale rozstaw osi samochodu z bardzo małymi zwisami, przez co jego zwrotność jest zapewne katastrofalna. Pomijam już chore proporcje i katastrofalną widoczność z kabiny, z której kompletnie nie widać gdzie samochód się kończy. Stawiam też pięć dolarów, że ma dodatni współczynnik „zachodzenia”, czyli jeśli staniemy lewą stroną przy ścianie i skręcimy maksymalnie w prawo, to tylny róg pojazdu zarysuje ścianę.
Z opisu pojazdu wynika jednak, że ma on pewną zaletę. Ten napędzany przemysłowym dieslem Caterpillara potwór ma podobno być o wiele lżejszy niż typowy duży kamper amerykański typu integralnego. A to oznacza, że oprócz sekcji mieszkalnej ma też dużą ładowność, sięgającą 4 ton. Można śmiało zapakować nań samochód – o ile posiadasz odpowiednie najazdy – i ruszyć w drogę, korzystając z 300 KM mocy, co pozwala osiągnąć prędkość podróżną 110 km/h. Dzięki temu teoretycznie jest to znakomity pojazd np. do wożenia bolidu driftingowego z zawodów na zawody. Teoretycznie, bo w rzeczywistości lepszy jest bus z przyczepą i spanie w przydrożnych motelach typu „lodging & breakfast”, których w Stanach Zjednoczonych jest naprawdę mnóstwo. Widać, że twórca tego wozu dzielnie próbował rozwiązać nieistniejący problem. Najbardziej podoba mi się poszerzenie auta o jedyne 22 cale, to jest 56 cm.
A wnętrze dalej jakby to był rok 1995:
Dopiero rzut oka na tył pojazdu pokazuje jego koszmarne proporcje i nonsensowną konstrukcję. Najbardziej podoba mi się umiejscowienie kół zapasowych. Te ciężkie, ale konieczne elementy mocuje się zwykle u dołu, pod pojazdem, żeby nie psuły środka ciężkości, a także po to, by nie trzeba było ich zanadto unosić. Doskonale, więc dajmy je na samą górę, żeby wóz stał się wywrotniejszy, natomiast koła trudniej dostępne. Świetne są też tylne lampy, takie w ogóle nie za małe o sto procent.
Wóz należy do Petera Dunkela, biznesmena z branży maszyn przemysłowych
Chyba zapomniał, że maszyna musi przede wszystkim dobrze spełniać swoją funkcję. Ten Ford wygląda, jakby jedyną funkcją, którą dobrze spełnia, było przełamanie się w połowie. Ale w tym celu wystarczy przecież kupić Poloneza Trucka.