REKLAMA

Seat Minimó - wszystkie zalety samochodu i motocykla. Albo wady – zależy jak na to spojrzeć

Hiszpanie wykorzystali targi elektroniki MWC w Barcelonie do pokazania konceptu miejskiego pojazdu przyszłości – oto elektryczny Seat Minimo. 

Seat Minimo
REKLAMA
REKLAMA

Minimó to na pierwszy rzut oka hiszpańska wariacja na temat Renault Twizy. Jasne, to trochę uproszczenie, równie dobrze można by powiedzieć, że sto lat temu producenci samochodów budowali wariacje na temat Forda T. Ale nie sposób przemilczeć podobieństw do francuskiego elektryka - cztery koła, dwuosobowa kabina, w której pasażer siedzi za kierowcą i napęd elektryczny. 

Seat Minimo

Połączenie dwóch światów.

Seat chwali się, że w tym projekcie połączył to, co najlepsze z motocykla, z tym, co najlepsze w samochodach. Z jednej strony mamy więc niewielkie wymiary, z drugiej - komfort podróżowania niezależnie od warunków pogodowych. Tu od razu trzeba zwrócić uwagę na najważniejszą przewagę Minimó w stosunku do Twizy - hiszpański kwadrycykl ma pełne drzwi, a nie tylko mini barierki. 

Ze świata motocykli Seat zapożyczył pojedynczy reflektor, niewielką szerokość (124 cm) i układ siedzeń. Taka konfiguracja ma zapewniać świetną mobilność w zatłoczonym mieście i ułatwi znalezienie miejsca postojowego. Seat wyliczył, że zwykłe auto do zaparkowania potrzebuje ok. 7,2 mkw., podczas gdy Minimó wystarczy 3,1 mkw. Autko ma 2,5 metra długości, więc właściwie można zaparkować je w poprzek standardowego miejsca parkingowego. 

Ze świata samochodów jest za to pozycja za kierownicą, którą określono mianem jak w SUV-ie, co pewnie oznacza, że siedzi się dość wysoko i w pozycji bliższej siedzeniu na krześle niż fotelu sportowego auta. Seat zapewnia, że obaj podróżnicy mają do dyspozycji sporo miejsca, a odległość między fotelami jest porównywalna z tą z Seata Mii. Kierowca ma przed sobą klasyczną kierownicę, a za nią – ekran ze wskazaniami prędkościomierza, komputera pokładowego i multimediów.

Seat Minimo

Minimó ma niesymetryczne drzwi.

To pomysł znany np. z Hyundaia Velostera. Te z lewej są krótsze, przeznaczone tylko dla kierowcy. Z prawej – dłuższe i to z tej strony mogą wysiąść obaj podróżujący. No chyba, że tylne siedzisko zostanie wykorzystane jako bagażnik – wtedy zabraknie jednak miejsca dla pasażera.

Jeździk Seata oczywiście jest connected.

By do niego wsiąść, trzeba mieć elektroniczny klucz - to ukłon w kierunku firm carsharingowych. System multimedialny oparto o Android Auto, a Seat zapewnia, że będzie w pełni wspierał Asystenta Google, dzięki czemu wiele ustawień będzie można zmienić za pomocą komend głosowych. 

Ciekawostką jest pomysł dopasowania parametrów do wieku kierującego. 

Minimó ma spełniać wymogi stawiane przed pojazdami dla 16-latków, ale będzie bardziej uniwersalne. Oznacza to, że 16-latek będzie mógł rozpędzić je do 45 km/h, ale pełnoletni kierowca - do 90 km/h. To, kto akurat prowadzi, ma być jasne w momencie otwierania drzwi elektronicznym kluczem, czy podłączenia smartfona do pokładowego systemu multimedialnego. Zamiast „tato, pożycz kluczyki”, sprytni młodzi będą mówić teraz „tato, pożycz telefon”.

Seat Minimo

Minimó zaprojektowano również z myślą o autonomiczności. 

Gdy pozwolą na to przepisy, autko ma potrafić odnaleźć się na czwartym poziomie autonomiczności, czyli będzie mogło samo podjechać na wezwanie we wskazane miejsce. To szczególnie przydatne z punktu widzenia użytkowników systemów carsharingowych.

REKLAMA

Z myślą o intensywnej eksploatacji Minimó przystosowano do szybkiej wymiany akumulatora. Ten, naładowany na 100 proc., pozwoli na przejechanie do 100 km, a potem można w ciągu kilku minut wymienić go na nowy i śmigać dalej. Niestety póki co Seat nie zdradził, czy w przyszłości planuje budować własną sieć punktów wymiany akumulatorów, czy raczej zostawi to na głowie operatorów carsharingu. 

Superkompaktowe wymiary, zamknięta kabina, systemy bezpieczeństwa jak w normalnych samochodach – to elementy nie do przecenienia w mieście. Z drugiej strony podstawową zaletą motocykla jest to, że niestraszne mu korki. A podstawową zaletą auta – dach nad głową, miejsce dla kilkorga pasażerów i na bagaż. 124-centymetrowe nadwozie skreśla szanse Minimó na przeciskanie się między autami. I pozwala na zabranie pasażera albo bagażu. Z drugiej strony, gdy lunie deszcz, albo sypnie śnieg, wciąż będzie można do niego wsiąść i wyjechać na ulice. Choćby na minuty. Ja bym spróbował. 

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA