Egzamin na prawo jazdy w małym mieście? Tak, ale nie do końca, chociaż może jednak...
Jako instruktor pracujący w dużym mieście często słyszę pytania “gdzie najłatwiej jest zdać egzamin na prawo jazdy?”. W teorii, jeżeli umiesz jeździć, to wszędzie: nawet w Stambule w godzinach szczytu. W praktyce zaś statystyki zdawalności nie urwały się z choinki.

Spójrzmy najpierw na ogół statystyk: zdawalność w skali całego kraju to około 40 proc. Wynika z tego, że mniej więcej co druga osoba wraca z egzaminu na tarczy. Jeżeli rozmawiasz z kimś w poczekalni przed wywołaniem na egzamin, tylko jedno z Was przetrwa.
Zawężając krąg do miast wojewódzkich: przykładowo, w Warszawie to zaledwie około 30 proc. skuteczności
Zatem, z imprezy w trójkącie tylko jedna osoba wyjdzie zwycięsko. Wbrew pozorom, Warszawa nie zamyka stawki, a zajmuje miejsce gdzieś w jej połowie. Najgorzej według ubiegłorocznych statystyk wypadła Łódź, z procentowym wynikiem na poziomie 25 proc. Z tercetu schodzimy więc już na kwartet. Warto zauważyć, że nigdzie wynik nie przekroczył 50 proc.
Jeżeli ktoś w tym momencie zakończył proces myślowy i decyzyjny, pojawia się zwątpienie - czy aby nie lepiej jest zdać egzamin w mniejszym mieście, aby zwiększyć swoje szanse?
Otóż: w mniejszym mieście niekoniecznie będzie łatwiej
Tzn. tak, ale nie - na sprawę trzeba bowiem spojrzeć szerzej, niż tylko przez pryzmat samej statystyki i liczby ludności danego miasta. Utarło się, że mniejsze miasto oznacza większe szanse na sukces. Nie jest to reguła, ponieważ wszystko zależy od tego, jak prezentuje się potencjalna trasa egzaminacyjna.
Tym sposobem, subiektywnie łatwiej jest zdać egzamin np. na warszawskim Bemowie, niż choćby w Grójcu, gdzie trasa skumulowana jest w centrum miasta, z mnogością kolizyjnych lewoskrętów, łamanego pierwszeństwa i startów pod górę. Dochodzi do tego również kwestia, że warunki ruchu drogowego losują się całkowicie przypadkowo i o ile faktycznie mniejsze miasto może oznaczać odpowiednio mniejsze prawdopodobieństwo bałaganu, o tyle wspomniany przykład Grójca dowodzi, że absolutnie nie jest to reguła.
Warto pamiętać, że duża część odstrzelonych kursantów poległa na placu manewrowym
W takiej sytuacji nie ma żadnego znaczenia to, gdzie takowy się znajduje. Podobnie jest z manewrami w ruchu drogowym - parkowanie i zawracanie wszędzie wyglądają tak samo, niezależnie od scenografii.
Kolejny argument to samochód, na którym przeprowadzany jest egzamin
Inne miasto przeważnie oznacza inne auto egzaminacyjne. Parafrazując własne słowa z początku tekstu, dobry woźnica pojedzie wszystkim, niemniej pewne przyzwyczajenia wymagają adaptacji do innego pojazdu. Nie jest to czynnik decydujący, ale mający znaczenie w odniesieniu do pewności siebie za kierownicą - trudno o taką, kiedy auto pluje benzyną i strzela płomieniami przy każdym ruszaniu i zmianie biegu, o zwrotności przy parkowaniu nie wspominając, tak luźno nawiązując do poprzedniego akapitu.
A co mówią wspomniane wcześniej statystyki zdawalności? Że jest dobrze, ale nie beznadziejnie
Owszem, zdarzają się budujące wyjątki ocierające się o 50 proc. skuteczności, jak np. Kalisz, ale wszystko inne wciąż oscyluje wokół 30-35 proc. Nawet niegdyś popularna Łomża legitymuje się zdawalnością na poziomie 45 proc., co w skali ogółu i tak stanowi wysoki wynik. Zestawiając te liczby z wielkimi metropoliami i biorąc poprawkę na ogólną liczbę podchodzących do egzaminu ludzi, rezultaty są do siebie podobne. Pamiętajmy również, że wysoki procent skuteczności to nadal wartości ponad średnią krajową. Dla przeciwwagi istnieje dużo miejsc, gdzie zdawalność osiaga pułap zaledwie 25-30 proc.
Rozgraniczmy natomiast dwie kwestie: czym innym jest nauka jazdy, a czym innym sam egzamin
Jeżeli ktoś uczył się prowadzić auto w Koziej Wólce, raczej trudno będzie mu w przyszłości poradzić sobie bez drgnięcia powieki w kilkusettysięcznym mieście. Co innego, jeżeli ktoś pobierał nauki w mieście wojewódzkim, a później po prostu zdał egzamin gdzieś po cichu - tutaj zebrania niezbędnej praktyki nie można nikomu odmówić, a egzamin stanowi wyłącznie stempel. Ok, jest to trochę niczym ściąganie na klasówce, ale samej wiedzy nie można komuś odmówić.
Podsumowując - i tak macie pod górkę.







































