REKLAMA

Komisja Europejska rozważa tachografy w busach powyżej 2,4 t. Dlaczego nie w osobówkach?

Komisja Europejska to mój ulubiony twór. Nazywa się „Komisją”, choć w rzeczywistości jest rządem złożonym z niedemokratycznie mianowanych komisarzy. Komisarze siedzą i wymyślają, więc postanowiłem trochę ich wspomóc. Aż żal patrzeć jak się przemęczają. 

bus bez tachografu
REKLAMA
REKLAMA

Popularność busów w Europie bierze się stąd, że nie obejmują ich rejestratory czasu pracy kierowców zwane powszechnie tachografami. Tachografy obowiązkowe są w pojazdach przekraczających dopuszczalną masę całkowitą 3,5 tony. Komisja Europejska dostrzega więc problem, polegający na tym, że kierowcy busów jeżdżą ile dają radę. Remedium na to ma być wyposażenie w obowiązkowe tachografy także busów przekraczających DMC 2,4 tony, czyli de facto większości aut dostawczych na rynku. A także sporej liczby samochodów osobowych, choć nie wiadomo jeszcze jak taka sytuacja zostanie potraktowana. Może niedługo mamy dowożące dzieci do szkoły Range Roverem będą musiały mieć tachograf.

Pomysł jest oczywiście znakomity, ponieważ bezpieczeństwo!

Bezpieczeństwo to priorytet Komisji Europejskiej. Moglibyście pomyśleć, że chodzi tu jedynie o roztaczanie większej kontroli nad obywatelami, ale nic bardziej mylnego. Dzięki tachografom także w busach o masie od 2,4 t wzwyż znacząco poprawi się bezpieczeństwo, ponieważ mniej zmęczeni kierowcy będą powodować mniej wypadków. Wprawdzie będą musieli jechać o wiele szybciej, żeby zdążyć w 9 godzin załatwić to, co do tej pory załatwiali w 12, ale to też się odflitruje wprowadzając obowiązkowe ograniczniki prędkości.

Koncepcja brzmi dobrze, ale nadal nie zaproponowano rozwiązania problemu zmęczonych kierowców samochodów osobowych. Trudno pojąć, dlaczego może być tak, że kierowca osobówki jedzie przez 14 godzin jednym ciągiem, a kierowca mikrobusu musi odpoczywać co 9 godzin. Przecież kierowca samochodu osobowego także może spowodować wypadek ze zmęczenia. Odrzućmy więc na chwilę ironię i sarkazm i podejdźmy do tego logicznie, bez emocji. Skoro 9 godzin to realny czas, w trakcie którego kierowca jest w stanie bezpiecznie jechać, to nic nie stoi na przeszkodzie, by wymusić go programowo. Nowoczesne samochody powinny po prostu mieć oprogramowanie, które pozwala na czas pracy silnika tylko przez 9 godzin w ciągu doby. Potem następuje obowiązkowy odpoczynek trwający 11 godzin.

Z technicznego punktu widzenia to żaden problem

REKLAMA

Po prostu każde nowe auto oprócz ogranicznika prędkości miałoby też ogranicznik czasu pracy silnika – po uruchomieniu włączałby się zegar, który odliczałby czas do wyłączenia. Jeśli zdążysz dokądś dojechać w 9 godzin – brawo. Jeśli nie – no trudno, zostajesz tam, gdzie zastał cię koniec odliczania. W ciągu 9 godzin jesteś w stanie przejechać nawet 800-900 km. Nie sposób wyobrazić sobie powód, dla którego ktoś miałby mieć możliwość przejechać więcej.

Gorąco więc kibicuję pomysłowi Komisji Europejskiej, a w szczególności będę mu przyklaskiwał, jeśli pojawi się obowiązek wyposażenia wstecznego wszystkich busów powyżej 2,4 t w tachografy. Proszę tylko o w miarę długie vacatio legis, bo muszę zebrać fundusze na wyprowadzkę do Urugwaju.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA