Jechałem nową Skodą za 300 tys. zł. Dach spadł mi na głowę (ale to moja wina)
Jak się chce, żeby było ładnie, to nie może być za prosto. Żeby było ładnie, musi być wręcz krzywo. A jak jest krzywo, to potem nic prostego nie wejdzie. To skomplikowane.
Jeżdżę dzisiaj Skodą Enyaq Coupé iV. A nawet Skodą Enyaq Coupé RS iV. Polskich cen jeszcze nie ma, ale trzeba się nastawiać, że RS może kosztować około 300 tysięcy zł. Bardzo udany wóz, podoba mi się jeszcze bardziej niż Skoda Enyaq iV nie_Coupe. I wciąż uważam, że jakby przedzielić z przodu grilla, to można by sprzedawać ją jako BMW. Enyaq w wersji RS rześko przyspiesza, bardzo dobrze się prowadzi, a i w wersji bez RS nie jest zawalidrogą. W odmianie 80 – tej z większym akumulatorem – nadaje się na dłuższy wypad, dzisiaj w trasie mieszanej wyszło mi średnie zużycie w okolicach 24 kWh na 100 km. Ale ja nie o tym, o tym będzie kiedy indziej.
Gdy wrzucałem torbę do bagażnika pod półką zauważyłem takie coś:
W chwili gdy z wrodzonego wścibstwa zacząłem się do tego dobierać, podszedł do mnie człowiek opiekujący się samochodami na prezentacji i wyjaśnił, że to składana roleta dachowa. Ale jak to? A no tak to, że każdy Enyaq Coupé jest seryjnie wyposażony w przyciemniony szklany dach. Taki wielki, największy w gamie Skody. Dzięki niemu jest jaśniej we wnętrzu i mimo opadającej linii nadwozia nie ma się wrażenia, że się siedzi w jaskini jak na przykład w Toyocie C-HR.
Do tego, żeby linia nadwozia auta była jeszcze ładniejsza, cały ten dach jest mocno zaokrąglony. Mamy więc sytuację, w której wielkość połaci dachu wyklucza możliwość zastosowania rozwijanej rolety, bo by się zapadała do środka, nie ma też co stosować sztywnych paneli, bo znacznie ograniczyłyby przestrzeń – musiałyby się gdzieś chować, a rozsunięte też zabierałaby cenne centymetry nad głowami pasażerów. Dodatkowo zastosowanie elektrycznie rozsuwanej rolety wymusiłoby montaż odpowiedniego mechanizmu – a to kolejna utrata miejsca.
Efekt jest taki, że jeśli chciałbyś czymś przesłonić dach, to musisz skorzystać z tego:
Wyjmuje się to spod półki w bagażniku, rozkłada i przyczepia do dachu. Przeszkolono mnie z instalacji. „to jest tak, ja to tak sobie siadam tu z tyłu na środku, daję to nad głowę, tutaj rozkładam, wkładam najpierw z lewej, wciskam w tę szparę, dopycham, potem tu przygniatam, wtedy wkładam z prawej, dociskam, poprawiam z przodu i z tyłu i voila! A potem jak chcę zdjąć, to tu są takie uchwyciki, pociągam z lewej, żeby wyskoczyło ze szpary, a potem wyciągam z prawej i już.”
Podziękowałem za instrukcję odjechałem kawałek dalej i spróbowałem sam. Jak wcisnąłem z lewej, to już nie mogłem z prawej, jak pociągnąłem na środku, żeby zrobić więcej miejsca z boku, to już mi wyskoczyło z tyłu, ale przyblokowałem łokciem i dało radę. Voila!
Ruszyłem w drogę i kawałek dalej na wertepach okazało się, że nie voila, bo z jednej strony wsunąłem źle i mi to z tyłu wszystko zleciało.
Za drugim razem postarałem się bardziej i już mi więcej nie spadło. Gdy oddawałem auto dostałem nawet pochwałę, że tak elegancko zamontowałem tę zasłonę. Czyli się da i to nawet działa, bo ładnie dopasowuje się do kształtu przeszklonego dachu i zabiera ledwie pół centymetra przestrzeni. To naprawdę wygląda na najsensowniejsze rozwiązanie problemu, który pewnie będzie dotyczył mniej niż promila użytkowników.
Bo faktycznie uważam, że to rozwiązanie prawie nikomu nie będzie potrzebne
Fabryczne przyciemnienie działa świetnie, później jeździłem innym egzemplarzem w pełnym słońcu i nie czułem, żeby mi ono dokuczało. Siedzących z tyłu uczuliłem, żeby zwrócili uwagę, czy będzie ich raziło – nie było żadnych zastrzeżeń. Jakbym jeździł taką Skodą na co dzień, to bym tę zasłonkę w ogóle zostawił w garażu. Ale jeśli komuś szklany dach przeszkadza, ale bardzo chciałby Enyaqa Coupé, to może go sobie tym czymś przysłonić. I nie ma się co śmiać, bo podobnie jest też np. w Tesli. Tylko radzę przećwiczyć montaż, albo poprosić, by ktoś założył to od razu w salonie. Niezwykłe jest jednak przywiązanie do gadżetów – bo w dobie, gdy samochody są do siebie niesłychanie podobne (a już elektryczne tym bardziej), to właśnie gadżety tego rodzaju mogą przekonać albo odwieść klienta od zakupu.