Nowy SUV Mercedesa. Nazywa się jak twój ulubiony raper
Mercedes obserwuje polską scenę muzyczną i postanowił nazwać imieniem rapera swój nowy model, który bezie skierowany do tych, którzy jeszcze nie osiągnęli spektakularnego sukcesu i nie mogą sobie pozwolić na pełnoprawną klasę G. Poznajcie Młodego G, czy też jak nazywają go media Belmondo baby G.

Mercedes klasy G to auto, które nagminnie występuje w teledyskach wszelkiej maści raperów, zarówno rodzimych, jak i tych zza wielkiej wody. Ma wszystko - szyk, styl, wygląd i aurę grubych pieniędzy. Od razu wiesz, że właścicielowi powodzi się w życiu, że ciężką pracą osiągnął sukces. Mercedes też to wie, ale nie zamyka się na klientów, którzy chcą klasy G, ale mają pieniądze co najwyżej na CLA. Da im nowego SUV-a, który będzie podkreślał ich aspiracje, ale również troskę o środowisko.
Nowy SUV Mercedesa to tańsza klasa G
Charakteru też będzie trochę mniej, bo nie powstanie na ramie, tak jak ma to miejsce u większego brata. Nie będzie miał również mocnej gamy silnikowej, bo aspirujący raper, nieważne czy pomazany, czy nie, będzie jeździł na prądzie. Tak, mniejsza klasa G będzie wyłącznie elektryczna. Podobno to z troski o tancerki w teledyskach, bo mdlały od długotrwałej ekspozycji na spaliny. Teraz będzie cicho, ekologicznie. Mercedes idzie za trendem, bo ten segment ma być przyszłościowy.

Platforma MB:EA będzie wykorzystywana przez elektrycznego GLC i klasę C na prąd. Zasięg ma wynosić ponad 600 km, a dzięki architekturze 800 V jego uzupełnianie ma być szybkie. Nie znamy jeszcze wyglądu nowego Mercedesa, ale według zapowiedzi ma być mocno spokrewniony z większym modelem. Dlatego zapomnijcie o gładkich kształtach, będzie kanciasto, tak jak powinno być. Moc ma wynosić od 350 KM do nawet 500 KM, ale to jest jeszcze do dogrania, bo o osiągach silników elektrycznych nowej generacji usłyszymy więcej podczas premiery elektrycznego GLC.
Jeżeli zaś chodzi o pieniądze, to mówi się o kwocie 70 tys. euro, ale to może ulec zmianie, bo na horyzoncie jest premiera nowego Defendera Sport, który ma kosztować około 60 tys. euro, więc kto wie, może Mercedes obniży swoje oczekiwania finansowe. Dowiemy się już za niecałe dwa lata.
Tak swoją drogą -decyzję o stworzeniu mniejszej klasy G miało poprzedzić gwałtowne załamanie się rynku na klasę G w Chinach i jednoczesnym wzroście zamówień na tańsze wersje tak stylizowanych aut, czyli np. Fangchengbao. Mercedes liczy na to, że załapie się na ten trend, ale z tak długim czasem realizacji auta może być problem. Chińczycy są w stanie przez ten czas rozwinąć dwie marki i kilkanaście modeli, ale czas pokaże.