REKLAMA

Wynaleziono innowacyjną mobilną stację ładowania. Ma jedną wadę, śmierdzi przeszłością

Mobilna stacja ładowania samochodów elektrycznych od firmy Blink powoduje etyczne dylematy.

mobilna stacja ładowania samochodów elektrycznych
REKLAMA
REKLAMA

W delegacji to nie zdrada, po alkoholu to nie zdrada i tak dalej i dalej nakłaniał do odbycia stosunku seksualnego swoją koleżankę bohater polskiego filmu „Porno”. Ten sposób myślenia twórczo rozwinęła firm Blink prezentując światu swoją niezwykle innowacyjną mobilną stację ładowania. Hmm, mobilną? A skąd bierze prąd?

Świat samochodów elektrycznych cierpi na pewną przypadłość. Czasami nie udaje się dojechać do domu, bo kończy się prąd w akumulatorach. A wystarczyłaby jedna kropelka by znaleźć się w przytulnym garażu, gdzie czeka kojący widok elektrycznego gniazdka.

Kropelka? Kropelka czego? Jak to?

Samochody elektryczne a benzyna

Kropelka zła, którym często gardzą właściciele samochodów elektrycznych. Ciecz, która z samochodów osobowych tworzy wstrętne blachosmrody, teraz może ratować elektryki przed utratą zasięgu.

Oto zupełnie nowy, supernowoczesny, hiperponadgalaktyczny produkt firmy Blink, która w USA ma sieć ładowania pojazdów elektrycznych.

mobilna stacja ładowania samochodów elektrycznych

Niech nie zmyli was złudne podobieństwo do agregatu prądotwórczego, z jakiego korzysta się na prawie każdej budowie. To produkt, który da nam wolność, pewność i elastyczność. No może niedokładnie wszystkim nam, tylko tym nam, którzy mają samochód elektryczny i brakuje im dwóch minutek by dotrzeć do domu lub stacji ładowania.

Cudowne rozwiązanie problemów pierwszego świata ma następujące parametry:

  • masa 160 kilogramów
  • napięcie 230 woltów
  • moc ciągła 9,6 kW
  • wymiary 99,3 cm x 79 cm x 84 cm.

I wymiar najważniejszy - pojemność zbiornika paliwa to 41,2 litra. Dzięki benzynie może zwiększać zasięg samochodu elektrycznego w tempie od 800 metrów do 1,6 kilometra na minutę.

Ładowanie niezawodne i opłacalne

To wielkie osiągnięcie w tworzeniu infrastruktury ładowania samochodów elektrycznych, bo agregat na benzynę mobilna stacja ładowania kierowana jest do klientów biznesowych takich jak ubezpieczalnie i firmy świadczące pomoc drogową. Mogą zostać przekonani, gdyż produkt reklamowany jest jako niezawodny i opłacalny. Czyżby niezawodność i opłacalność osiągnięto dzięki benzynie? Benzyna na pewno jest zbyt skromnym paliwem by całą zasługę przypisać sobie.

Dlatego w komunikacie prasowym w ogóle się o niej nie wspomina. Ten innowacyjny sprzęt zmieści 42,1 litra czegoś. Lepiej nie wypowiadać tej nazwy. Może nikt się nie dowie, że rozwiązaniem na kłopoty samochodów elektrycznych z zasięgiem jest zwykłe i pospolite paliwo, a nie dość mocny, ale jednak pospolity agregat.

Wtem. Nie. Zapomniałem.

Ma on jedną cechę, która odróżnia go od innych agregatów. Wydając około 4 500 dolarów (blisko 19 tysięcy złotych) jeszcze jej nie dostaniemy, bo występuje tylko w opcji, ale po dopłacie o nieznanej wysokości będziemy mogli pobierać opłatę za tankowanie elektrycznego samochodu.

Precyzyjnie rzecz ujmując dostaniemy łączność WiFi i możliwość pobierania opłat od osób korzystających z watów generowanych przez agregat.

Zapewne będzie wyglądało to tak. Kończy się nagle prąd w samochodzie, a zadawało się nam, że do domu dojedziemy. Jesteśmy więc w lesie i daleko od jakiejkolwiek stacji ładowania. Dzwonimy po pomocy drogową, ta przyjeżdża za agregatem, ładujemy samochód w akompaniamencie przyjemnego buczenia i rozliczamy się bezgotówkowo korzystając z konta Blink. Wystarczy nam tylko kilka kropelek by pokonać ostatnie metry do domu, więc to chyba nie grzech?

Przyjemne ładowanie samochodu elektrycznego

Ten agregat to kolejny wspaniały pomysł, jak radzić sobie z tym, że samochody elektryczne ładuje się wolniej niż tankuje samochody spalinowe, a stacje ładowania nie występują tak często jak benzynowe.

Wymyślono już akumulatory podróżne na przyczepce, które można wziąć ze sobą na dalszą wyprawę, w której nie napotkamy elektrycznego gniazdka. Teraz okazuje się, że internetowy żart mówiący, że każdy właściciel samochodu elektrycznego powinien wozić ze sobą agregat, tylko odrobinę zmodyfikowano. Przecież zawsze agregat może przyjechać do nas.

W ofercie rynkowej jest też coś dla elektrycznych purystów, prawdziwych konserwatystów nowej fali, którzy nie splamiliby się tankowaniem elektrycznego samochodu. Oni w trakcie długich chwil spędzonych na ładowaniu, mogą osłodzić sobie życie korzystając z takiej stacji ładowania.

Połączenie stacji ładowania z automatem do sprzedawania słodyczy wydaje się być bardziej do przyjęcia niż ratowanie zasięgu za pomocą benzyny. Od słodyczy robi się miło, a zapach benzyny wielu posiadaczy elektryków przecież mdli.

Pozostaje pytanie filozoficzne, czy ratując swój elektryczny zasięg kropelką benzyny, człowiek całkiem przestaje być eko, czy też w delegacji to wcale nie jest zdrada?

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA