Pojedynek producenci kontra CO2 toczy się na gołe pięści. CO2 wygrywa
PSA, Renault i Volvo poradziło sobie świetnie, ale niektórzy są w kropce i muszą mocno kombinować, by wykorzystać limity CO2.
Ostatnio pisaliśmy o tym, że niektórzy pływają w nowych przepisach jak ryby w wodzie – Volvo produkuje ciężkie SUV-y, a mimo to poradziło sobie z dostosowaniem się do norm na tyle, że za moment może myśleć o sprzedawaniu zapasów CO2.
Z drugiej strony Land Rover, który ma najluźniejszy limit w Europie, wynoszący na dziś aż 132 gramy CO2 na km, ma bardzo duży kłopot z dopasowaniem się do wymogów przepisów. Rozwiązaniem problemu miało być wprowadzenie do gamy Evogue'a P300e i Discovery Sport P300e – hybryd plug-in ze średnią emisją odpowiednio 32 i 36 g CO2 na km. Na marginesie – co za czasy, że ratunkiem dla marki miały się stać SUV-y z trzycylindrowymi silnikami 1.5.
Niestety, zapowiadany ratunek nie nadejdzie, bo auta wciąż nie zostały wprowadzone do sprzedaży. A w zasadzie na wybranych rynkach zostały, ale szybko zniknęły. Powód? W oficjalnym komunikacie można przeczytać, że z powodu pandemii Covid-19, firma nie jest w stanie osiągnąć zapowiadanych wyników emisji CO2.
Miało być 66 km zasięgu i 32 g/km emisji w Evoque'u oraz 62 km i 36 g/km w Discovery. Tymczasem póki co w modelach P300e może być tylko 55 km zasięgu i 44 g/km. Oczywiście producent zapewnia, że wynik poniżej 50 g/km to wciąż wspaniały rezultat, ale jednak nie jest zgodny z danymi, jakie zostały przekazane klientom, którzy już zamówili auta, więc dostawy zostały wstrzymane. Na jak długo – nie wiadomo, ale Automotive News pisze o klientach z forum właścicieli Evoque'ów, których auta zostały wyprodukowane we wrześniu i wciąż stoją pod fabryką.
W przypadku Wielkiej Brytanii, która jest największym rynkiem dla Land Rovera, problem jest o tyle złożony, że w podatek od samochodu służbowego uzależniony jest właśnie od emisji CO2. I dla 44 g/km może być inny, niż dla obiecanych 32 g/km.
Nie wspominając o tym, że te liczby zmieniają ogólną średnią marki – czyt. oddalają ją od upragnionych 132 g.
Za moment limity CO2 staną się problemem, z którym będzie musiał zmierzyć się też Ford
Blue oval planował poprawić swój wynik w gamie Kugą z napędem plug-in. I również wprowadził ją do sprzedaży, po czym musiał wstrzymać przyjmowanie zamówień. Powód – problem techniczny, który może skutkować pożarem akumulatorów. Dopóki nie zostanie on rozwiązany, nie przybędzie Kug, które obniżą średnią emisję gamy.
Bardzo możliwe, że Ford będzie musiał poszukać w branży partnera, który zgodzi się odsprzedać swój zapas CO2. Halo, Volvo? Możecie znowu dogadać się z Fordem!