REKLAMA

Koszmarny wypadek w Krakowie przypomina, że "szybko i bezpiecznie" nie istnieje

Cztery ofiary śmiertelne, jedno rozbite Renault Megane i jeden prawie potrącony pieszy. Koszmarny wypadek w Krakowie jest wynikiem nadmiernej prędkości, choć niektórzy już zdążyli stwierdzić inaczej.

Koszmarny wypadek w Krakowie przypomina, że „szybko i bezpiecznie” nie istnieje
REKLAMA
REKLAMA

W nocy w Krakowie cztery osoby zginęły w wypadku, do którego doszło w centrum miasta. Rozpędzone Renault Megane z czterema młodymi mężczyznami w środku wpadło w poślizg i dachowało przy dużej prędkości. Nikt nie przeżył uderzenia. Kamery monitoringu miejskiego zarejestrowały sekundy przed wypadkiem, przy okazji nagrywając pewną sytuację, która mogła się przyczynić do tego zdarzenia.

Na nagraniu widzimy żółte Renault pędzące ze zdecydowanie zbyt dużą prędkością jak na centrum miasta. W pewnym momencie widać, jak pojazd zbliża się do dużego skrzyżowania. W tym momencie na jezdnię wychodzi człowiek – czy robi to legalnie, do tego zaraz przejdę. Widać jednak, że kierujący Renault podejmuje jakąś próbę zareagowania na pieszego wchodzącego na jezdnię, następnie wpada w poślizg, z którego już nie ma wyjścia.

Koncepcja nr 1: to wina pieszego

Już widzę te hordy fanów prędkości rzucające się bronić kierowcy Renault, a obwiniające pieszego. „Wlazł poza przejściem, hurr, nie rozejrzał się, durr”. To trochę prawda, bo w obszarze zabudowanym nie wolno przechodzić przez drogę dwujezdniową poza przejściem dla pieszych (poza obszarem - tak).

wypadek w krakowie

Nawet jeśli jednak pieszy niezgodnie z przepisami wkraczał na jezdnię, to i tak miał prawo sądzić, że widoczny w oddali samochód nie jedzie 120 km/h, tylko bliżej 50 km/h. To właśnie jest zasada ograniczonego zaufania: w ograniczony sposób ufamy, że inni znają przepisy i się do nich stosują. Na szczęście pieszy w porę zorientował się że to jednak zły pomysł i wycofał się z powrotem na wysepkę między jezdniami.

Koncepcja nr 2: to wina infrastruktury

Taką narrację z pewnością usłyszymy od tzw. ruchów miejskich. To wina infrastruktury, która pozwala rozpędzić się do takiej prędkości. Jest to oczywiście bzdura. To, że istnieje nóż, nie znaczy że masz go wziąć i dźgać ludzi. To, że istnieje ulica, nie znaczy że masz jechać po niej 120 km/h i na końcu ginąć. Przebudowywanie infrastruktury tak, aby fizycznie nie pozwalała się rozpędzić, jest równaniem do najgłupszych, którzy i tak wyeliminują się przez dobór naturalny w dowolny inny sposób, np. wsiądą na motocykl i zaczną pędzić 200 km/h przez las, albo skoczą na główkę do braku wody. Trzeba uczyć ludzi zachowywać się tak, żeby nie robili nic głupiego w obawie o konsekwencje lub własne życie. Jeśli ktoś własne życie ma w niepoważaniu, to żadna przebudowa infrastruktury go przed utratą tego życia nie powstrzyma.

Wypadek w Krakowie: werdykt ostateczny

Kierowca jechał bardzo szybko, ponieważ podobno lubił jeździć bardzo szybko. Bardzo szybka jazda po mieście skutkuje śmiertelnymi wypadkami, co udowodniono już tysiące razy. Nie on pierwszy, nie on ostatni – mimo nagłośnienia medialnego tej sprawy i tak znajdą się naśladowcy, którzy uznają, że im się akurat uda. Jedyną winę za całe zdarzenie ponosi mózg sprawcy, który uznał „dobra to patrzcie teraz”, a następnie wypierając potencjalne konsekwencje, skierował prawą stopę na pedale gazu w dół. Nie ma tu żadnego drugiego ani trzeciego dna, żadne dywagacje o winie pieszego ani o tym że ulica była zła i tory były złe, nie zdejmuje z kierowcy Renault ani grama odpowiedzialności za śmierć 4 osób.

wypadek w krakowie
Renault po wypadku. Autor zdjęcia nieznany

(dlatego samochody powinny być bardzo wolne)

REKLAMA

Czytaj również:

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA