REKLAMA

Honda Dax ma nowe kolory (brzydkie), ale w Chile można kupić Hondę Shadow. Oto mini przegląd dziwadeł

Nowy kolor Hondy Dax to nie jest rzecz, która powinna nas przesadnie podniecić, bo nie ma znaczenia, w jakim kolorze nie da się jej kupić. Oferta Hondy na lokalnych rynkach na całym świecie to jest ta rzecz.

honda dax nowe kolory
REKLAMA
REKLAMA

Bardzo bym chciał doznać nieziemskiej ekscytacji z powodu nowego malowania Hondy Dax. Niestety jej dostępność u nas jest tak bliska zeru, że trudno mi wykrzesać, choć cień zainteresowania. Trafia ona do nielicznych szczęśliwców, umieszczonych na zakurzonych listach zainteresowanych. Powiesz w styczniu, że chciałbyś kupić, może do grudnia ci się trafi i cię nie wyprzedzą. Jesteśmy pustynią, jeśli chodzi o dziwaczne motocykle. Na szczęście mam globus (i internet), to mogłem sprawdzić, jakimi fajnymi Hondami mogą jeździć mieszkańcy innych części globu. Zazdraszczam.

Co to jest Honda Dax?

Może nie wszyscy się orientują, to powiem. To motocykl o pojemności 124 ccm, czyli dostępny na kategorię prawa jazdy B. Jego cała zaleta tkwi w tym, że jest cudaczny. Ni to motocykl, ni motorynka. Na amerykańskim ranczu takie cudo robiłoby za konia, w Europie to zakup sentymentalny.

Motocykle Hondy, które mi się podobają:

Jest to coś w stylu okulałego jamnika, któremu doczepiono 12-calowe kółka, żeby się jakoś przemieszczał. Wpisuje się doskonale w gamę Hondy, która ciągle oferuje takie cuda jak Monkey, czy MSX. Na farmie w Montanie rzucasz coś takiego na pakę, obok strzelby i łopaty, a w Europie jesteś hippisem nowej ery. Umówmy się, że nie jest to pojazd pierwszego wyboru, gdy myśli się o codziennym transporcie. Tylko że mi to zupełnie nie przeszkadza, prułbym takim Daxem jak szalony, w poczuciu wyjątkowości i zgarniał do tego podłużnego baku cudze, chciwe spojrzenia. Dlatego wielki smutek ogarnia mnie, że my możemy się cieszyć nowym malowaniem Daxa (ile w ogóle na niego trzeba farby, pół szklanki?), którego i tak nie da się kupić, a w innych częściach świata mają takie cudaczne Hondy.

Honda Shadow w Chile

Wiecie, jak nazywa się Honda Shadow w Chile? Honda Shadow. No nie było zaskoczenia. Nie to, że nie doceniam tego modelu, ale obecnej fascynacji trochę nie rozumiem. Niby koncepcja jest zgodna z mym gustem, bo spory motocykl, oferowany z silnikiem V2 o pojemności 125 ccm, to nie była torpeda. Można się nim przyjemnie, dostojnie przemieszczać. Tysiąc razy lepszy pomysł niż jeżdżenie na jakiejś milionkonnej wiertarce, która nigdy nie powinna powstać, bo nie da się na nie jeździć zgodnie z przepisami. A jednak nie pojmuję nasze fascynacji motocyklami typu chopper, w którą Shadow trochę się wpisuje. Niby frędzelki to rzecz gustu, ale niektóre gusta nie powinny opuszczać darkroomu.

honda shadow chile

W każdym razie Hondę Shadow ciągle da się kupić, tylko trzeba udać się po nią do Chile. Tam ma silnik o pojemności 150 ccm, a kosztuje niespełna 2 tys. dolarów. Jeśli mnie znajomość hiszpańskie nie myli, a nie znam go w ogóle, to jest tam sprzedawana z gaźnikiem. Zachwytom nie powinno być końca.

Wspaniałe jest to przeglądanie lokalnych rynków. Można zobaczyć, jak zmienia się podejście do motocykli. Dla jednych to dwa koła połączone kawałkiem blachy, które mają tanio przemieszczać człowieka. Dla drugich, tych zamożnych, to styl życia, forma wyrażania i prezentowania siebie. Na stronie Hondy w Meksyku równie dobrze można byłoby sprzedawać grabie. Poziom napracowania się przy obróbce zdjęć jest wysoki jak siedzisko w CRF50F. Motocykli i quadów mają tam za trzęsienie. Większość służy do jeżdżenia w terenie. Widocznie jakiś kłopot z asfaltem tam jest.

W Brazylii mają za to sprzęt absolutnie urzekający. To Honda Transalp dla... mniej zamożnych. Nazywa się Pop 110i i raczej nie przypadkowo przypomina słynny wyprawowy model. W przeliczeniu na złotówki kosztuje to niecałe 8 tys. zł. Dałbym nawet 18 tys. w Europie, byle oferowali to cudo.

Motocykle to maszyny rolnicze

Klik i jestem w Australii, gdzie wita mnie wolny jeździec w kraciastej koszuli. Choć przyznaję, że część modeli jest tam w dziale „Motocykle rolnicze”. W Europie tak paskudna klasyfikacja pojazdu by nie przeszła. Ale muszą jeździć też Hondami Benly, więc musimy im wybaczyć, bo i tak mają ciężko w życiu.

Chociaż może nie ma co krytykować, jest gdzie laptop położyć, może bym się przekonał. Wiadomo i tak, dla kogo to jest, dla ludzi, którzy zawsze czują ciepłe pierogi na plecach. Łatwo się wsiada, 10 litrów paliwa mieści i ma silnik o pojemności 108 ccm i... stabilną moc hamowania - tak napisali.

REKLAMA

Z Japonii, z matecznika przecież, pobrałbym model CC100. Są tam te wszystkie wynalazki jak Monkey, Dax, czy wymarzony dla mnie CT125. Ale CC110 dałbym plusa za podobieństwo do CT i nawiązanie do dość historycznego nazewnictwa. W końcu modelami o takiej pojemności Honda podbijała świat. W Chinach nazywa się już inaczej, Cross Cub. I mają też tam elektryczną wersję Daxa i modelu Cub. Niestety nie wiem dokładnie, co znaczy, mają, zdjęcia mają na pewno. Przynajmniej elektryczny Dax jest czerwony. Jeśli miałbym dokonać ostatecznego wyboru, Hondę Pop 110i przytuliłbym, gdyby któraś z tych maszyn miałaby trafić do Europy (ale nie trafi). Chlip.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA