VW T-Roc kabriolet - czy ktoś go kupi?
Volkswagen potwierdził coś, co mogło wydawać się przedwczesnym żartem primaaprilsowym. Kabriolet na bazie modelu T-Roc trafi na rynek. Czy SUV-y bez dachu są naprawdę tym, czego chcą klienci?
Z dzisiejszej perspektywy to może wydawać się niezwykle, ale na początku XXI wieku na rynku zapanowała moda na kabriolety. Zaczęło się od Peugeotów z serii CC, czyli z twardym, składanym dachem. Wkrótce swój „coupe-kabriolet” miał w ofercie niemal każdy producent samochodów kompaktowych. Pojawiły się więc Astra, Focus czy Megane w takiej odmianie.
Moda szybko minęła. Twarde dachy były ciężkie i wymuszały masywne tyły, co stanowiło wyzwanie dla stylistów. A klienci przestali kochać kabriolety.
Zmierzch kabrioletów?
Przez lata to kabriolet był samochodem dla tych, którzy lubili zwracać na siebie uwagę i podkreślać swój status materialny. Dawny król życia zakładał okulary przeciwsłoneczne i zdejmował dach, by wszyscy go widzieli i mu zazdrościli. Obecny jeździ SUV-em. To SUV-y stały się nowym symbolem sukcesu i „nośnikiem prestiżu”.
Wybór na rynku kabrioletów znacznie się skurczył. Jeśli ktoś nadal lubi mieć wiatr we włosach, jest skazany albo na małe, sportowe roadstery – takie jak Mazda MX5 – albo na drogie samochody klasy premium. Jeśli chodzi o marki popularne, niedobitkiem na rynku pozostał leciwy już Opel Cascada. Jest ładny, ale chodzą plotki, że waży tak dużo, że jazda nim wymaga specjalnego prawa jazdy…
Marketingowy robot
A gdyby tak połączyć ze sobą te dwa segmenty? To pomysł godny jakiegoś marketingowego robota – skoro SUV-y są modne, a kabrio jeszcze niedawno były, to zróbmy miks! Tą drogą zamierza właśnie iść Volkswagen, który zapowiedział, że w 2020 roku na rynek trafi T-Roc Cabrio. Problem polega na tym, że… prawdopodobnie nie ma rynku na taki samochód.
Koszmary z przeszłości
Próby stworzenia SUV-a kabrio już były. Szlaki przetarł Nissan z otwartą wersja modelu Murano. Wyglądała jak marzenie emerytowanego dentysty z Florydy. Była najbardziej pretensjonalnie prezentującym się autem na rynku. Wygląd jest oczywiście kwestią gustu, ale wątpię, by znalazł się ktoś, dla kogo ta nieproporcjonalna karoseria była ładna. Murano kabriolet wyglądało jak stojące na szczudłach. I było samochodowym odpowiednikiem paska z wielkim, złotym logotypem D&G.
Później tą samą drogą zdecydował się pójść Range Rover. Evoque Convertible nie kłuje w oczy aż tak, bo powstało na bazie wyjątkowo ładnego samochodu. Sylwetka nie jest więc tak zepsuta, ale pretensjonalność nadal aż się wylewa.
Oba te samochody nie osiągnęły rynkowego sukcesu. Powód jest prosty – nawet dla osób, które lubią się wyróżniać, SUV kabrio to już za wiele. Takie auta są po prostu w złym guście, podobnie jak wspomniane wielkie logotypy na ubraniach, złote zęby i buty ze skóry aligatora. T-Roc Cabrio raczej nie będzie inny.
W dodatku kabriolet z założenia kupuje się dla przyjemności z jazdy. Wątpię, by podniesione zawieszenie i wysoko położony środek ciężkości pozytywnie wpływały na prowadzenie takiego auta. Nie będzie też ani praktyczne, ani terenowe (terenówki ze zdejmowanym dachem, jak np. Jeep Wrangler, to trochę co innego). Rozumiem jednak, że Volkswagenowi chodzi po prostu o zagospodarowanie każdego fragmentu rynku. Zabawmy się więc przez chwilę w marketingowego robota i pomyślmy, co jeszcze można wymyślić. Czyżby nadeszła pora na dostawczy kabriolet? Oczywiście w wersji SUV.