Dla podkreślenia uniwersalności Tiguana zrobiono z niego samochód z niepełnosprawnością
VW Tiguan SE R-Line Black RiNo Concept – to przydługa nazwa SUV-a, który przestał być SUV-em i stracił cały sens.
Tiguan jest globalnie najpopularniejszym modelem Volkswagena – klienci wybierają go częściej niż Golfa, Fiestę, czy Passata. Od niedawna w Europie można go kupić również w wersji R, ale Amerykanie jej nie dostali. Możliwe, że to dlatego, że w wersji R VW sprzedaje tylko krótkiego Tiguana – o zwykłym rozstawie osi, a w Stanach sprzedawany jest wyłącznie ten z dłuższym, oferowany u nas jako Allspace. Na pocieszenie za Oceanem mają wyłącznie odmianę R-Line.
I takiego R-Line'a wziął na warsztat Jamie Orr
Nie znam człowieka, ale jak przedstawiono go w informacji prasowej, to entuzjasta Volkswagena i kolekcjoner samochodów. Ze strony OrchidEuro można się dowiedzieć, że facet zajmuje się zawodowo ściąganiem z Europy rzadkich części do starszych modeli Volkswagena i przebudowywaniem aut swoich klientów. Podobno sam ma ponad 20 wyjątkowych Volkswagenów. I przy współpracy z amerykańskim oddziałem firmy zbudował coś takiego:
To Tiguan SE R-Line Black, nazwany RiNo w nawiązaniu do Riverside North – artystycznej dzielnicy Denver. Wspaniale, że Volkswagen dostrzega społeczność fanów i angażuje ich do swoich projektów, jestem tylko zaskoczony, że pozwala im na kaleczenie swoich produktów. Nie mam nic przeciwko przemyślanemu tuningowi, wręcz przeciwnie, ale w tym projekcie coś mi zgrzyta.
Orr jeździ na rowerach, więc porównał Tiguana do roweru MTB. Twierdzi, że takie rowery są zaprojektowane do tego, „by radzić sobie w trudnym terenie, ale nadają się do jazdy w każdych warunkach – tak samo jak Tiguan”. I na potwierdzenie swych słów, wrzucił do opisywanego auta gwintowane zawieszenie, które radykalnie zbliżyło je do podłoża, a w nadkola wepchnął opony szersze od seryjnych o 5 cm i naciągnięte na 20-calowe obręcze. Faktycznie, brzmi jak porządny rower MTB.
Do tego, by jeszcze zwiększyć praktyczność tego egzemplarza, usunął z tylnej szyby wycieraczkę. Dorzucił jeszcze wydech firmy Borla i wydajniejszy układ hamulcowy z sześciotłoczkowymi zaciskami. Tak jakby seryjny układ hamulcowy nie był w stanie poradzić sobie z szaloną mocą seryjnego, dwulitrowego silnika TSI (silnika nie poddano żadnym modyfikacjom).
Nie mam nic do modyfikowania samochodów
Każdy może sobie dłubać swoje prywatne auto do woli – oczywiście w ramach przewidzianych przepisami. Dziwi mnie tylko, że taki zestaw modyfikacji firmowany jest przez Volkswagena. Zastanawiam się, co chciał osiągnąć amerykański oddział wspierając Orra w zrobieniu z Tiguana samochodu niepełnosprawnego. Pewnie to był jakiś świetny pomysł, tylko ja jestem stary i nie rozumiem współczesnego świata. A może to taki nowy trend: kupujcie podwyższone samochody, bo na nich lepiej zarabiamy, a potem je obniżajcie, żeby nie wyglądały tak okropnie.