Mistrzowie kreatywnego parkowania, czyli absurdów ciąg dalszy. Bo słupki to była łatwizna
Oto kolejni mistrzowie parkowania z Łodzi. Sądziliście, że mieszkańcy tego miasta poradzą sobie jedynie z słupkami? No to ich nie doceniacie.
Centrum miasta i parkowanie to dwie rzeczy, które coraz bardziej się ze sobą gryzą. Aut jest więcej i więcej, a ludzie chcą nimi dojeżdżać do centrum i tam parkować. Z kolei włodarze miast nie chcą widzieć samochodów powciskanych w każdy centymetr przestrzeni miejskiej. Jedni i drudzy są coraz bardziej pomysłowi w swoich działaniach. Pisałem ostatnio o blokowaniu chodników słupkami i kreatywnym omijaniu ich, żeby mimo wszystko jakoś wepchnąć się w pustą przestrzeń. To jednak był tylko przedsmak tego, co się dzieje.
Wspomniałem, że najnowszym pomysłem na rozwiązanie problemu są betonowe kule. Są rozstawiane tak, żeby nie dało się ich ominąć i jednocześnie blokują chodnik na tyle skutecznie, że nie można już w ogóle na nim zaparkować. Dobre, prawda? Nieprawda. Kierowcy zaczęli po prostu przyklejać się nich i zostawiać samochody na jezdni. O właśnie tak:
Na szczęście tę lokalizację wizytowała Straż Miejska i założyła kierowcom blokady.
Myślicie, że to powstrzyma kolejnych śmiałków przed zrobieniem tego samego? Wątpię. Swoją drogą to ciekawe, że ludzie są gotowi ryzykować mandat i zostawiać auta na środku jezdni, podczas gdy legalny parking strzeżony z praktycznie zawsze dostępnymi miejscami jest 190 metrów dalej. No ale to płatny parking jest, więc lepiej już zastawić jezdnię i liczyć na „udo” zgodnie z zasadą, że "a może się udo”.
Śmiałkowie od kul to wciąż jedynie przedszkole.
Najlepsi są kierowcy przy ulicy Andrzeja Struga. Jest tam taka lokalizacja, która została odgrodzona od ulicy różnymi „meblami miejskimi”, ale za nimi wciąż pozostała przestrzeń zdlona pomieścić dwa samochody. Jakby się do niej dostać? Skoro tu jest klomb, a tam są metalowe meble. Rury wkopane w ziemię są trudne do rozjechania, ale trawnik to już łatwizna. Szczególnie że ktoś zasadził pierwsze drzewo na tyle daleko, że można się tam przecisnąć autem. Boże, co za amatorzy sadzają tę roślinność. Nie wierzycie? No to zobaczcie.
Wypadałoby to skomentować, ale co tu komentować. Ręce opadają. Przypomnę tylko, że niszczenia zieleni poprzez rozjeżdżanie zabrania Art. 144 kodeksu wykroczeń. Jego treść brzmi następująco:
Art. 144. [Niszczenie, uszkadzanie roślinności, trawników lub zieleńca]
§ 1. Kto na terenach przeznaczonych do użytku publicznego niszczy lub uszkadza roślinność lub też dopuszcza do niszczenia roślinności przez zwierzęta znajdujące się pod jego nadzorem albo na terenach przeznaczonych do użytku publicznego depcze trawnik lub zieleniec w miejscach innych niż wyznaczone dla celów rekreacji przez właściwego zarządcę terenu, podlega karze grzywny do 1000 złotych albo karze nagany.