Lamborghini Urus od Mansory jest żółte, ale nie tam gdzie trzeba. Niemcy nie rozumieją włoskiego
Lamborghini Urus od Mansory jest żółte, ale nie tam gdzie zawsze. Najwidoczniej ktoś źle przetłumaczył Niemcom broszurę reklamową włoskiego samochodu. O dziwo, efekt jest całkiem przyjemny dla oka.
Mansory to specyficzny tuner. Czego się nie dotknie, to zepsuje. Można powiedzieć, że to taki współczesny odwrotny Midas. Choć u znakomitej większości ludzi jego dzieła budzą wstręt, to jednak znajduje się grupa chętnych z odpowiednio wypchanym portfelem, dla której produkty niemieckiego tunera to znakomity sposób na wyróżnienie się. Jednym z najbardziej ostentacyjnym samochodów od Mansory jest Lamborghini Urus, który po pakiecie modyfikacji otrzymuje przydomek Venatus. W jego ramach szerokie nadwozie Lamborghini otrzymuje jeszcze bardziej poszerzone zderzaki, które wyglądają jakby składały się wyłącznie z wlotów powietrza. Do tego dochodzi dziwnie ponacinana karbonowa maska, skrzela w nadkolach i dużo, ale naprawdę dużo karbonu.
Całości obrazu zniszczenia dopełnia groteskowy dyfuzor, który po tym jak się go zobaczy będzie się śnił do końca życia. I nie będą to miłe sny.
Na początku Mansory w ogóle nie dotykało silnika. Klientom i tak nie był potrzebne lepsze osiągi, bo auto miało robić wrażenie. Ktoś jednak poszedł po rozum do głowy i od jakiegoś czasu czterolitrowe V8 ma moc 820 KM (wzrost o 170 KM w stosunku do zwykłego Urusa) i 1 050 Nm momentu obrotowego (o 200 nm więcej niż bazowy model). Taką mocą legitymuje się ten egzemplarz. Maksymalnie może rozpędzić się do 320 km/h, a sprint do setki zajmuje mu zaledwie 3,2 s. Imponujące.
Uważam, że najlepszym kolorem dla Urusa jest żółty. W nim ten samochód wygląda najlepiej, bo jest krzykliwy i widoczny z daleka. Pełna ostentacja, za którą kocha się styl Lamborghini. Mansory uznało, że lepsza będzie ciemna zieleń. Nawet nieźle się prezentuje w tym kolorze. Mansory nie zapomniało jednak o żółtym, bo bez żółtego nie ma Urusa.
Lamborghini Urus od Mansory jest żółte w środku
Nie wiem, czy tunerowi pomyliło się interni z externi w broszurze ze specyfikacją Urusa, czy po prostu stwierdzili, że żółty to kolor Lamborghini, więc nie można o nim zapominać. I aż boję się to napisać, ale to wnętrze naprawdę broni się w tym kolorze. Żółty jest ładnie nasycony, mocno kontrastuje z czarnymi elementami. Wygląda to o wiele lepiej niż standardowe wnętrze Urusa.
Fotele z czarnymi przeszyciami i delikatnymi rombami wyglądają miło i przyjemnie, aż chce się na nie skoczyć. Odnoszę wrażenie, że gdyby Mansory zajęło się tylko zmianami we wnętrzu pojazdów, to nikt by nie narzekał. Nawet opisywane przez fioletowe wnętrze Urusa broniło się wykonaniem.
Urzekła mnie jeszcze jedna rzecz w tym projekcie. Tuner zmienił położenie przycisku do uruchamiania silnika. Przeniósł go z konsoli środkowej na dach auta. Świetna robota, można pomyśleć, że właśnie odpala się własny odrzutowiec.
Cieszę się, że tunerzy nie boją się eksperymentów z kolorami wnętrza. To kolejny przykład po bananowym Mercedesie klasy G, że da się zrobić ładne wnętrze w tym kolorze. Gdyby tylko nie ten pakiet Venatus, to napisałbym, że mamy do czynienia z idealnym Urusem. Zabrakło tak niewiele.