REKLAMA

Justin Bieber nie kupi już sobie Ferrari, bo złamał zasady producenta. Nie mogę przestać się śmiać

Justin Bieber nie może kupić sobie żadnego specjalnego modelu Ferrari, bo producent wciągnął go na czarną listę. Łączy nas coraz więcej. 

ocenianie klienta po wyglądzie
REKLAMA
REKLAMA

Od lat krążą historie o tym jak bardzo Ferrari dba o ekskluzywność swoich specjalnych wersji samochodów. Żeby w ogóle móc je kupić nie wystarczy być bogatym — trzeba posiadać kilka innych Ferrari  i zostać zaakceptowanym przez producenta. Ostatnio potwierdziło się, że nawet zakup zwykłego modelu w rodzaju 458 Italia, Roma itd. obarczony jest pewnymi zasadami, których złamanie będzie skutkować wykluczeniem z rodziny Ferrari. Nie mogę przestać śmiać się z nadęcia włoskiej marki motoryzacyjnej.

Justin Bieber złamał zasady Ferrari, teraz Ferrari nie chce jego pieniędzy

Został renegatem. Justin Bieber konsekwentnie lekceważy zasady, których jako nabywca Ferrari miał przestrzegać. Najpierw kupił sobie Ferrari 458 Italia w białym kolorze (kto do licha kupuje białe Ferrari poza Crockettem?), a następnie oddał go do słynnego West Coast Customs, żeby mu je okleili. Nazwę warsztatu możecie kojarzyć, bo już pisaliśmy o innym ich dziele zrobionym dla Justina Biebera - Rolls-Royce'a Wraith. Ferrari zyskało niebieską okleinę, nawet cavallino rampante nie uniknął oklejenia. Żeby na tym się skończyło, to może dogadaliby się jakoś z producentem. Tymczasem warsztat tuningowy założył do Italii poszerzenia nadwozia, nowe felgi i splittery.

justin bieber ferrari

Okazało się, że zasady Ferrari zabraniają dokonywać modyfikacji silnika i karoserii przez warsztaty, które nie zostały zaakceptowane przez producenta. Justin się nie przejął i wystawił swoje Ferrari na sprzedaż na aukcji. I to też nie spodobało się producentowi, który zastrzega sobie prawo do akceptowania takiej formy sprzedaży. Istnieje również zasada, która mówi, że nie można sprzedać Ferrari przed upływem roku.

Justin Bieber pozbył się w Ferrari parę lat temu, ale dopiero teraz okazało się, że trafił na czarną listę

Producent wymyślił sobie, że będzie prowadził rejestr ludzi, którzy łamią jego zasady. Zostaną oni pozbawieni możliwości zakupu limitowanych wersji Ferrari w przyszłości. Wyobrażam sobie takiego wściekłego Włocha, który przegląda internet w poszukiwaniu doniesień ze świata Ferrari. I ten Włoch, nazwijmy go Giorgio, ogląda te ogłoszenia i co jakiś czas głośno krzyczy brzydkie włoskie wyrazy, gestykuluje tak gwałtownie, że wylewa espresso i skrobie w swoim notesiku listę osób, które najlepiej byłoby usunąć z tego świata. A że jest zbyt leniwy na ich likwidację, to wpisuje ich do swojego kajeciku z banami. Wyborne. Na czarnej liście Ferrari znajdują się już podobno takie osobistości jak Nicolas Cage i Kim Kardashian.

Przyjrzyjmy się jeszcze kilku osobom:

Raper 50 Cent miał pecha — jego Ferrari 488 się popsuło, tak się tym oburzył, że wrzucił zdjęcie tego pojazdu na lawecie do sieci. W mediach społecznościowych się zagotowało, a Ferrari dostało spazmów.

DJ dedmau5 pomalował swoje 458 w motyw Nyan Cat, a do tego wyrzucił logo Ferrari i w jego miejsce zamontował swoje logo. Efekt prosty do przewidzenia — BAN!

Takich przykładów jest więcej. Przez kilka lat dziennikarz Chris Harris widniał na tej liście, bo ośmielił się napisać, że Ferrari chciało przed jego testem zmodyfikować ustawienia auta, żeby wypadło lepiej. Nie można o takich rzeczach głośno mówić. Siedzę i czytam o fiksacjach Ferrari i strasznie mnie to bawi. Producentowi chyba coś się przestawiło i zapomniał, że to nie on posiada klientów, tylko klienci posiadają jego produkty.

REKLAMA

PS: Mam coś wspólnego z kanadyjskim piosenkarzem — obaj nie kupimy specjalnej wersji Ferrari. Oczywiście z innych powodów, ale efekt jest ten sam. Zapewne obaj się z tego tak samo śmiejemy. Tylko ten Giorgio się denerwuje, aż mu żona, matka i kochanka nie nadążają gotować gnocchi na uspokojenie.

PPS: A wiecie kto może kupować Ferrari bez żadnych przeszkód? Rosyjscy oligarchowie, różni dyktatorzy oraz Massimo z 365 dni.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA