REKLAMA
  1. Autoblog
  2. Felietony /
  3. Bezpieczeństwo ruchu drogowego

Celebryci powinni mieć immunitet w ruchu drogowym, jak posłowie czy sędziowie

Skoro nie da się w żaden sposób wyplenić bandytyzmu drogowego celebrytów, trzeba im przyznać immunitet, żeby mogli jeździć jak chcą. W ten sposób problem zostanie rozwiązany raz na zawsze.

28.06.2024
8:00
Celebryci powinni mieć immunitet w ruchu drogowym, jak posłowie czy sędziowie
REKLAMA

Nie ma tygodnia, żebym nie czytał o jakiejś mniej lub bardziej znanej osobie i jej wyczynach za kierownicą. Przeważnie celebryci mają szybkie samochody i lubią zamykać licznik. Czasem zdarzy im się spowodować wypadek lub jechać po pijanemu – ale to przecież normalne przy ich stresującym stylu życia.

REKLAMA

W najnowszej odsłonie patologicznych kierowców ze znanym nazwiskiem występuje Klaudia El Dursi

Podobno jest znana, bo nawet ja o niej słyszałem. Wygląda na to, że przemieszcza się Mercedesem AMG-GT 4d i lubi jechać bardzo szybko oraz wyprzedzać innych kierowców pasem awaryjnym na autostradzie. Napisała nawet o tym na swoim Instagramie, że bardzo się spieszyła, a pośpiech wyzwala u niej adrenalinę, która uzależnia. Oczywiście internetowi komentatorzy już zbiegają się na lincz, a skąd wiedzą czy pani Klaudia nie miała ważnego powodu? Może wiozła kota do porodu albo jej babcię bolał ząb? Zawsze przecież znajdzie się usprawiedliwienie, a w razie kontroli do policjantów trzeba się ładnie uśmiechać, przepraszać i powiedzieć, że jest się znanym. Rymował o tym nawet Kazik w utworze „Piosenka o policji w Mławie”.

Panie muzyk, czy na cmentarz pan się spieszysz?
Tutaj rzeź za masakrą, ale pana pocieszę
Nie mam kary, jedź wolno w jakiej takiej kondycji
Tylko napisz pan piosenkę o mławskiej policji.

No i Kazik faktycznie napisał piosenkę o policji w Mławie, która przy okazji idealnie pokazuje, że bycie znanym zwalnia z większości odpowiedzialności za wykroczenia drogowe.

Dlatego też poszanowanie przepisów u celebrytów nie istnieje

Wielokrotnie bywają nagrywani jak jeżdżą po chodniku, przejeżdżają na czerwonym, jeżdżą po pijanemu. I co? Zazwyczaj nic, chociaż – teraz uwaga, będzie kontrowersyjna teza – teraz, za sprawą Instagramu, Pudelka i komentarzy od anonimowych osób, jest im coraz trudniej. Kiedyś informacja o tym, że celebryta jechał jak pirat drogowy nie przedostawała się do mediów, lub była to rzadka sytuacja. Dopiero gdy zdarzył się wypadek, jak ten z udziałem Kamila Durczoka lub Ilony Felicjańskiej, społeczeństwo się o tym dowiadywało. Teraz mamy kombo: rejestratory jazdy w wielu samochodach, media chętnie donoszące o celebrytach lekceważących prawo i komentatorów w internecie, którzy nie zostawiają na znanych osobach suchej nitki. Ale jako że ci celebryci i tak od dawna już żadnej suchej nitki nie mają, to po nich to spływa i dalej robią co chcą, chociaż mają trochę bardziej pod górkę niż kiedyś.

Stąd mój genialny pomysł na immunitet

Mój projekt zmiany przepisów zakłada, że osoby powszechnie znane nie mogłyby zostać ukarane mandatem za złamanie ustawy Prawo o ruchu drogowym, jeśli byłyby w stanie na miejscu, podczas kontroli (lub w trakcie rozprawy w sądzie) wykazać, że są osobami powszechnie znanymi. Oczywiście ciężar wykazywania tej znaności spoczywałby na podejrzanym, nie wystarczyłoby powiedzieć „to ja, znany piłkarz Michał” i tyle, tylko należałoby przedstawić konkretne dowody, jak artykuły w mediach, popularne konto na Instagramie i tak dalej. Wówczas kara nie byłaby w ogóle wymierzana i dany celebryta lub celebrytka mogliby jechać dalej.

Jak to, przecież ten pomysł jest idiotyczny, co ci padło na głowę?

REKLAMA

Przeciwnie, jest fantastyczny, ale dołożyłbym do niego warunek. Każda osoba, która chce cieszyć się immunitetem z powodu rozpoznawalności, musiałaby na swoim samochodzie zamieścić w sposób widoczny swoje własne nazwisko lub pseudonim, pod którym jest znana. Czarny Mercedes Klaudii el Dursi musiałby mieć na każdym boku ogromny napis „KLAUDIA EL DURSI”. Popełnianie wykroczeń jakimkolwiek innym samochodem byłoby karane tak, jak w przypadku każdej innej osoby.

Ciekawe, ilu celebrytów zdecydowałoby się na taki krok i takie odarcie z prywatności (której i tak nie mają). Gdyby jeździli autem z własnym nazwiskiem na karoserii, pewnie mieliby trochę więcej wstydu. Bo wstyd to jedyne, co może takich celebrytów powstrzymać – z prawa kpią, zdrowego rozsądku nie posiadają za grosz, powstrzymać ich może tylko strach przed ośmieszeniem. Chociaż i w to czasem powątpiewam – ale nie mogę tu być pewien, bo nigdy nie byłem celebrytą. Może gdybym nie jeździł gratem jak grzyb, to by mi się udało.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA