Przekroczył czas pracy SUV-em Volkswagena. Tachograf w Touaregu jest nieco zaskakujący
SUV z tachografem to dość zaskakujące połączenie - są jednak rejony, w których nie jest to wcale tak rzadkie. Nawet w Touaregu da się dostać mandat za jazdę bez zapisów.
Jak wyobrażamy sobie pojazd, w którym trzeba obsługiwać tachograf? Wielka kabina, często z przestrzenią sypialną, ogromny silnik, kabina i naczepa, kilkanaście kół… na dźwięk słowa „tachograf” niemal każdy ma przed oczami dużą ciężarówkę. A co jeśli powiedziałbym wam, że tego typu urządzenia zdarzają się zamontowane w luksusowych SUV-ach? Skórzane fotele z wentylacją, „zaledwie” (jak na realia pojazdu z „tacho”) trzylitrowy diesel, pneumatyczne zawieszenie, drewniane wykończenia - oto, jakie elementy czasami zdarzają się w autach, które wymagają montażu tachografu.
Mowa np. o Volkswagenie Touaregu
Portal 40ton.net donosi o sytuacji, która miała miejsce w Wielkiej Brytanii. Volkswagen Touareg jest tam popularnym samochodem wykorzystywanym do ciągnięcia przyczep, np. z końmi albo lawet z autami. Mocny silnik pozwala na podpinanie przyczep o masie nawet 3,5 tony, co sprawia, że powstaje wtedy już „zestaw”, wymagający urządzeń do monitorowania czasu pracy. Większość użytkowników nie montuje jednak tachografów, broniąc się tym, że wykonują przejazdy w celach prywatnych. Są jednak i tacy, którzy to robią, aby uniknąć problemów - jest bowiem jasne, że jeżdżą zarobkowo. Tachograf można w Touaregu zamontować np. w schowku przed pasażerem.
SUV z przyczepą a mandat
Strona donosi, że w hrabstwie Wiltshire oddział policji do kontroli ciężarówek zatrzymał VW Touarega drugiej generacji z trzyosiową przyczepą, na której umieszczono Audi Q3.
Funkcjonariusze ustalili, że przewóz ma charakter zarobkowy. Auto - owszem - było wyposażone w tachograf, ale nie miał on żadnej karty. Niczego nie zapisywał, kierowca został więc ukarany za manipulacje czasu pracy, a funkcjonariusze odesłali go do hotelu na przymusową pauzę. Gdyby jechał ciężarówką z miejscem do spania, mógłby położyć się po prostu za fotelami. W Touaregu takiej możliwości nie ma. Ile wyniosła kara? Tego nie podano. Ale sam fakt otrzymania kary za złamanie przepisów dotyczących czasu pracy w luksusowym SUV-ie to osobliwość, którą warto opisać. Zwłaszcza że w tym samym czasie polscy kierowcy dostawczaków w rodzaju Renault Mastera jechali nastą godzinę bez przerwy, realizując misje z gatunku "Polska-Chiny w dwie godziny". Bez żadnych tachografów.