REKLAMA

Toyota będzie miała nowego SUV-a. Zmieści 8 osób i będzie naprawdę Grand

Co zrobić, kiedy trzeba regularnie wozić 8 pasażerów albo np. 4 pasażerów i masę bagażu? Odpowiedzią wydaje się być zakup vana, ale Toyota uznała, że warto zrobić coś innego. Dokładniej - powiększyć i tak już spory model Highlander. Z tego powiększenia powstała... Toyota Grand Highlander.

toyota grand highlander
REKLAMA

Lepszym określeniem byłoby przy tym powstaje, bo model ten nie został jeszcze oficjalnie zapowiedziany - na razie udało się tylko uchwycić zamaskowane prototypy. Co nie zmienia faktu, że z dużą dozą pewności można już sporo na temat nowego wielkiego SUV-a napisać.

REKLAMA

Toyota Grand Highlander - czego można się spodziewać?

Przede wszystkim tego, że faktycznie będzie się nazywała Grand Highlander, bo taką właśnie nazwę japoński producent postanowił zastrzec nie tak dawno temu. Na wspólną ze zwykłym Highlanderem nazwę może też wskazywać stosunkowo podobne do krótkiej wersji nadwozie - nawet pomimo porządnego maskowania można przyjąć, że proporcje przedniej części będą zbliżone, a niektóre elementy stylistyczne (np. wyraźnie narysowane nadkola) zostaną przeniesione do wersji Grand.

Bez wątpienia nowy model będzie też większy od standardowej odmiany, która i tak nie jest przecież małym autem, mierząc dokładnie 4966 mm. O ile urośnie Toyota Grand Highlander? Prawdopodobnie o tyle, ile będzie niezbędne, żeby wygospodarować w pełni funkcjonalny trzeci rząd siedzeń.

Owszem, zwykły Highlander jest 7-osobowy, ale w tylnym rzędzie nie znajdziemy aż tyle miejsca, żeby można było uznać, że komfortowo będą tam podróżować dorosłe osoby. Tym bardziej 3, skoro Toyota Grand Highlander ma być samochodem 8-osobowym.

Można się więc spodziewać pewnie co najmniej dodatkowych 10 cm, a może nawet i więcej. Niektóre źródła podają, że ma być to odpowiedź Toyoty na m.in. Chevroleta Traverse, który od zderzaka do zderzaka mierzy... ponad 5,2 m.

I tak nie byłby to największy SUV Toyoty w stanach, bo jest jeszcze przecież Sequoia o długości ponad 5,3 m. Tyle tylko, że to akurat samochód na ramie, więc Grand Highlander byłby dla niego bardziej cywilizowaną alternatywą.

Przy okazji - na bazie Grand Highlandera powstanie też wielki SUV Lexusa, który podobno ma nosić oznaczenie TX.

Toyota Grand Highlander - co trafi pod maskę?

Najprawdopodobniej czterocylindrowa jednostka benzynowa - sześciu cylindrów w Highlanderze nie znajdziemy już nawet w Stanach Zjednoczonych. Opcje tego, co dokładnie będzie napędzać tego giganta, są przy tym trzy.

Obecnie bazową jednostką w Stanach Zjednoczonych dla Highlandera jest silnik 2.4 z napędem na przednią oś albo obie. Do wyboru jest także znana z polskiego rynku hybryda 2.5 (248 KM) oraz zestaw z nowej Toyoty Crown, czyli benzynowe 2.4 z turbodoładowaniem i układem hybrydowym. Ten ostatni wariant wydaje się najbardziej prawdopodobny, biorąc pod uwagę, że do auta o takich rozmiarach te 340 KM może się okazać naprawdę potrzebne.

Czy zobaczymy Grand Highlandera w Polsce?

Z jednej strony można uznać, że szanse są małe, bo masa dużych SUV-ów ze Stanów, takich jak np. Palisade, nigdy do Europy nie dotarła i raczej nie dotrze. Z drugiej strony - Highlandera się w Polsce doczekaliśmy, prawdopodobnie głównie dzięki temu, że jest hybrydowy.

REKLAMA

Może więc Toyota spróbuje mimo wszystko powalczyć z europejskimi normami i spróbować zmieścić na naszym rynku kolejnego już SUV-a? W końcu pewnie ktoś tam czasem potrzebuje przewieźć 8 osób, ale przede wszystkim na pewno jeszcze więcej osób chce po prostu największego możliwego SUV-a, który nie kosztuje miliona złotych.

* Zdjęcie tytułowe przedstawia oczywiście standardową wersję Toyoty Highlander. 

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-17T19:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-17T13:53:06+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T21:07:03+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T17:18:55+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T16:00:39+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T14:26:29+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T11:01:21+02:00
Aktualizacja: 2025-06-14T15:00:00+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Honda uważa, że za drugim razem się uda. Następca modelu e

Honda nawet po porażce modelu e, nie poddaje się w temacie elektrycznych eksperymentów. Właśnie udostępniła zdjęcia, ukazujące jej najnowszy pojazd, który to może być jej bezpośrednim następcą.

Honda uważa, że za drugim razem się uda. Następca modelu e
REKLAMA

Honda właśnie udostępniła zdjęcia małego, zakamuflowanego samochodu, z brytyjskimi tablicami rejestracyjnymi, w otoczeniu budynku Parlamentu w Londynie. Okazuje się, że to koncepcyjny model o niewiele mówiącej nazwie Super EV, który może z czasem zastąpić model e.

REKLAMA

Honda e sprzedawała się źle

W 2019 r. Honda pokazała miejskiego hatchbacka o napędzie elektrycznym o nader prostej nazwie e. Stylistycznie nawiązywał do I generacji Civica z 1972 r. i miał za cel zdobyć klientów wśród Europejczyków, których czeka nieuchronna elektryfikacja. Miała mu w tym pomóc bardzo sympatyczna mordka, nieźle wykonane i nowocześnie stylizowane wnętrze, czy przyjemne prowadzenie z całkiem żwawym silnikiem o mocy 150 KM. Ogólnie - to po prostu całkiem fajny samochód.

Tyle, że „fajność” to zdecydowanie za mało - wraz z wieloma zaletami, e miała też dwie poważne wady. Po pierwsze - wiele osób uważało zasięg 200 km za zbyt mały. Po drugie - najważniejsze - mała Honda była zbyt droga. W 2020 r. na to 3,9-metrowe autko produkowane w Suzuce, trzeba było przeznaczyć co najmniej 155 tys. zł. Dlatego to urocze autko w ubiegłym roku musiało pożegnać się z rynkiem, po wyprodukowaniu jedynie 12 tys. egzemplarzy. Jednak teraz Honda podejmuje drugą próbę, tworząc pojazd, który bardzo przypomina e.

Więcej o Hondach przeczytasz tutaj:

Nowy samochód zobaczymy w Goodwood

Nowe auto już ma zapowiedzianą, oficjalną prezentację - nastąpi ona w lipcu, podczas tegorocznej edycji słynnego Festiwalu Szybkości w Goodwood, gdzie pokona słynny 1,86-kilometrowy podjazd. Jednak Honda deklaruje, że auto zostało już poddane pewnym testom przed wydarzeniem, w których wykazało się „przyjemnymi osiągami”, ale i „typową dla Hondy użytecznością”.

REKLAMA

Chociaż auto wygląda na koncept, to może to być już model produkcyjny. Kształtem przypomina poprzednika. Jeżeli tak jest, to patrzymy na auto, które kupimy także u nas - podobnie jak Honda e, Super EV może być autem, którego ważną grupą docelową są Europejczycy. Miejmy jedynie nadzieję, że będzie tańszy, bo jeżeli ma skutecznie konkurować z konkurencją ze Starego Kontynentu (nie mówiąc nawet o autach z Chin), nie może kosztować zbyt wiele.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Audi zmienia plany. Silniki spalinowe nie powiedziały jeszcze ostatniego słowa

Pamiętacie jeszcze czasy, gdy jeden producent za drugim składał deklarację jak szybko odejdzie od produkcji silników spalinowych? Wydawałoby się, że było to wczoraj, a tymczasem okazuje się, że świat się mocno zmienił i z tymi silnikami elektrycznymi to jednak się trochę pośpieszyliśmy.

Audi zmienia plany. Silniki spalinowe nie powiedziały jeszcze ostatniego słowa
REKLAMA

Cofnijmy się do marca 2023 r., kiedy to Unia Europejska przegłosowała zakaz sprzedaży samochodów spalinowych od 2035 r. Już wcześniej dawała sygnały, że zrealizuje ten postulat ruchów walczących o zatrzymanie zmian klimatycznych. Producenci zaczęli się przerzucać deklaracjami, że mają tak rozwinięte technologie, że zakończą produkcję szybciej. Takie Audi ogłosiło pod koniec 2022 r., że w 2026 r. rozpocznie się wygaszanie modeli spalinowych, a od 2029 r. wszystkie fabryki będą produkować wyłącznie samochody elektryczne. Ostatnie modele hybrydowe miały zostać wycofane z produkcji w 2033 r.

Plan był piękny, ale od tego czasu wiele się zmieniło. Fabryka w Brukseli, która miała być jednym z motorów zmian została zamknięta, klienci nie pokochali samochodów elektrycznych w stopniu, który pozwala na zastąpienie samochodów z silnikiem elektrycznym. W międzyczasie zmienił się klimat polityczny, coraz głośniej słychać głosy, że zakaz wprowadzony przez Unię Europejską był błędem.

REKLAMA

Audi doszło do wniosku, że się pospieszyło. Silniki spalinowe nigdzie się nie wybierają.

Może nie wiecie, ale ostatnie nowe samochody spalinowe producenty miały zostać zaprezentowane w 2025 r., od tego momentu świat miał oglądać tylko premiery modeli elektrycznych. Coś się zmieniło, bo CEO Audi Gernot Dollner w rozmowie z brytyjskim Autocarem powiedział, że firma jednak będzie produkować samochody spalinowe po 2033 r., a jak Unia pozwoli, to i po 2035 r.

Nie będzie się również trzymać ścisłych założeń i w następnych latach zobaczymy jeszcze trochę premier spalinowych modeli, w tym więcej z nich doczeka się wariantu hybrydy plug-in. Decyzja została już podjęta. Ponadto to Audi będzie odpowiedzialne za rozwój wszystkich platform dla większych modeli całej grupy Volkswagen, poczynając od modelu A5 i w górę.

Są jednak i gorsze wiadomości - pożegnacie Audi Q2 i A1. Najmniejszymi modelami marki będą w przyszłości SUV Q3 i hatchback A3, przy czym ten ostatni doczeka się również równoległej wersji całkowicie elektrycznej. Na drugiej skali znajdzie się A8 wśród klasycznych sedanów i monstrualny Q9, jako ukoronowanie gamy SUV-ów.

To nie jest tak, że elektryki Audi się nie sprzedają

Co to, to nie, bo w pierwszym kwartale tego roku producent zanotował wzrost sprzedaży modeli elektrycznych aż o 30 proc. w porównaniu z poprzednim rokiem. W segmencie premium tylko BMW sprzedaje więcej elektrycznych samochodów niż firma z Ingolstadt. Po prostu Audi wie, że nie ma sensu zabijać kury znoszącej złote jaja i należy wycisnąć, co tylko się da z rynku samochodów spalinowych. Nawet jeżeli Unia Europejska nie zmieni swojego zdania, to i tak przez najbliższe 10 lat można jeszcze dużo zarobić. Po prostu głupio wyszło, że trzeba zmieniać deklaracje, bo konsumenci mają inne spojrzenie na elektryfikację.

REKLAMA

Więcej o Audi przeczytasz w:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-17T19:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-17T13:53:06+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T21:07:03+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T17:18:55+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T16:00:39+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T14:26:29+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T11:01:21+02:00
Aktualizacja: 2025-06-14T15:00:00+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Przyszłość Mazdy zależy od Toyoty. Jest na to plan

Nastały trudne czasy, żeby przetrwać trzeba się jednoczyć. Japończycy z Mazdy rozumieją, że muszą znaleźć sobie partnera, aby przetrwać. Postanowili, że dogadają się z Toyotą.

Przyszłość Mazdy zależy od Toyoty. Jest na to plan
REKLAMA

Autoblog.com rozmawiał z CEO Mazdy. Wieści z japońskiej siedziby tego producenta są dość jednoznaczne: czasy się zmieniły, musimy się łączyć. Będziemy zacieśniać współpracę z koncernem Toyota.

Szef Mazdy, Masahiro Moro skomentował w wywiadzie relacje z Toyotą. CEO powiedział, iż „nasza współpraca jest szersza, niż mogłoby się wydawać. Robimy to z powodu globalnej konkurencji. W erze elektryfikacji i pojazdów definiowanych przez oprogramowanie musimy zajmować się zbyt wieloma rzeczami jednocześnie, żeby działać w pojedynkę”. Przekaz jest jasny - sami nie przetrwają.

REKLAMA

Zachowanie całkowitej autonomii miało sens w czasach silników spalinowych

Jednak wiele się zmieniło w przypadku hybryd i pojazdów elektrycznych, ponieważ systemy napędowe silników elektrycznych opracowuje się inaczej. Ja rozumiem to tak, że japońskie firmy po prostu muszą ze sobą współpracować, żeby nie zaspać technologicznie względem Chin. Zdaniem CEO: „Przechodzimy z branży motoryzacyjnej do branży mobilności. To zmiana zasad gry i musimy sobie nawzajem pomagać, aby oszczędzać zasoby".

Wygląda na to, że obie firmy będą zacieśniać relacje

Przypominam, że Mazda i Toyota działają razem od 2017 roku. Najlepszym przykładem są Mazda CX-50 Hybrid oraz Toyota Corolla Cross Hybrid. Oba są montowane we wspólnej fabryce pod szyldem Mazda Toyota Manufacturing. Budowa zakładu kosztowała oba koncerny ponad 2 miliardy dolarów, a placówka otworzyła swoje podwoje w 2023 roku. W zeszłym roku fabryka wyprodukowała 100 tys. samochodów, ale wobec aktualnych ceł Trumpa planowane jest zwiększenie możliwości produkcyjnych o połowę.

Ja nie mam nic przeciwko pomaganiu sobie nawzajem, ale nie mogę przeboleć jednej rzeczy: Toyoty Yaris z logo Mazdy.

REKLAMA

Czytaj więcej:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-17T13:53:06+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T21:07:03+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T17:18:55+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T16:00:39+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T14:26:29+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T11:01:21+02:00
Aktualizacja: 2025-06-14T15:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T17:01:10+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Stellantis planuje trzybiegową skrzynię biegów do aut elektrycznych. Sprzęgło im jeszcze zróbcie

A wtedy zatoczymy pełne koło i wrócimy do czasów, kiedy samochody miały trzy biegi. W rzeczywistości chodzi o trzyprzełożeniową skrzynię do aut elektrycznych, ale terenowych.

Stellantis planuje trzybiegową skrzynię biegów do aut elektrycznych. Sprzęgło im jeszcze zróbcie
REKLAMA

Większość nowoczesnych samochodów elektrycznych doskonale obywa się bez skrzyni biegów. Wystarcza im po prostu przekładnia redukcyjna, zmniejszająca obroty silnika. Moment obrotowy generowany przez silnik elektryczny jest na tyle duży, że nie trzeba wspomagać się dodatkowo zmianą przełożeń. Są wyjątki, jak chociażby Porsche Taycan, które ma bieg szybki i wolny, ale trzybiegowej przekładni do samochodu elektrycznego nie zrobił jeszcze nikt. Na to wpada Stellantis...

REKLAMA

Stellantis planuje elektryczną terenówkę pod nazwą Jeep Recon

I właśnie zapewne w Reconie pojawi się możliwość wyboru jednego z trzech biegów. Nie będzie to trzybiegowy „automat”, który miałby zmieniać przełożenia podczas jazdy, bo niby po co. Widzę to raczej jako rodzaj przekładni znanej z ciągników. Wybieramy sobie „prędkość roboczą” i jedziemy. Oczywiście bieg najniższy będzie odpowiednikiem reduktora z samochodów spalinowych (Low Range). Oprócz tego będzie jeszcze bieg High Range, taki do zwykłej jazdy po drodze oraz Direct - bezpośredni, bez przekładni redukcyjnej. Trochę nie wiem po co, może do pojechania 200 km/h terenówką.

W każdym razie układ napędowy Jeepa Recon to ma być absolutny majstersztyk i coś, czego do tej pory nie było. Silnik elektryczny będzie mógł napędzać tylko przód, tylko tył albo obie osie razem. Do tego blokowany dyferencjał z tyłu i z przodu, jak w Mercedesie klasy G. Wiadomo, to nie jest jeszcze poziom czterech osobnych silników elektrycznych, jak w niektórych supersamochodach na prąd, ale w terenówce wypada raczej się cieszyć, że piasty kół taplające się w błocie nie są zintegrowane z silnikami. Dzięki temu samą jednostkę napędową można zamontować o wiele wyżej. Co ciekawe, ma wystąpić możliwość automatycznej zmiany między drugim a trzecim biegiem, czyli jeśli na przykład wciśniemy mocno gaz i zaczniemy nabierać prędkości, to przekładnia sama przerzuci z High Range na Direct Drive dla efektywniejszej jazdy po autostradzie.

Jak ma działać taka przekładnia?

W dalszej przyszłości trzybiegowa przekładnia redukcyjna dla EV mogłaby też być wykorzystana w pickupach marki RAM czy innych dużych samochodach od Stellantis. Zasadniczo jest to przekładnia planetarna, z zasady działania podobna do trzybiegowych skrzyń automatycznych w starych samochodach. Istnieje ring zewnętrzny, koła planetarne obracające się wewnątrz i wał centralny. W zależności od wybranego przełożenia moc przenosi albo ring (a koła planetarne są zablokowane), albo koła planetarne, a przy przełożeniu bezpośrednim przekładnia jest w ogóle pominięta i wał kręci się z prędkością obrotową silnika. Można więc powiedzieć, że prochu to oni nie wymyślili.

REKLAMA

Wbrew pozorom ten pomysł ma dużo sensu i zostanie zapewne wykorzystany nie tylko w terenówkach

Dzięki niemu na przykład samochody miejskie będą mogły mieć silniki elektryczne o stosunkowo małej mocy i przy biegu redukcyjnym idealnie jeździć po mieście dzięki dobremu przyspieszeniu w zakresie powiedzmy 0-80 km/h, ale po zmianie z biegu redukcyjnego na bezpośredni nadadzą się również do jazdy w trasie przy względnie małym zużyciu prądu. Wszystko zależy od tego, czy producentowi się to opłaci oraz co wymoże na nim konkurencja. Jedno jest pewne: rozwój samochodów elektrycznych jeszcze się nie zakończył – oni tam cały czas coś knują, jak je poprawić, żebyście w końcu przestali narzekać.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-17T13:53:06+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T21:07:03+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T17:18:55+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T16:00:39+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T14:26:29+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T11:01:21+02:00
Aktualizacja: 2025-06-14T15:00:00+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Zupełnie nowy Nissan Leaf bez tajemnic. Całkowita zmiana charakteru

Żegnamy nudnego hatchbacka, witamy nowe. Nissan Leaf jest teraz modnym crossoverem. Jakiś krótki wyszedł.

Zupełnie nowy Nissan Leaf bez tajemnic. Całkowita zmiana charakteru
REKLAMA

Może wam się wydaje, że to Tesla zawsze była najchętniej kupowanym elektrycznym autem w Europie, niezależnie od tego, który model macie na myśli. Otóż nie, bardzo długo na pierwszym miejscu zmieniały się Nissan Leaf i Renault Zoe. Leaf nie jest już tak popularny, opuścił już czołówki sprzedażowych tabelek w Europie. Ciekawostka, mimo trwającej wojny w Ukrainie, jest tam jednym z chętniej kupowanych aut.

Nie zmienia to tego, że konstrukcja już się nieco zestarzała i nie przyciąga klientów, jak czyniła to kiedyś. Należało stać się crossoverem.

REKLAMA

Nissan Leaf w 2025 roku to crossover

Nissan Leaf zrywa z dotychczasowym wizerunkiem i formą. Nie chce być już nudnawym hatchbackiem, koszykiem na zakupy. Teraz ma ambicję być modnym crossoverem. Trudno jest obecnie znaleźć model, który by jej nie miał. Nie sięgnął po rozwiązania od Renault, jak stało się to w przypadku nowej Micry. Nowy Nissan Leaf opiera się na platformie CMF-EV, znanej z modelu Ariya.

Mimo tej podniesionej sylwetki chwali się współczynnikiem Cd na poziomie 0,25. A oto jego podstawowe wymiary:

Rozmiar felg podstawowej wersji to 18 cali, możemy je zwiększyć do 19 cali (235/45 R19). Bez wątpienia jest to crossover, bo w takich autach nie wypada obecnie dawać mniejszych rozmiarów.

Wersje nowego Nissana Leaf

Nowy Nissan Leaf będzie występował w dwóch wariantach pojemności akumulatorów:

A co podkreśla producent?

Ja bym podkreślił cenę, ale nie jest jeszcze znana. Zawsze ciekawe jest, co sam producent uważa za istotne. W tym przypadku mówi o opływowym designie nowej ery samochodów elektrycznych i przestronnym wnętrzu, mimo kompaktowych rozmiarów. Interesujące w miarę jest to, że będzie dało się wybrać relingi dachowe.

Auto będzie miało takie technologie jak ProPILOT Assist z Navi-link, e-Pedal Step, system kamer 360 stopni i widok niewidocznej maski. System multimedialny będzie oparty na usługach Google. W bazowej wersji napotkamy inteligentny tempomat, asystenta utrzymania pasa ruchu oraz system monitorowania uwagi kierowcy (obowiązkowy).

REKLAMA

Nissan Leaf produkowany będzie w Anglii, w Sunderland. Zamówienia ruszą tej jesieni, a dostawy wiosną 2026 r.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-17T13:53:06+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T21:07:03+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T17:18:55+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T16:00:39+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T14:26:29+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T11:01:21+02:00
Aktualizacja: 2025-06-14T15:00:00+02:00
REKLAMA
REKLAMA