REKLAMA

Zapłaciłeś za parking, a i tak dostałeś mandat od policji? Witaj w Zakopanem

Zawsze wzruszam się, gdy poznaję nowy sposób na zarobek prosto spod samiuśkich Tatr, ale w najskrytszych snach nie sądziłem, że zobaczę coś takiego. Aż nie mogę się doczekać wyjazdu na ferie w góry.

Zapłaciłeś za parking, a i tak dostałeś mandat od policji? Witaj w Zakopanem
REKLAMA

Uwielbiam jeździć do Zakopanego. Czuję się tam wspaniale, nic mi tak nie ładuje baterii jak kilka dni w polskiej stolicy kiczu, przepłaconych rzeczy i interesów, które zazwyczaj kończą się płaczem turysty. Czasem śmieję się ze znajomymi, że żeby załatać dziurę budżetową wystarczy wysłać wszystkie polskie urzędy skarbowe w góry, żeby egzekwowały VAT i wystawianie paragonów. Skala tzw. szarej strefy na Podhalu jest ogromna, ale to w niczym nie przeszkadza turystom, w końcu nie trzeba dawać haraczu państwu, góral ma szansę uczciwie zarobić, a że płaci się drożej, to już szczegół. Podobno jak spytasz prawdziwego mieszkańca Tatr o fakturę, to tak jakbyś pokropił diabła święconą wodą, ale dość tych żartów, bo sprawa jest poważna. Czasem okazuje się, że to beztroskie podejście do paragonów mści się okrutnie.

REKLAMA

Zapłacili za parking i dostali mandat. Popłakałem się

Przeglądam różne grupy skupione wokół Podhala, bo wybieram się tam, żeby znów zażyć leczniczej dawki polskich gór w najlepszym możliwym wydaniu. Moją uwagę przykuł post ostrzegający przed płatnym parkingiem przy Gubałówce. Nikomu nie muszę tłumaczyć, że na wolnych działkach wokół atrakcji turystycznych przedsiębiorczy górale robią dwie rzeczy - stawiają sklepik z oscypkami oraz organizują płatny parking. Tak też było w tym przypadku.

Przeanalizujmy co się wydarzyło. Jest parking na Gubałówce, który znajduje się na prywatnej działce i właśnie za wjazd na działkę należało uiścić opłatę pani w budce. Oczywiście paragon parzy, więc nie ma mowy o żadnych pozwoleniach, bo wcześniej stoi zakaz wjazdu. Jednak kierowcy lubią podjeżdżać jak najbliżej danego obiektu, więc nic dziwnego, że widząc znajdujący się za zakazem wjazdu parking postanowili skorzystać z okazji.

Z okazji postanowiła skorzystać również policja, bo to prosta robota, nie wymaga żadnego wysiłku, wystarczy stanąć przy wyjeździe i kasować każdego kierowcę. Kara za naruszenie zakazu wjazdu wynosi do 500 zł, więc jest dosyć drogo. Co najlepsze - o problemie donosiły już lokalne media:

Zobaczcie sami - jest wielki znak B-1 - zakaz ruchu w obu kierunkach, oczywiście z wyłączeniami, bo to Polska, a kierowcy go lekceważą. Wzrusza mnie to, bo spotyka się to z obojętnością absolutnie wszystkich - turyści jadą, policja co do zasady ma inne zajęcia, właściciele działek zarabiają na parkingach i wszyscy są szczęśliwi, do momentu kiedy ktoś postanawia egzekwować prawo.

Co najlepsze - korzystanie z takich parkingów jest całkowicie nielegalne, więc nie dość, że turysta zapłaci jak za zboże, to jeszcze dostanie mandat. Wspaniała sprawa.

Niektórzy powiedzą, że chcącemu nie dzieje się krzywda

Jeżeli pojechali w polskie góry, to powinni liczyć się z tym, że na jakimś etapie zostaną oszukani. Tylko zastanawia mnie jedna kwestia - czy lokalne władze nie powinny albo zalegalizować parkowanie w tym miejscu, albo z całą zaciętością zwalczać nielegalne biznesy? Bo na razie biznesy mają się dobrze, a cierpią leniwi turyści. Chyba nie tak powinno to wyglądać, ale ważne, że na koniec dutki się zgadzają.

REKLAMA

Więcej o parkowaniu przeczytasz:

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA