W sprawie MG HS wprowadzam zakaz narzekania. Który jednak trochę złamię
Kilka dni z MG HS pozwala mi stwierdzić, czy nie wolno tu narzekać, bo jest tanio, czy też nie ma na co narzekać.
To chyba najczęstsze pytania pojawiające się w głowie osoby zainteresowanej zakupem auta chińskiej marki, która kilka tygodni temu weszła na nasz rynek: czy to jest normalny samochód, dlaczego jest tak tanio, czy za taką cenę trzeba coś wybaczać? Miejmy to za sobą. Jako całość ten samochód się broni, a właściwie nawet nie musi się bronić, jest co najmniej solidnie. Co nie znaczy, że nie można czepiać się szczegółów, bo można, oj można.
MG HS — co to za samochód?
Marka MG, obecnie w rękach chińskich, w momencie wejścia na nasz rynek pokazała trzy modele. HS to największy z nich. Jest rozmiarów Toyoty RAV4, ma nawet trochę większy rozstaw osi. Olbrzymi atut pojazdów MG to atrakcyjny cennik, zobaczymy jak długo potrwa ten piękny stan. Do wyboru jest jeden silnik, łączony z manualną lub automatyczną, dwusprzęgłową skrzynią biegów. Jeździłem z tą drugą i przy oferowanych cenach chyba nie bardzo jest po co interesować się 6-stopniowym manualem.
Z zewnątrz MG HS niespecjalnie ma się czym chwalić, co nie znaczy, że jest tu coś nie tak. Ma dość zachowawczy wygląd, choć obecność chromu zdradzała aspiracje, takie do klasy premium, bo słowo "premium" pojawiało się trakcie premiery tego pojazdu. Grill jest współczesny, czyli agresywny. Samochód teraz musi mówić, że chce coś zjeść, dlatego ten też to mówi. Na pewno sylwetce pomogłyby większe koła, ale chyba grupa docelowa klientów będzie stawiać bardziej na komfort, niż na wygląd. Największy rozmiar felg, jaki jest dostępny, to 18 cali.
Wnętrze też się broni, ale fajerwerków tu nie ma. Nie skrzypi, niczym nie razi, w tym egzemplarzu nawet deska rozdzielcza była obszyta ekoskórą, a piano black nie zdominowało przestrzeni. Fotele wyglądały naprawdę nieźle. Trochę jest aż zbyt dostojnie i czarno, bo jedyne kolorowe elementy (poza ekranem i nieśmiałym oświetleniem typu ambient) to dwa przyciski na dźwigniach przy kierownicy.
Należy docenić też, że nawet boczki drzwi były ładnie obite. Nie ma żadnych elementów żenujących, żadnych dramatów, nic z kategorii "wstyd" nie występuje. Nie dajmy się jednak zwariować, że tu jakaś niesamowita jakość króluje. Jest miękko i czarno, uczeń otrzymuje ocenę dobrą, bo nie popełnił rażących błędów, może nawet z plusem, ale też nie wykazał się inicjatywą konieczną do zachwytu.
Jak jeździ MG HS?
W MG HS siedzi się wysoko i nie bardzo da się to wyregulować tak, żeby kierownica była wysoko, a kierowca nisko. Dzięki temu zza kierownicy widać maskę, co obecnie się już dość rzadko zdarza. Doceniam też, że łatwo się wsiada, bo progi są dość niskie.
Do prowadzenia też nie można mieć zastrzeżeń. Auto dalece wykracza poza ramy stwierdzeń typu "jeździ do przodu i tyłu, hamuje, nie przewraca się na boki". Wyższe prędkości poza miastem nie są problemem dla modelu HS.
Automatyczna skrzynia biegi zmienia dość dostojnie. Nie ma dramatu, ani nawet kompromisu "bo za taką cenę", po prostu nie jest to demon prędkości. Niemiłe było tylko zrzucanie biegów przy jeździe na aktywnym tempomacie po autostradzie. 7 biegów ma ta skrzynia, a silnik 1.5 ma 162 KM mocy — naprawdę ten zestaw powinien dać radę popychać to auto nawet na najwyższym biegu. Tymczasem próbując powrócić do zadanej prędkości, bardzo często zrzuca bieg w jakiejś niezrozumiałej niemocy. Przy wyłączonym tempomacie już takiego problemu nie było. MG HS przyspiesza do setki w 9,9 s. Nie będziemy więc ostatnimi kierowcami na drodze, da się tym sprawnie poruszać.
MG HS z automatyczną skrzynią a zużycie paliwa
Może i MG HS czasami zbiera się ospale, ale za to sporo pali. O wynik na poziomie 8 litrów na drodze ekspresowej nie możemy mieć wielkich pretensji. Za autostradowe 10 litrów na setkę też strasznie nie możemy się obrażać. Za to krótkie dystanse w mieście zimą dają wyniki mało zachęcające w dobie napędów hybrydowych. MG HS potrafił zużyć ponad 10 litrów i to czasami tak dobrze ponad 10. Mało to zachęcające, ale trzeba zaznaczyć, że testowałem go w naprawdę spore mrozy.
Przy takim zużyciu aż żal wyłączać system Stop&Start, choć toporność jego działania bardzo o to prosi. Zatrzymujemy się na światłach, wyłącza się silnik, a potem następuje trochę mozolny proces uruchamiania i następnie zmieniania biegów w trakcie rozpędzania. Raczej chętnie będziemy korzystać z tego przycisku, to znakomicie, że jest łatwo dostępny.
Czy trzeba coś wybaczać?
Nie ma tu za bardzo nic do wybaczania, co nie znaczy, że wszystko jest super poprawne. Nie wszystko. Samodzielnie trzeba rozsądzić, czy "za te pieniądze" można narzekać na jakość takich spraw, jak kamery podobno dające obraz 360 stopni. Ten obraz wygląda trochę jak nieśmieszny żart, dawno nie widziałem czegoś tak złej jakości. System multimedialny to jest rzecz, którą trzeba wybaczyć, ze względu na przedpotopowy wygląd i niektóre rozwiązania.
Ekran centralny ma rozdzielczość przystosowaną do potrzeb osób z dużą wadą wzroku. Wielbiciele wielkich ikonek będą zachwyceni. Przynajmniej do momentu, gdy zapragną zmienić kierunek nawiewu. Tu akurat ikonki będą małe.
Jest jedna rzecz zła, niedobra bardzo. Myślałem, że to w modelu ZS jest kiepsko rozwiązane sterowanie nawiewami. Otóż nie, naprawdę kiepsko jest tutaj. Trochę się dziwię temu, że ktoś pomyślał, że takie rozwiązanie to jest dobry pomysł. Na usprawiedliwienie można dodać, że nie są jedyną marką, całość sterowania przenosi na ekran. Są tu fizyczne przyciski, to znakomicie, tylko czy dobrze się nimi posłużono? Dwa fizyczne przyciski poświęcono na sterowanie głośnością, ale tylko jeden na sterowanie temperaturą i nawiewami. Po jego wciśnięciu otwiera się menu służące do obsługi tej dość ważnej funkcji pojazdu.
Wprawdzie są na świecie osoby, które raz ustawią temperaturę w trybie Auto i jeżdżą tak przez resztę życia, ale chyba nie jest to większość użytkowników. Ktoś, kto czuje potrzebę zmiany siły nadmuchu z nawiewów, temperatury, jaką mają dostarczać, czy wreszcie ich kierunku, będzie musiał wybierać to na dotykowym ekranie. Moje rękawiczki słabo z nim współpracowały, by nie powiedzieć, że wcale. Może ludzie mają lepsze rękawiczki. Na pewno są auta z lepszą obsługą temperatury i nawiewów, bo chyba nie ma z gorszą.
MG ma też zalety
Oprócz tego, że MG HS zdaje egzamin z bycia samochodem, to ma nawet cechy, które mogą go pozytywnie wyróżniać. Podobało mi się, że drzwi nachodzą na progi, co pozwala zachować je w czystości i nie brudzić spodni.
To, że z tyłu jest całkiem sporo miejsca i nachylenie oparcia było regulowane, również mi się podobało. W bagażniku nie ma żadnych zaczepów — to już podobało mi się mniej. Jest za to mnóstwo miejsca pod osłoną podłogi, ze względu na brak koła zapasowego. Aż się prosi, żeby to jakoś lepiej zagospodarować. Elektryczna klapa bagażnika musi wydać ze dwa dźwięki, zanim się zamknie i nie obsługuje ryglowania, ale jest dostępna w najwyższej wersji wyposażenia.
Otwieranie bezkluczykowe też działa, sam kluczyk ma ładne czerwone akcenty. Miło jest, sympatycznie. Można nawet sporych rozmiarów okno dachowe zamówić. Komfort jazdy jest bardzo przyzwoity, na takie sprawy nie można narzekać. Auto jest raczej sztywne i zwarte niż rozbujane i miękkie. Systemy bezpieczeństwa i wspierające kierowcę działają poprawnie, dostępny jest nawet asystent jazdy w korku. Nasycenie różnymi elementami wyposażenia na pewno nadąża za resztą europejskiej stawki.
MG HS — jaką wersję wybrać?
Wersje wyposażenia w MG HS są trzy. Tu nieśmiało podpowiem dealerom marki, żeby się zdecydowali na jednolity zapis wersji wyposażenia. Może klientom nie robi różnicy, czy są to wersje Strandart, czy Standard, lub Exite, czy Excite, ale taka dbałość o szczegóły pomogłaby przełamywać ewentualne opory wobec nieznanej do tej pory na rynku firmy.
Wielki atut tego modelu i marki w ogóle, to cennik. MG HS możemy kupić już za 103 800 zł i otrzymamy za to 1,5-litrowy silnik turbodoładowany i ręczną, 6-stopniową skrzynię biegów. I nawet w podstawowej wersji jest nieźle. Jest bezkluczykowy dostęp i takież uruchamianie silnika, tylne czujniki parkowania i kamera, choć klimatyzacja nie jest automatyczna. Za 115 200 zł możemy już mieć automatyczną skrzynię biegów i obowiązkowo drugą wersję wyposażenia. I to jest chyba najrozsądniejszy wybór, bo w najwyższej wersji wyposażania Exclusive są już takie elementy, bez których da się żyć.
Za kamery dające obraz 360 stopni bym nie dopłacił, o w życiu. Bez okna dachowego też można żyć. Interesujące jest to, że w opcji środkowej nie ma kieszeni na mapy za przednimi fotelami, ale nikt nie jest doskonały. Na pewno nie wziąłbym wersji podstawowej, nie tylko przez brak możliwości połączenia jej z automatyczną skrzynią biegów. Nie ma w niej automatycznej klimatyzacji, przez co liczba kontaktów ze sterowaniem ustawieniami temperatury musiałaby wzrosnąć.
Wiele marek odpuściło już walkę cenową i postanowiły, że są premium, co ma usprawiedliwiać ich wysoką cenę. Dlatego między MG HS a większością zbliżonych wymiarami modeli — o ile nie są chińskie i właśnie u nas nie zadebiutowały — istnieje przepaść cenowa. Nie bardzo już ktoś ma ochotę mówić, proszę oto nasz tani samochód, w zamian za niską cenę, jest miejscami trochę żenujący. W MG też takiego przekazu nie ma, dobrze jest i tanio. Obecnie większość marek woli twierdzić, że dały technologiczny popis i to w zasadzie akt łaski, że oddają nam swoje dzieło sztuki w zamian za tak śmieszne rzeczy jak pieniądze. W przypadku MG HS nie ma wstydu i nie ma fajerwerków, jest boleśnie poprawnie. Boleśnie dla tych, którzy chcieliby zakrzyknąć, że to jakaś tania chińszczyzna. Fakt, jest tani i jest z Chin, ale to nie jest żadna wada.
Dane techniczne MG HS:
- długość: 4610 mm
- szerokość bez lusterek: 1876 mm
- wysokość: 1685 mm
- rozstaw osi: 2720 mm
- prześwit bez obciążenia: 145 mm (to oficjalne dane, choć nie wiem, czy nie doszło w nich do jakiejś pomyłki, bo to bardzo niska wartość)
- przestrzeń bagażowa: 448/1454 l
- uciąg, przyczepa niehamowana: 750 kg
- uciąg, przyczepa hamowana: 1750 kg
- pojemność zbiornika paliwa: 55 l
- maksymalna prędkość: 190 km/h
- przyspieszenie 0-100 km/h: 9,9 s
- wtrysk paliwa: bezpośredni
- liczba cylindrów: cztery
Zdjęcia: Maciej Lubczyński