Chciałem wypożyczyć samochód elektryczny. Wypożyczalnia zaproponowała mi VW Tourana
W imieniu znajomego wykonałem tzw. risercz, czyli sprawdzenie rynku pod kątem wypożyczenia samochodu w Polsce na dwa tygodnie. Jest to tanie i proste, ale śmiesznie zaczyna się robić, gdy marzysz o wypożyczeniu auta bezemisyjnego.

Wypożyczalnie mają ogromny problem z samochodami na prąd. Z jednej strony trzeba przecież trzymać się limitów dwutlenku węgla, obniżać swój ślad węglowy i ogólnie iść z duchem czasu. Z drugiej – klienci nie są w ogóle nimi zainteresowani. W styczniu ubiegłego roku gigantyczna sieć wypożyczalni Hertz zdecydowała o całkowitym pozbyciu się wcześniej kupionych Tesli i powrocie do samochodów spalinowych. Nie jestem tym absolutnie zdziwiony. Sam kilka razy chcąc wypożyczyć auto rozważałem Teslę (w USA), ale potem stwierdziłem, że problem z jej naładowaniem przed zwrotem zniweczy całą przyjemność z użytkowania. Już w Polsce trudno jest naładować auto elektryczne nie mając odpowiedniej apki i konta, a co dopiero za granicą – chyba, że na co dzień eksploatujesz EV, interesujesz się tym i masz wszystko w małym palcu.
Wszedłem na stronę Skyscanner, która porównuje oferty wypożyczalni
Wybrałem kilka parametrów, jak czas trwania użyczenia, miejsce odbioru i zdania oraz wiek kierowcy. Na końcu zaznaczyłem okienko „elektryczny”, które było trochę ukryte. To, co stało się później, zszokowało mnie – jak napisaliby w internecie. Otóż pojawiło się sporo ofert, zauważalnie droższych niż na zwykłe auta spalinowe. Tyle że wszystkie one to... właśnie były zwykłe auta spalinowe, do których dopisano „elektryczny”. Po przeskrolowaniu do końca okazało się, że mogę wybrać ewentualnie Renault Zoe, ale nie wiadomo jaka będzie jego dostępność. Od ręki proponują mi elektryczną Skodę Superb, VW Tourana albo Mercedesa klasy C. Co więcej, gdy odświeżyłem tę ofertę, to inne, losowe pojazdy otrzymały znaczek „elektryczny”. W pewnym momencie mogłem wybierać między „elektrycznym” Seatem Ibizą a Peugeotem 308.

Zacząłem więc sprawdzać to samo w innych wypożyczalniach i...
...jest jeszcze dziwniej, bo na przykład wielka witryna rentalcars.com do wypożyczenia na warszawskim lotnisku Chopina proponuje całą jedną sztukę samochodu elektrycznego w postaci Citroena e-C4. Na kayak.pl już w ogóle jest zabawnie, bo można wybierać wśród aut elektrycznych nieznanej marki i modelu. Rezerwujesz i potem masz nadzieję, że to będzie coś podobnego do tego, co chciałeś/aś. Ci klienci tak ciągle wymyślają...

Miło zaskoczył mnie Sixt, oferując dwa elektryczne Mercedesy. Szkoda tylko, że to oferta dla zamożnych, a w klasie niskobudżetowej nie ma absolutnie nic. Zresztą absolutnie nic elektrycznego nie ma w większości wypożyczalni, czyli na stronach gdzie oglądamy ofertę tylko jednej firmy. Widząc tę sytuację jestem niemal pewien, że również na tych witrynach agregujących oferty wielu wypożyczalni widzimy coś nie całkiem zgodnego z prawdą. Zapewne gdyby przyszło co do czego (co planuję sprawdzić w niedalekiej przyszłości), wypożyczenie samochodu elektrycznego byłoby albo niemożliwe, albo wymagałoby rezerwacji terminu z ogromnym wyprzedzeniem, a do tego czasu może uda się coś załatwić. Albo klient się rozmyśli.

Wystarczyłoby wprowadzić zasadę, że klient może oddać pusty wóz
Znaczy i tak może, ale to wiąże się z dużą dopłatą. Albo dodawać do samochodu elektrycznego kartę do ładowania na stacjach danej sieci, którą klient przedpłaca w momencie odbioru auta. Pomysłów trochę jest, ale chęci w wypożyczalniach brak i nawet nie jestem zdziwiony – w końcu oni nie są od promowania elektromobilności, tylko od zarabiania forsy. Ale nie trzeba wkręcać ludzi, że VW Touran jest elektryczny.
zdjęcie główne: Pixabay - Andreas160578