Producenci aut sprzedają jak szaleni. Nie wierzcie w bajki
Biedni producenci samochodów. Unia Europejska ich tak prześladuje, że ciągle sprzedają więcej i więcej. Choć niektórzy faktycznie doznają pewnej słabości.

Koniec motoryzacji jest blisko, niech ktoś powstrzyma szaleństwo Unii Europejskiej, bo nas wykończy, przesuńmy zakaz sprzedaży samochodów spalinowych — po tych wszystkich hasłach ktoś mógłby pomyśleć, że u producentów aut dzieje się niedobrze. Jest tak niedobrze, że sprzedają coraz więcej samochodów. Choć faktycznie kilku mogło odczuć pewną słabość i zarządy musiały poddać namysłowi zakup następnego zimowego domku w alpejskiej wiosce.
Wzrost po trzech kwartałach
Nie ma żadnych kłopotów w motoryzacji, można zignorować te wszystkie piski i krzyki. ACEA opublikowała dane sprzedaży za trzy ostatnie kwartały. Wynika z nich, że sprzedaż nowych samochodów w Europie wzrosła o 1,5 proc., w porównaniu z zeszłym rokiem. Pozornie niedużo, ale jak się pomyśli, z jakiej to jest kwoty, to może się zrobić słabo.

Może odnieśliście ostatnio wrażenie, że Volkswagen ma jakieś kłopoty. W fabryce przestoje przecież mają być, jakieś straty też coś. Tylko ten koncern (nie sama marka) sprzedał o 100 tys. samochodów więcej niż w takim samym okresie rok temu. Sama Cupra zanotowała wzrost o 50 tys. sztuk. W Renault sprzedali o 6,6 proc. więcej, a w BMW o 6 proc. Nawet Honda skoczyła o 9,6 proc., choć na niskich wartościach łatwiej jest uzyskać takie skoki. Stellantisowi spadło o 7,2 proc. ale to wciąż druga pod względem liczby sprzedawanych sztuk grupa producencka. Tak słabo jest.

Łącznie sprzedano prawie 8 mln samochodów. Choć może nie wszystkim poszło tak znakomicie.
Wzloty
Wspomniana wyżej Cupra zaliczyła wzrost o 40 proc., ale nie jest on największym wśród marek. Chiński BYD może pochwalić się wzrostem o 248,1 proc., a równie chiński SAIC (ten od MG) o 37,3 proc.

Był to dobry okres dla Chińczyków, ale im jest budować łatwiej, coraz to wnosząc na rynek nowości. SAIC sprzedał 155 tys. aut, a BYD 80 tys. Wzrosty są olbrzymie, ale wielkość sprzedaży ciągle nie dorównuje dotychczasowym potęgom. Więcej od BYD sprzedało nawet Mini, a taka Skoda już przekroczyła 500 tys. sprzedanych egzemplarzy.
Możemy tu też wspomnieć o wyczynie marki Alpine, której wzrosło o 117,7 proc. To skok zrealizowany przy sprzedaży na poziomie 5 tys. sztuk w całej Europie. Odnotujmy to jako ciekawostkę i przejdźmy do spadków.
Upadki
Największy spadek zaliczył Jaguar, ale to dlatego, że postanowił już nie sprzedawać nowych samochodów. Spadło mu o 79,6 proc. Nie sprzedał nawet 1 tys. sztuk. Tuż zanim jest para Lancia/Chrysler ze spadkiem 71 proc, bo nie udało im się przekroczyć granicy 9 tys. sprzedanych egzemplarzy.

Za to Tesla ma kłopot wielki jak ekran centralny. Spadek o 38,7 proc. w przypadku marki o tak ustalonej pozycji to katastrofa. Jeśli ten trend się utrzyma, to będzie na koniec roku naprawdę blisko tego, by sprzedać prawie o połowę mniej niż rok wcześniej. Liftingi wszystkich modeli jak na razie nie przyniosły pożądanego efektu. Ta marka potrzebuje na gwałt nowego modelu w Europie. Na starcie dali klientom zbyt wiele i teraz dodawanie wentylacji do foteli nie wywołuje już takiego efektu. Chińczycy ładnie się nauczyli i oferują to samo co Tesla, może za wyjątkiem (jeszcze) Superchargerów.
Inne spore spadki zaliczyły Mitsubishi (24,4 proc.), DS (21,4 proc.), czy Seat (18,1 proc.). Nie ma czemu się przesadnie dziwić, te marki mają problem z wymyślaniem modeli i ich wycenianiem. Ale spadek u Volvo (16 proc.) i Mazdy (17,8 proc.) już nie jest taki oczywisty. Marka z ultrapopularnym XC60 dołuje, gdy rynek rośnie.
Chińczycy się cieszą i zacierają ręce.







































