REKLAMA

Nie ma żadnej symetrii między Piotrem Kraśko a pijanymi celebrytami za kółkiem

„Prawo jazdy” is just a bit of paper. You see? Just a bit of paper.

prawo jazdy 2020
REKLAMA
REKLAMA
piotr kraśko prawo jazdy

Wszyscy już znają kolejną aferkę: Piotr Kraśko, dziennikarz telewizyjny, został przyłapany na tym, że od sześciu lat jeździł samochodami nie mając prawa jazdy. Zostało mu ono odebrane dwukrotnie, tj. w 2009 i w 2014 r., w obu przypadkach za zbyt szybką jazdę, a dokładnie za zgromadzenie zbyt dużej liczby punktów karnych, bo wtedy nie obowiązywał jeszcze przepis o odebraniu prawa jazdy na miejscu za przekroczenie o ponad 50 km/h w obszarze zabudowanym. I to – zanim zaczniecie krzyczeć – jest dla mnie oburzające, ponieważ wizualizuję sobie zadowolonego z siebie „celebrytę” cisnącego drogim samochodem z prędkością dwukrotnie wyższą od dopuszczalnej, i to wielokrotnie, do tego stopnia czującego się bezkarnym, że dawał się łapać patrolom policji raz za razem. Nazwałbym to zachowanie jakoś, ale w żadne pozwy o zniesławienie nie będziemy się bawić.

Piotr Kraśko wpadł podczas rutynowej kontroli

Wyszło na jaw, że od dawna nie ma uprawnień. Skazano go na grzywnę 7,5 tys. zł i rok zakazu prowadzenia pojazdów mechanicznych. Chociaż zdał już ponowny egzamin (na B+E, to szanuję, bo ja też takie mam), to przez rok nie pojeździ. Albo pojeździ, bo w sumie czym ma się przejmować? Jeśli jeździł z zabranymi uprawnieniami, to może też jeździć z zakazem prowadzenia pojazdów. Zakaz czy brak uprawnień nie przeszkadza we wsiądnięciu za kierownicę i odpaleniu silnika. Dopóki cię nie złapią – a szansa jest, jak widać, znikoma – to nie ma problemu. Poza tym prezenter poprzepraszał trochę na Instagramie, więc ponoć wszystko jest spoko.

Też uważam, że wszystko jest spoko

Zastanowiłem się nad społeczną szkodliwością czynu pt. jazda bez uprawnień. Wyszło mi, że jeśli jeździsz przepisowo, jest ona zerowa. Pominę już, że zabieranie uprawnień w ramach kary nie ma żadnego sensu, bo wszyscy mają na to wylane, uznając (słusznie) że ryzyko wpadki jest znikome. Ale ku mojemu zdziwieniu, na Kraśkę spada taka sama fala krytyki jak na Beatę K., przyłapaną z dwoma promilami. Jak na śp. Kamila D., który też prowadził samochód będąc pod wpływem. I na wielu innych celebrytów, którzy regularnie jeżdżą naprani, nie powodują wypadków z udziałem pieszych (napisałbym, że powodują, ale sąd miał inne zdanie) i ogólnie wywołują drogowy chaos.

Powiem Wam w sekrecie, że tysiąc razy bardziej wolałbym spotkać na drodze przepisowo jadącego, trzeźwego człowieka bez prawa jazdy niż pijanego z uprawnieniami. Wszystko rozbija się o to, komu robimy tym krzywdę. Jeśli nikomu, poza „systemem” – to prawo jazdy jest zupełnie zbyteczne i czepianie się o jego brak jest wyrazem opresyjnego podejścia państwa do obywateli. Należy piętnować wszelkie przejawy jazdy nieprzepisowej i karać za nie w sposób dotkliwy, ale kara za brak prawa jazdy wydaje mi się cokolwiek absurdalna.

Poszedłbym jeszcze dalej

Jeśli Piotr Kraśko od 2015 r. jeździł bez uprawnień i zatrzymano go dopiero w 2021 r., to znaczy że przez sześć lat nikt się tym nie zainteresował. To może mandat powinna dostać policja, za bezczynność? A Piotrowi Kraśko prawo jazdy po prostu wydać z powrotem. Może już się nauczył i jeździ przepisowo. Jeśli ktoś ma prawo jazdy od lat i stale tę jazdę praktykuje, a w dodatku nie łamie przepisów, to odbieranie mu uprawnienia nie ma żadnego sensu. Jest historia kierowcy chyba z Francji, który nigdy nie zrobił prawa jazdy i przez dwadzieścia-kilka lat jeździł ciężarówką. Zatrzymywano go kilkakrotnie, z początku wlepiając kary, trafił nawet na rok do więzienia czy coś. Po którymś z kolei zatrzymaniu (rutynowym, niezwiązanym ze stylem jazdy) uznano, że to nie ma żadnego sensu i po prostu wydano mu dokument, uznając słusznie, że umie jeździć, więc można śmiało mu te uprawnienia wydać.

REKLAMA

I dokładnie tak to powinno działać

Za swoje przewinienia drogowe z lat minionych Piotr Kraśko powinien ponieść surowe kary: finansowe albo fizyczne, w postaci np. przymusu prac społecznych. A potem powinien jeździć dalej, już nauczony, że nieprzepisowa jazda jest zła. Kandydat na kierowcę powinien przechodzić obowiązkowy kurs jazdy samochodem i przepisów ruchu drogowego, a kurs powinien kończyć się otrzymaniem uprawnienia do jazdy z zastrzeżeniem, że wszelkie przejawy jazdy nieprzepisowej będą surowo karane i za jazdę 90 na 50 będziesz przez dwa tygodnie zamiatać park albo zapłacisz grubą czterocyfrową kwotę. Instytucja prawa jazdy, egzaminu itp. służy wyłącznie utrzymywaniu nonsensownych „wojewódzkich ośrodków ruchu drogowego”, gdzie przysypiającym podczas egzaminu egzaminatorom płaci się dużo pieniędzy, żeby nie chcieli brać łapówek, a te pieniądze pozyskuje się, uwalając kursantów za brak umiejętności wskazania, gdzie pod maską znajduje się klakson.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA