REKLAMA

Motoblender 37: wszystko może być klasykiem, jeśli tak to nazwiesz

W zeszłym tygodniu Motoblender był nieobecny. W tym wraca w wielkim stylu. Bo w tym tygodniu działo się naprawdę wiele. Zapraszam na subiektywny przegląd wiadomości motoryzacyjnych. Zaczynamy oczywiście od…

motoblender
REKLAMA

Nie, nie od powrotu Roberta Kubicy do F1. Ani słowa o tym nie napiszę. Ale znalazłem takie zdjęcie:

REKLAMA
motoblender

No to tyle w tym temacie. Nie zaczynamy też od aresztowania Carlosa Ghosna. Sprawa ma podejrzewam drugie i trzecie dno. Ale póki co, nie wiemy jak ono wygląda.

Ale mogę coś napisać o Oplu Astra na Giełdzie Klasyków. Ten dość typowy wciąż na ulicach samochód został wystawiony w ogłoszeniu za 15 200 zł. To trzydrzwiowy hatchback z 1996 r. w podobno bardzo dobrym stanie, z automatyczną skrzynią biegów i silnikiem 1.6. Wystawienie Opla Astry na Giełdzie Klasyków budzi oburzenie wśród komentatorów internetu. Moim zdaniem nie ma żadnego problemu z tym ogłoszeniem. Wszystko dlatego, że definicja klasyka jest tak niejednoznaczna. Gdyby to był Kadett D, nikt nie powiedziałby słowa, a nawet pewnie komentarze byłyby pozytywne. Ale nie ma ostatecznego wyznacznika, co jest klasykiem. Dla kogoś może to być nawet Opel Astra III. Niektórzy producenci wręcz nazywali swoje samochody „Classic”, mimo że były całkiem nowe.

Spotkałem kiedyś człowieka, który reprezentował znaną markę samochodów i twierdził, że 4-letnie wozy powinny iść na złom. Też tak uważam, co do aut właśnie od tego producenta. Pewnie dla niego Opel Astra I to klasyk. Jednak jeśli przyjrzeć się bliżej Giełdzie Klasyków, można tam znaleźć też Mercedesa W203 i BMW E60, co tylko potwierdza, że właściwie wszystkie samochody są klasykami, jeśli je tak nazwiesz. To jak ze sztuką nowoczesną. Rysujesz kwadrat, trójkąt i kółko i masz gotowy obraz, musisz tylko nazwać to dziełem. Ktoś powie: „taka sztuka to nie sztuka, ja też tak umiem zrobić” – „ale nie zrobiłeś”.

motoblender

Minister gospodarki Altmeier zapytał wprost producentów niemieckich, kiedy zamierzają zrobić samochód elektryczny „choć w połowie tak seksowny jak Tesla”. Dobre pytanie. Nie wiem, co minister Altmeier znajduje seksownego w Tesli. Moim zdaniem Mercedes czy BMW już robią samochody elektryczne choć w połowie tak seksowne jak Tesla. To dlatego, że połowa z zera to wciąż zero. Co seksownego jest w Tesli z wyjątkiem modelu Roadster? Tesla S: duży liftback. Tesla X: dziwny, bulwiasty pseudo-SUV. Tesla 3: fastback-sedan o generycznej stylizacji. No ale jest taki dowcip, jak to pacjent przychodzi do lekarza i skarży się, że jemu wszystko kojarzy się z seksem. Lekarz pokazuje mu zdjęcie Tesli S. Z czym się panu to kojarzy? Z seksem. No to zdjęcie modelu X. A to? Z seksem. Zdjęcie Tesli 3: to samo. Przykro mi, mówi lekarz, jest pan uzależniony od seksu. A pacjent: ja? A kto mi te świństwa pokazywał?

Deprecjacja stopni naukowych zaszła już chyba daleko, jeśli można być doktorem habilitowanym od roweryzmu i ideologii antysamochodowej. Pan „doktor habilitowany od samochodozy” Jacek Wesołowski, „ekspert” w zakresie zrównoważonego transportu, udzielił tygodnikowi Przegląd wywiadu, w którym – choć wywiad dostępny jest tylko we fragmencie (ja czytałem cały, kosztowało mnie to 4,5 zł) – daje popis niewiarygodnej ignorancji i oderwania od rzeczywistości. Weźmy choćby postulat „powrotu do rejonizacji dla szkół”. Rejonizacja dla szkół publicznych nadal obowiązuje. Są ścisłe warunki, które trzeba spełnić, żeby dostać się do szkoły poza swoim rejonem. Nie da się po prostu „wybrać szkoły na drugim końcu miasta”.

Popatrzmy dalej: „W jednym z niemieckich badań oszacowano tzw. ruch niezbędny na ok. 10% obecnie wykonywanych przemieszczeń samochodem”. Czyli jedno badanie coś oszacowało. Na tej podstawie stwierdzamy, że teza jest prawdziwa. Panie „doktorze”, czy to jest rzetelna metoda naukowa?

Dalszy hit: „moi koledzy z politechniki przyjeżdżają do pracy samochodem nie dlatego, że jest im najwygodniej. Robią to, bo się przyzwyczaili i dlatego, że mogą”. No świetnie. Czyli nie wiedzą, że samochodem nie jest najwygodniej. Nie wiedzą, że wygodniej byłoby im stać w zatłoczonym autobusie albo moknąć i marznąć na rowerze. Robią coś, bo MOGĄ. I to jest problem. Trzeba zrobić tak, żeby nie mogli. Wtedy zapanuje Słuszność.

A już najlepszy przebój jest taki: to, że można szybko dokądś przejechać, nie jest powodem do dumy. Racja, panie „ekspercie”. Zasypmy metro w Warszawie, w końcu ono powstało dokładnie po to, żeby przejeżdżać szybciej. A co jest powodem do dumy? Że w mieście jest „zielono”. No to musimy koniecznie odwołać jesień i zimę, kiedy opadają liście i leży śnieżna breja. Jestem w 100% za. I taki to „doktor habilitowany”. Jestem zdania, że powinno odbierać się stopnie naukowe ludziom, którzy podpierają się nimi, żeby pompować własną ideologię, nieważne o jakiej treści. Naukowiec to naukowiec, przedstawia fakty i sposoby w jaki je poznał. A „doktor habilitowany” Jacek Wesołowski to ideolog, który naczytał się książek Jana Gehla i podobnych jemu szaleńców, i powtarza frazesy o tym że „miasto jest dla ludzi, a nie dla samochodów”.

Co więcej, w tym samym numerze tygodnika „Przegląd” na stronie 36. znajduje się porada: kwestionujmy rzekome autorytety. To właśnie robię, dziękuję. Poniżej parę kwiatków z pełnej wersji wywiadu:

P O D C Z Ł O W I E K A
Dlaczego nie? Woli pan samochód?
Ja jednak wolę bez tego kaszlącego faceta. Miasto nie służy mi do zachwycania się nim w towarzystwie kaszlących facetów.

Wróćmy jednak do samochodów.

Kiedyś w Warszawie planowano nowe osiedle. Zebrała się grupa architektów-urbanistów (takich prawdziwych, nie „ekspertów” „doktorów habilitowanych”) i zaczęła obmyślać, jak powinny nazywać się ulice na nowym osiedlu. No kurczę nikt nie ma pomysłu. Stasiu, no to weź polej po kieliszku, to i języki się rozwiążą, i umysł bardziej świeży. Stasio polał. A co tam w ogóle u ciebie? No, ostatnio byłem na wakacjach. A gdzie? A nad morzem Czarnym. No i widzisz kochany? To jest pomysł. Tu damy Czarnomorską. To dalej już pójdzie z górki. Warneńska, Neseberska, Burgaska, Soczi, Batumi. Ale nam świetnie idzie!

To samo jest w departamencie nazywania Skód. Wymyślili Kodiaqa, choć ta nazwa była już przecież używana wcześniej przez Chevroleta (jako Kodiak), co pochodzi od niedźwiedzia. Karoq – to już gorzej, bo trzeba było coś zmyślić. Podobno lud z wyspy Kodiak na samochód mówi kaa’raq, a ruq oznacza strzałę, która jest w logo Skody. Stąd Karoq – samochód ze strzałą. Naciągane jak plandeka na Żuku, no ale dobra. Kamiq, czyli mały crossover na rynek chiński: to nie znaczy już nic.

Ale teraz będzie Kosmiq, no tu rzecz jest oczywista, inspirację dał sam Jay Kay z Jamiroquaia w piosence „Kosmiq girl”, czyli dziewczyna jeżdżąca Skodą. Już słyszę, jak ta piosenka łomocze na prezentacji prasowej nowego Kosmiqa. Najgorzej jednak, że gama SUV-ów Skody prawdopodobnie na tym się nie zakończy i trzeba myśleć nad nowymi nazwami. Kebabiq – wersja na rynek turecki. Dla miłośników koni model Kasztaneq. No i na rynek czeski, specjalna limitowana edycja Krteq.

W ciągu 2 tygodni sfotografował 58,5 tys. kierowców łamiących przepisy. Niektórzy jechali nawet 130 km/h na ograniczeniu do 50 km/h. Oznacza to, że musiał łapać kierowcę przekraczającego prędkość co 21 sekund, także w nocy. Czyli przez dwa tygodnie co 21 sekund na fotoradar musiałby najeżdżać pełnym ogniem samochód. Przez cały dzień i całą noc. Brzmi mało prawdopodobnie.

Brzmi jeszcze mniej prawdopodobnie, gdy spojrzymy na tę miejscowość na Google Street View. Samo miasteczko Pieve di Teco jest malutkie, zamieszkuje je 1330 osób. Droga widoczna na Google Street View jest najwyraźniej niezbyt uczęszczana. Trudno więc wyobrazić sobie, że całą dobę, co 21 sekund, nagniata nią jakiś szaleniec i tak przez bite dwa tygodnie bez żadnej przerwy. Prędzej można uwierzyć w to, że fotoradar po prostu robił zdjęcie co 20 sekund, a tezę tę może potwierdzić to, że burmistrz „nie zamierza wnosić o karanie sfotografowanych kierowców mandatami”, choć te mandaty zasiliłyby kasę jego miasteczka. Może to dlatego, że nie ma kogo karać? Do takich wiadomości lepiej podchodzić krytycznie.

Podoba się mi w tym mieście. Przekraczałbym prędkość co 21 sekund tym Apecarem z prawej. Przez 2 tygodnie.

Ale o tym jeszcze napiszemy.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-05-24T09:06:26+02:00
Aktualizacja: 2025-05-22T18:19:23+02:00
Aktualizacja: 2025-05-22T16:37:08+02:00
Aktualizacja: 2025-05-21T14:09:09+02:00
Aktualizacja: 2025-05-21T10:54:22+02:00
Aktualizacja: 2025-05-21T10:14:08+02:00
Aktualizacja: 2025-05-21T09:03:38+02:00
REKLAMA
REKLAMA