REKLAMA

Nie mógł usiedzieć na tyłku, dostał 2 tysiące złotych mandatu i 10 punktów karnych. Czy to nie przesada?

Mandat za nietrzymanie rąk na kierownicy wynosi 2 tysiące złotych, a dodatkowo dostaje się 10 punktów karnych. Mordeczki uważajcie, gdzie stajecie. 

mandat za nietrzymanie rąk na kierownicy
REKLAMA
REKLAMA

Każdy z nas czasem zdrętwieje podczas jazdy i chce na chwilę się rozprostować. Większość zaczyna rozciągać się podczas jazdy, niektórzy zatrzymują się na poboczu, żeby zrobić małe rozciąganie. Jeszcze inni podczas tego rozciągania w pojeździe nieopatrznie puszczają kierownicę. Tak zrobił pewien 21-latek, który gorzko tego pożałował.

Mandat za nietrzymanie rąk na kierownicy był dotkliwy

2 tysiące złotych i 10 punktów karnych tylko za to, że ktoś chciał na chwilę rozprostować kości wydaje się być lekką przesadą. Ale jak mówią Ukraińcy do rosyjskich czołgistów: po kolei, żeby nikt dwa razy nie oberwał. Policjanci z leszczyńskiej grupy Speed podczas patrolu jechali za motocyklistą, któremu chyba zdrętwiały kości, bo postanowił je rozprostować. Pech chciał, że nie zjechał w tym celu na pobocze, tylko puścił kierownicę i wstał podczas jazdy. Przez kilka sekund jechał bez trzymanki.

Nie spodobało się to policjantom, którzy postanowili nagrodzić jego akrobacje mandatem w wysokości 2 tysięcy złotych i 10 punktami karnymi. Według nich przy utrudnionych warunkach pogodowych stworzył zagrożenie bezpieczeństwa w ruchu drogowym. Szukałem w taryfikatorze jazdy bez trzymanki i niestety nie znalazłem. Jedyny przepis, który o tym mówi, dotyczy rowerów, hulajnogi lub motoroweru. Nie stosuję się go natomiast do motocyklistów. Podumałem i już wiem, że wspomnienie o spowodowaniu zagrożenia w ruchu drogowym, o którym czytamy w notatce policyjnej nie było przypadkowe. To właśnie to było podstawą do ukarania motocyklisty.

Nie przyjąłbym mandatu

REKLAMA

Utrzymywałbym, że miałem pełną kontrolę nad motocyklem i nie stworzyłem żadnego zagrożenia, bo trzymałem bezpieczny odstęp od poprzedzającego mnie pojazdu, na przeciwnym pasie nikogo nie było. Dodatkowo żaden przepis nie zabrania mi stawania na motocyklu.

Oczywiście nie popieram takich akrobacji na drodze publicznej, ale wydaje mi się, że pędzimy w stronę nadmiernego karania, byleby tylko dać komuś mandat z najwyższej półki. Niedawno informowaliśmy o prowokacjach policji, która chciała kogoś naciągnąć na 1500 zł i 15 punktów karnych. Dzisiaj mówimy o stojącym motocykliście. Jutro znów przeczytamy o piracie, który zdobył 1234 punkty w czasie jednego rajdu. A ja pomimo tych wiadomości wcale nie czuję się bezpiecznie. Wręcz przeciwnie, zaczynam się bać, że też padnę ofiarą radosnej kreatywności funkcjonariuszy. W końcu papier wszystko przyjmie.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA