Ale napadało tego śniegu. Wyszukaliśmy auta z 4x4 do 20 tys. zł
Choć nie zanosi się na powtórki z zim stulecia, są osoby, które w tym okresie roku szczególnie mocno rozważają zakup auta z napędem 4x4. Sprawdźmy, czy da się upolować coś sensownego w kwocie do 20 tys. zł.

Zanim zaczniemy, dwie uwagi wstępne. A nie, trzy. Pierwsza: osoby, które przy autach wartych kilkadziesiąt tysięcy złotych wpisują kwoty typu 1200-2000 zł, a szczegółowe informacje ujmują wyłącznie w opisie, powinny mieć zakaz zamieszczania kolejnych ogłoszeń, chyba że udokumentują nagraniem nadmuchanie ustami opony od Jelcza. W zasadzie ta sama uwaga dotyczyłaby ekip samych portali takich jak Otomoto, ale rozumiem, że nikt tam nie siedzi przez cały dzień, wertując i sprawdzając ogłoszenia - więc przedstawiciele tychże portali niech nadmuchają oponę od Iveco Daily.
Druga uwaga: dlaczego na Otomoto nie da się posortować ogłoszeń alfabetycznie?
I trzecia, już bezpośrednio związana z naszymi poszukiwaniami: zaznaczyłem w kryteriach, by wyszukiwane samochody były nieuszkodzone (nie mylić z bezwypadkowymi), z numerem rejestracyjnym i zarejestrowane w Polsce. Takie kryteria, łącznie ze wspomnianym limitem kwotowym, dają nam 25 stron ogłoszeń na Otomoto. Pora wskoczyć w ogłoszenia i zobaczyć, co tam mamy ciekawego.
Najtańszy czterobut kosztuje 4000 zł
Jest to 125-konne Subaru Legacy z 2002 r., które ma wyjątkowo skromny opis, ale za to zupełnie niezłe zdjęcia i informację o tym, że 3 lata temu wymieniono sprzęgło, a 2 lata temu zakupiono nowe opony wielosezonowe. Co ciekawe w aucie za taką cenę, te ostatnie to nie żadne najtańsze chińczyki, a - jeśli dobrze widzę - średniopółkowe Klebery. Przyznam też, że ogromnie mi się ta generacja Legacy podoba - szkoda, że rdza lubi te auta. Tutaj też miała miejsce walka z rudą - na nadwoziu tu i ówdzie widać ślady po niej. Opłaty ważne są do końca roku, więc niezbyt długo... ale są!

Przyznam, że kolejnych kilkanaście ogłoszeń wyglądało znacznie gorzej od tego Legacy, więc zrobimy sobie od razu spory skok: niemal do 8000 zł. (Miałem też opisane Subaru Justy za 6000 zł, ale zdążyło się sprzedać przed publikacją tekstu). Ale hej, limit mamy na 20000, więc to chyba nie kłopot?
Potrzeba czegoś większego? Say no more
Dajesz 7900 zł (lub mniej, bo to cena do negocjacji) i odjeżdżasz z Chełmu Seatem Alhambrą z 204-konnym silnikiem VR6 (choć handlowo motor z tego rocznika był oznaczany jako V6), napędem 4Motion i instalacją LPG. Na pierwszy rzut oka informacja o wymianie napędu rozrządu przy 168 tys. km, gdy auto ma przejechane 225 tys., nie wygląda jakoś rewelacyjnie, ale pamiętać należy, że ten silnik korzysta z dwóch łańcuchów, a nie z paska bądź pasków. A łańcuchy rzadko kiedy nagle się zrywają i generalnie są trwalsze (nie dotyczy m.in. silników TSI EA111).

Ale dobra, poszukajmy może czegoś, co nie wygląda na zmęczone życiem
A to oznacza kolejne dorzucenie pliku banknotów - tylu, by uzbierać 9600 zł. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to Suzuki Wagon R+ 4x4, czyli auto, które wygląda jak Opel Agila, ale miało stosowane zupełnie inne silniki benzynowe, mogło mieć ten napęd (w przeciwieństwie do Opla), a ponadto... w rankingach bezawaryjności wypadało znacznie gorzej od Opla, co zawsze łączono z faktem, że Agila i Wagon R+ powstawały w innych fabrykach. Opel wyjeżdżał bowiem z bram zakładu w Gliwicach, a Suzuki produkowano na Węgrzech.

Po latach trudno jednak przykładać do tego większą wagę, bo liczy się stan konkretnego egzemplarza, a to co najważniejsze - silnik - gdzie jak gdzie, ale w Suzuki powinien jeszcze długo dawać radę. Co ważne, auto nie ma rdzy - i nie wygląda, by miało ją wcześniej. Tylko, kurczę... 9600 zł za małe auto z 2005 r.? Ja rozumiem dobry stan, ale to brzmi trochę tak, jakby z jakiegoś powodu podwyżki komputerowych pamięci RAM dotknęły też rynek aut używanych w Mikołowie.
Wiem, że to trochę wbrew logice, ale chętniej zapłaciłbym taką kwotę za auto o 5 lat starsze
Konkretnie za to: Renault Scenic RX4 2.0 16V. Tak, oczywiście, że plik faktur na 10 tysięcy złotych budzi podejrzenia („JAK BARDZO TO JEST ZEPSUTE, SKORO WŁAŚCICIEL PO WYDANIU TAKIEJ KWOTY NIE CHCIAŁ GO ZATRZYMAĆ”), ale mimo wszystko opis i zdjęcia uznaję za wystarczająco zachęcające, by dać autu szansę. O ile dobrze kojarzę, to napęd Scenica RX4 jest o tyle problematyczny, że jak się zepsuje, to można nie mieć go jak naprawić, ale w tym przypadku napęd działa. A umówmy się: jeśli będziesz tak patrzeć na każde auto używane, to skończysz zimą na rowerze. Z napędem tylko na tył.

Moją uwagę zwrócił też Hyundai Santa Fe z dieslem za 10 tys. zł
Wszystko dzięki atrakcyjnemu kolorowi. Po wejściu w ogłoszenie okazuje się też, że auto ma tylko pomijalne w tej kwocie problemy (typu niedziałająca tylna wycieraczka), ale ma też nowe opony zimowe oraz pakiet dokładnych zdjęć.

W podobnych rejonach cenowych jest np. Kia Sportage II do paru poprawek - również szanuję za zdjęcia.
Jedną z tańszych w eksploatacji propozycji jest Panda II 4x4 z LPG
Fiat z 2005 r. za 11800 zł ma co prawda 275 tys. km przebiegu i - jak to Fiat - trochę ten przebieg po aucie widać, ale pod względem mechanicznym wydaje się być zadbany. Co ciekawe, ma też fotele wymienione na takie z Alfy Romeo, przez co, zgodnie ze słowami właściciela, jazda w trasie jest znacznie wygodniejsza. Warto odnotować, że choć napęd na tylne koła jest tu dołączany, to Panda 4x4 jest autem wyjątkowo sprawnym w złych warunkach drogowych czy np. w kopnym śniegu, nawet pomimo niewielkiej mocy silnika (60 KM).

W kategorii aut, gdzie jazda nie będzie pochłaniać milionów monet, przyjrzałbym się też może takiemu Swiftowi. Kosztuje 13700 zł i wystawia go handlarz (sądząc po opisie), ale auto jest od Pandy o rok nowsze i ma znacznie więcej mocy (94 KM). Wada? Nie nadaje się nawet w lekki teren, ma zbyt mały prześwit.
Kolejnych kilka stron to przekopywanie się przez podejrzanie tanie premiumy
Audiki, Volkswageny Phaeton i inne takie, plus wyposażone w LPG auta, których z LPG sam bym nie kupił. Już nawet mniejsza o to, czy dany silnik lubi się z gazem czy nie - po prostu niektóre auta są bardziej czułe choćby na punkcie odpowiedniego wyregulowania instalacji i jeśli już miałbym polecać dany model z gazem, to raczej pod kątem samodzielnego zlecenia montażu instalacji.
Ostatecznie przeklikałem się więc przez parę stron bez otwierania żadnych ogłoszeń i dopiero przy kwocie 15200 zł trafiłem na kolejny potencjalnie bezproblemowy wóz: Suzuki SX4 1.6. Zdaję sobie sprawę, że opinie na temat tych aut są dosyć podzielone jeśli mowa o komforcie podróży, ale... sam przejechałem podobnym egzemplarzem parędziesiąt kilometrów i złego słowa nie powiem, nie w tej cenie.
Ale okej, wiem, rozumiem, nie każdy oczekuje super-niskich kosztów eksploatacji. Podzielę się więc kolejnym Subaru Legacy, ale nowszą generacją, w topowej wersji i z silnikiem 3.0. Tutaj nagana należy się za porę, kiedy robiono zdjęcia (guzik widać), ale opis jest zachęcający. Cena? 16900 zł za auto z 2004 r.

Coś ciut większego na wypad w lekki teren? Suzuki, proste
Tak, znowu Suzuki, ale nie moja wina przecież. Przykładowo tutaj mamy za 17 tys. zł Grand Vitarę z podwyższonym zawieszeniem Iron Man i udanym, 2-litrowym silnikiem. Grand Vitara nie pójdzie może w teren jak dzik w żołędzie czy jak choćby mniejsze Jimny, ale na tle konkurencyjnych SUV-ów jej zdolności poruszania się poza drogami utwardzonymi i tak są więcej niż dobre. Dorzuć do zawieszenia jeszcze jakieś opony terenowe, to się zdziwisz, z jakich zapomnianych przez Boga i ludzi miejsc będzie musiał cię wyciągać traktor.

A gdyby tak coś... amerykańskiego?
Służę uniżenie. Moją uwagę zwrócił np. ten Ford Explorer z 1996 r. za 18 tys. zł. Nie jest może jakiś super piękny (nie żeby mu czegoś brakowało, ale nie przepadam za matowymi foliami), ale sam fakt, że sprzedaje go punkt specjalizujący się w Explorerach działa moim zdaniem na korzyść tego egzemplarza.

Zupełnie innym SUV-em, ale też ciekawym w takim budżecie jest choćby Honda CR-V - np. taki egzemplarz z dieslem i z polskiego salonu.
Albo coś zupełnie nieterenowego, za to znacznie szybszego...
Przyznam, że nie za bardzo klikałem w ogłoszenia z Audi. Większość z daleka śmierdzi jakimiś problemami. Ale w jedno z 6591 wyprodukowanych S4 B6 Avant musiałem kliknąć!
Oczywiście problemy są i tutaj. Na pierwszy rzut oka dwa, za to oba spore. Pierwszy jest taki, że auto ma jakiś problem z maglownicą, co jest o tyle intrygujące, że była już ona regenerowana (poza tym wymieniono pompę wspomagania) - a nadal ciężko obraca się kierownicą. Drugi problem dotyczy wszystkich eS-Czwórek - mają problematyczny napęd rozrządu. I nie chodzi tu o sam łańcuch, a o nietrwały napinacz i prowadnice. Ale jeśli przewidujesz jakieś dodatkowe fundusze poza dwiema dychami na auto (to S4 kosztuje 18900 zł), to... no kurde, mnie by kusiło. Zwłaszcza że 4.2 z Audi brzmi po prostu znakomicie. Ale prawda jest brutalna: wiele źródeł ten model po prostu odradza. Szkoda.

Pod względem pewności dojechania na miejsce z pewnością lepszą opcją będzie takie Audi 100 B4 2.6 quattro, ale nie każdy przełknie wydawanie 19 tys. zł na auto z 1992 r. (A MOŻE WŁAŚNIE WARTO?).
Można, a nawet warto zainteresować się Renault Koleosem
Nie jest to szczególnie popularne w Polsce auto, ale jest nawet udane - i może mieć znakomitego diesla 2.0 dCi, jak ten egzemplarz. Ale w sprzedawcy widzę kolejnego kandydata do nadmuchiwania wspomnianej we wstępie opony od Jelcza - za zdjęcie (w sensie fizyczne ściągnięcie z samochodu) tablic rejestracyjnych i wpisanie w danych ogłoszenia AAA AA jako numeru. Doprawdy, co trzeba mieć w głowie, żeby odwalać takie numery? Ot, stereotypowy handlarz. Innymi słowy: Koleosa jak najbardziej, ale może z innego źródła niż z tego komisu (polecam lekturę komentarzy w Google po wyszukaniu sobie numeru telefonu).
Kupisz nawet pierwszego SUV-a coupe
Pomyśl sobie tylko: za 20 tys. zł, i to nawet nie całą kwotę (zostanie ci stówka!), możesz nabyć modne auto, na dodatek z napędem 4x4. Co więcej, przez wielu - łącznie z handlarzem, który auto sprzedaje - kojarzone z niemieckim prestiżem.
Nie mówimy jednak o BMW X6, a o SsangYongu Actyon. Psikus jest taki, że w przeciwieństwie do starszych aut tej marki, jego silnik nie jest jednostką na licencji Mercedesa, jak twierdzi sprzedający - ale i tak ma zaszytą europejską myśl techniczną, bowiem opracowano go wspólnie z austriackim AVL-em.

W 20 tys. zł mieści się jeszcze całe mnóstwo innych aut. Na większości ofert wtopisz
Przygotowując ten tekst widziałem różne cuda i dziwy. Phaetony to normalka. BMW X3 i X5? Jasne, szczególnie tych pierwszych pełno - większości nie chciałbym oglądać na żywo. Indyjska Tata Aria? No jacha, ale powodzenia z szukaniem części. Do tego mnóstwo różnych Subaru i Suzuki i cała masa handlarskiej patologii.
Tak, da się kupić dobre auto z 4x4 do 20 tys. zł. Ale nastaw się na to, że albo nie będzie to nic nad wyraz ciekawego i szybkiego, albo że tę stosunkowo niską cenę zakupu auto odbije sobie z nawiązką podczas eksploatacji. No nie bardzo chce być inaczej.
A teraz wybaczcie, muszę chyba trochę ochłonąć, bo z tego wszystkiego co wrzuciłem, najbardziej podoba mi się ten Scenic...







































