Siedem aut, które zapamiętałem z targów w Monachium. Cztery z nich będziesz chciał kupić
Podczas targów IAA w Monachium widziałem setki nowych aut, ale o niektórych niemal od razu zapomniałem. Oto wybór tych, które z różnych powodów nie chcą mi wyjść z głowy.

Tegoroczne targi IAA Mobility w Monachium były zupełnie inne niż wszystkie inne. Z jednej strony, można mówić o pewnym „wielkim powrocie” targów jako takich po pandemii i popandemicznych zawirowaniach. Nie ma już salonu w Genewie, Frankfurcie i wielu innych dużych imprez tego typu, ale Monachium się odbywa i wciąż stanowi bardzo ważne wydarzenie dla całej branży. Producenci od miesięcy zapowiadają monachijskie premiery, w mediach trwa odliczanie, a na czas IAA hotele i restauracje w bawarskiej stolicy pękają w szwach.
Impreza różniła się jednak od innych, bo tylko jej część odbywała się w tradycyjnych halach, czyli w monachijskim Messe. Owszem, producenci przygotowali klasyczne stoiska, większość z nich była jednak skromna. Nie było mowy o pompie, jaką pamiętam np. z przedpandemicznego Frankfurtu, gdzie wydawało się, że wszystkie stoiska są zrobione ze szczerego złota i ogrzewa się je, paląc w piecu banknoty o nominale 100 euro. Mercedes pokazał jeden (słownie: jeden) egzemplarz gorącej premiery, jaką jest GLC EQ, BMW wystawiło tylko jedno iX3 (kolejka do zajrzenia do wnętrza sięgała sąsiedniego landu), a niektóre marki w ogóle odpuściły sobie pojawianie się tam. Postawiły na drugą część imprezy, czyli „miejską”. Stoiska stały od wtorku na Ludwigstrasse w centrum miasta i w okolicy.
Czy to dobry pomysł? Z punktu widzenia organizatorów, chodziło o wyjście z targami do ludzi. Z mojego - trudno było mi dopchać się do aut, gdy każdy przechodzień mógł stanąć ze mną w kolejce. Tradycyjne „dni prasowe” dają jednak większy komfort osobom, które tworzą relacje. Poza tym, zaczęło lać.
Wybrałem jednak moje ulubione auta z tegorocznego IAA
Czy to wybór samochodów najważniejszych, najpiękniejszych czy najdziwniejszych? Tak. To znaczy - logika, która doprowadziła mnie do umieszczenia poszczególnych modeli w tym tekście jest dość pokrętna, ale postaram się to uzasadnić w każdym z przykładów. Uwaga: kolejność jest przypadkowa.
BMW iX3

Spodziewałem się, że Monachium - czyli miasto BMW - będzie po prostu zasypane najnowszymi iX3. Niewykluczone, że to najważniejsza premiera marki nie tylko w tym roku, ale i w tym dziesięcioleciu. iX3 rozpoczyna linię modelową „Neue Klasse”, nazwaną na cześć przełomowych aut sprzed pięciu dekad i nawiązującą do nich stylistycznie (stąd zaskakująco „skromny”, mały grill z przodu). Dawne Neue Klasse uratowały markę. Przed nowymi też stoją poważne zadania. To modele elektryczne z nową technologią, wydajne i ładujące się szybko, jak nigdy dotąd. Do tego mają nie być drogie (iX3 w mocnej wersji silnikowej kosztuje 310 000 zł, co można uznać za korzystną kwotę). Cel: wygrać z konkurencją, również tą z Chin.

Ale BMW nie wystawiło iX3 na każdym rogu. Do nielicznych egzemplarzy ustawiały się wspomniane kolejki. W końcu dopchałem się do środka. Jakie mam wrażenia? Kierownica jest PRZEDZIWNA. Dlaczego ma dodatkowe, pionowe ramie? Dlaczego wygląda w taki sposób? Nie do końca to wiem, ale może chodziło o wyróżnienie się. BMW ma swojej historii wiele ładnych kierownic (by wspomnieć legendarne „serducho”), więc chyba uznano, że teraz można stworzyć coś mniej pięknego.

Poza tym, wnętrze jest jednak dość funkcjonalne, jak na obecne, przesadnie dotykowe czasy. Jest pokrętło do głośności, ale poza tym fizycznych przełączników, niestety, nie ma. Nie ma (w odróżnieniu np. od BMW 5) pokrętła systemu iDrive. Jest za to wyświetlacz tuż pod szybą, mający chyba zastąpić head-up.

Z zewnątrz iX3 szokuje dużo mniej niż na zdjęciach. Wygląda dość proporcjonalnie. Czy ładnie? Zaryzykuję napisanie, że tak. Wkrótce i wam się opatrzy i spodoba.
Volkswagen ID.Cross

Nie jest to przedstawiciel segmentu, który można określić mianem emocjonującego. B-crossover, w dodatku elektryczny, to raczej nie jest szczyt marzeń miłośnika motoryzacji. Ale z punktu widzenia rynkowego, ID.Cross może się okazać naprawdę ważny. To wóz mierzący ok. 4,2 m, bazujący na platformie MEB i mający zaoferować w wersji produkcyjnej zasięg ok. 420 km. Klientów ma przekonać duży, 450-litrowy bagażnik, a także spora ilość miejsca z tyłu. Z zewnątrz ID.Cross nawiązuje podobno wyglądem do „klasyków Volkswagena”, takich jak Golf i Polo. Cieszy mnie odejście od bezpłciowej stylistyki rodem z ID.3. Kanciaste Volkswageny to ładniejsze Volkswageny.

Volvo ES90

Wielkie, luksusowe i… wyglądające trochę jak taksówka, za sprawą lidaru na dachu przypominającego kogut „taxi”. Tak w skrócie można opisać ES90. To model opracowany głównie z myślą o rynku chińskim, ale Europa też może się nim zainteresować. Korzysta z architektury 800V (wersji spalinowych, oczywiście, nie będzie), więc szybko się ładuje. Moc: 449 albo 680 KM, więc w każdym wypadku jest niezwykle szybko. ES90 wzbudziło moje zainteresowanie, ponieważ jest… sedano-SUV-em. Czyli ma trójbryłowe, choć opływowe, nadwozie, ale prześwit jest zwiększony, a cała sylwetka: masywna. Volvo ma już doświadczenie z podobnymi projektami. Przedziwne S60 Cross Country można było nawet kupić w Polsce, a dziś to już chyba młody klasyk dla koneserów nietypowych rozwiązań.

Renault Clio

Mamy wreszcie coś dla miłośników motoryzacji spalinowej. Clio to kandydat na przebój. Poprzednik nie zdążył się jeszcze zestarzeć, ale Renault prezentuje już kolejną generację. Plusy nowej odsłony? Po pierwsze, należy docenić, że w ogóle powstała, bo wielu producentów dziś odchodzi już od segmentu B. Po drugie, będzie spalinowa. Po trzecie, klienci mają do wyboru odmianę hybrydową z motorem 1.8 o mocy systemowej 160 KM, albo 1.2 turbo z fabrycznym gazem. Obydwie opcje brzmią dobrze. Będzie jeszcze 1.2 turbo bez gazu, ale chyba już lepiej wziąć mocniejszą (120 vs 115 KM) odmianę z LPG. Wady? Nie mogę przekonać się do wyglądu, zwłaszcza jeśli chodzi o przednią część nadwozia (przypomina mi nowe BMW 1).

Poprzednik wyglądał świetnie i - moim zdaniem - nadal świeżo, choć klienci podobno zgłaszali, że różni się zbyt mało od jeszcze wcześniejszej generacji. Premiera w Polsce: już niedługo, a pierwsze sztuki dotrą do salonów na początku przyszłego roku.
Xpeng Next P7

Xpeng to kolejna z marek, które wchodzą na europejski rynek coraz pewniej. Słyszałem od człowieka, z którego motoryzacyjnymi opiniami się liczę, że to „najlepsza z chińskich firm”, ale jeszcze nie miałem okazji przekonać się o tym samemu. Jedno jest pewne - w Monachium sedan o nazwie Next P7 (czyli następca obecnego P7 stojącego nieopodal) wzbudził wielkie zainteresowanie. Rzucał się w oczy za sprawą koloru i nie tylko. To długie auto o mocy 593 KM. Przyspiesza do 100 km/h w 3,7 s i osiąga 230 km/h. Next P7 ustanowił też rekord wytrzymałości dla aut elektrycznych, czyli przejechał 3961 km w ciągu 24 godzin. W środku wygląda kosmicznie, choć jego plastiki wcale nie są szczególnie premium. Od 2026 r. Xpeng zamierza wprowadzić wozy gotowe do autonomii na poziomie 4.

Avatr 12

Czy to najbardziej kosmicznie prezentujący się wóz na całych targach? Avatr 12 zbudowany przez koncern Changan we współpracy m.in. z dostarczającym silniki Huaweiem, z przodu nie wydaje się jeszcze aż tak dziwaczny. Z tyłu: pełen odlot.

Ta linia kojarzy mi się z… Bugatti, a dokładniej z zapomnianym prototypem czterodrzwiowego samochodu tej marki. Gdzie jest tylna szyba? Lepiej nie wnikajmy. W środku Avatr 12 też czaruje ciekawą kolorystyką, ekranami zamiast lusterek i kierownicą wyglądającą jak przyrząd do gier. Jakby tego było mało, ten model ma 578 KM. Chińczycy potrafią puścić wodze fantazji.

Mercedes S

To nie jest nowość - i to nawet nie było targowe stoisko Mercedesa, a jedynie salon pokazowy w centrum miasta. Ale ta konfiguracja klasy S 63 AMG pasuje do użytego przeze mnie wyżej sformułowania o fantazji. Albo może już mowa o szaleństwie?

Połączenie pistacjowego lakieru z białymi felgami (rajdowy styl, ha!), fioletowym wnętrzem i amerykańską specyfikacją (te obrysówki…) to naprawdę dzieło wyjątkowe. Trochę tak, jakby kolory i odcienie dobierano losowo. A może to jakiś zamysł artystyczny? Z pewnością robi wrażenie. Ale przez to wszystko poczułem przesyt i odechciało mi się deseru.
