REKLAMA

Niewąska afera. Ferrari Roma uwięzione, właścicielowi chyba nikt nie życzył „Szerokiej drogi!”

Piękne Ferrari Roma okazało się za szerokie na włoskie uliczki i straciło nieco swojej urody. Komuś spełniło się jednocześnie moje marzenie i mój koszmar.

Niewąska afera we Włoszech. Ferrari Roma uwięzione
REKLAMA
REKLAMA

Jazda Ferrari po włoskich drogach: to brzmi jak punkt z listy „zrobić przed śmiercią”, tak jak „zjeść sushi w Japonii” albo „przejechać się Izerą po Górach Izerskich”… nie, nie, stop.

Tak naprawdę, Włochy – choć piękne – nie są jednak wymarzonym miejscem na jazdę supersamochodem. Pominę kwestię wysokości mandatów, bo przecież nikt nie mówi, że trzeba od razu szaleć. Ale jakość włoskich asfaltów często pozostawia zaskakująco wiele do życzenia. Jest też jeszcze jedna, ważniejsza kwestia.

Włoskie miasteczka mają potwornie wąskie uliczki

Właściwie wszystkie Ferrari są strasznie szerokie. Tymczasem we włoskich miastach i miasteczkach najlepiej sprawdzają się skutery. Nie brakuje tam miejsc, w których już Fiat 500 (i to ten z lat 50.) okazuje się za wielki. Ciasnota tamtejszych zabudowań popsuła już urlop niejednemu kierowcy.

W jeden z takich zakątków wjechał nieuważny szofer Ferrari Roma. Zostało to nagrane na filmie, który obiega właśnie motoryzacyjny internet, głównie z podpisami typu „to musiało boleć”. Rzeczywiście musiało.

Ferrari Roma straciło tam trochę uroku

Kierowca tego auta ma zapewne bardzo szerokie horyzonty. Doprowadziły go do sukcesu finansowego, ale tym razem raczej nie wyszły mu na dobre. Źle ocenił szerokość uliczki i wyszła z tego niewąska afera.

Na filmie widać, że życzliwy przechodzień próbuje pomóc kierowcy w manewrach, ale nawet jego wysiłki nie są w stanie uchronić Ferrari od uszkodzeń. Roma wjechała w tak wąskie miejsce, że umiejętności kierowcy przestały się już tam liczyć. Nawet mistrz świata w precyzyjnym parkowaniu nie dałby rady, choć on może lepiej oceniłby wymiary okolicy wcześniej. Niestety, lista wyposażenia tego Ferrari na pewno jest długa, ale nie ma na niej przycisku, po wciśnięciu którego Roma kurczy się do grubości kartki papieru.

Czy udało się wyjechać bez burzenia budynków?

Ferrari Roma 2020
Wyobraźcie sobie rysy i wgniecenia na tym boku.

Tego na filmie nie widać, ale pewnie kierowca po prostu wrzucił wsteczny i zagryzł zęby, bo odgłosy rysowania blachy o ściany musiały być okropne. Równie strasznie wyglądał późniejszy rachunek u lakiernika… a może i u konserwatora zabytków? Choć właściciel Romy pewnie zapłacił go bez mrugnięcia. Albo od razu zamówił nowe auto, bo przecież nie będzie jeździł malowanym.

Wjechanie wielkim i drogim samochodem w wąskie miejsca to jeden z koszmarów, które czasami nawiedzają mnie w nocy. W końcu prawie każdemu śni się praca. O Ferrari Roma też śnię, ale to miłe marzenia. Za ich połączenie – takie jak na filmiku – podziękuję.

REKLAMA

Szerokiej drogi! PS Polecam ten film, skoro już jesteśmy we Włoszech i pocimy się na myśl o rysach.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA